27 june 2012
Poemat o piracie...
Urywane myśli
Pojawiły się ,serce
Bo on jest gdzieś
Bo on nie jest mój
Leżał na brzegu morza
Jak rozbitek szalony
Co próbował zdobyć wieczność
Na własność
Odebrać Aniołom sposobności
Do zwycięstwa nad …?
Pamiętam , uniosłam mu twarz
Zmierzwione miał wlosy
Przez syrenie śpiewy
Oczy zamglone smutne
W rozpaczy się miotał
Zgubił swój skarb
Serce mu biło ale one
Jakieś silne , bo krwawiło
Przecięte nożem zdrady
Zdradziło piekło jego właśne
Budził się z tego transu
Słowa liche powtarzał jak mantre
Jakby czcił swoją porażkę
I przeklinał los
Popatrzył na mnie, w oczy demona moje
Te znane tylko z mitów
Uniósł głowę jakby
Zdziwiła go ma egzystencja
Dotknęte moje usta przez zimne jego wargi
Zadrżały w czasie iskry
Które oświetliła serca
Które nigdy nie zapraszały
Wstał zdziwiony
Odchyliłam glowę
By mógł całować mnie wiecznie
Zniknął właśnie wtedy
Jego ludzie go wzywali....