25 december 2012
kobieto zraniona
wyciągam dłonie
w przeznaczone myśli zapisane pragnieniami
na kawałku pergaminu krzyczą o ogień
ustami spragnionymi spróbuj
mówić niezmęczona motylem o skrzydłach w kolorze
karminu do mnie rozpostartego na bliskość
późnych malin owocowo twoje w zanurzonych wargach
na święto pragnących dłoni smakują najlepiej
palcami lepkimi od dotyku budując we mnie
bliską przestrzeń bądź jej zupełny brak
który jak drapacze chmur
otwiera drogę ku niebu
już pora
na naszą tożsamość
w cieniu słów wykrzyczaną splotem ciał sens i uleczenie
przyjdą z czasem otwartym na magnetyzm skał
które kruszeją samoistnie i lekko
pod tętnem uchylonych serc
na drzwi zaufaj przejaśnieniom drzew a obiecuję
że następne ubierzemy w razem