Poetry

Jaro


older other poems newer

27 january 2013

Abonament

 
 
najgorzej było nad ranem
kiedy zaczynał słyszeć robaki w sienniku
szybko sprawdzał czy walonki stoją na miejscu
najważniejsze
boso w mrozy nie dojdzie
 iz magazina wygonią kopniakiem
 
 na stole leżała tylko gazeta sprzed  kilku miesięcy
jeszcze godzina do szóstej
piekło zwykle przychodziło samo
wgryzało się w poduszkę i przełykało łzy
skradało się konwulsjami
ze smrodem wymiocin
na drżących w gorączce palcach
na to wydarzenie miał już abonament
 
później wychodził
i znowu spadał pod wieczór
albo trochę wcześniej
upadek może trwać bardzo długo
pozostawia ślady pęknięć  na podłodze
które z czasem powiększają się
i pokazują drugie dno gdzie krążą samobójcy
 
ech Miszka mówiły resztki
użyj kieliszka nie pij z butelki
ot przeklęte mądrale kutwy
bełkotał kiedy przychodziła ciemność
sprowadzając chwilowe ukojenie
 
z gazety uśmiechali się razem prezydent i premier
poniżej zamieszczono krzykliwy artykuł
ciężarna terrorystka Tamara S. wtargnęła na jezdnię
próbując zatrzymać rządowy konwój…
 
dziś kłamstwo nie ma krótkich nóżek
nosi wyprasowane białe koszule
ze stylowym krawatem
 i ma bardzo długi termin ważności






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1