Jaro, 20 april 2014
wyobraź sobie zmartwychwstanie
może wygląda jak modlitwa 
niezwykłe ojcze nasz poczęte w chmurach
z przecinkiem na wiatr myśli 
i kropką na cienistej drodze
Jaro, 3 april 2014
złożył dłonie ściskając palce
aż krew nie płynie w ciszę
tylko jemu szeptał do ucha
składał daninę z siebie 
 
ona leżała w białej sukience
dawno już była płytkim oddechem
po jej policzku jeszcze gorącym
spływała z wyschniętą łzą 
 
on nie zobaczył on nie usłyszał
samotnie przeszła przez szkliste oczy 
w ciemny korytarz jednym spojrzeniem
otwartym ostatni raz 
Jaro, 22 march 2014
kiedy w drzewach już się drzemie 
i kurczy się świtaniem świat
byłoby razem pójść przyjemnie 
nie oglądając się na wiatr
 
w zrodzony zawiłością los 
śnić dawne dziś naiwne mgły
ze wspomnień kiedyś ważnych trosk
odtworzyć zapomniany ryt 
 
który splecie w dwóch kolorach
pochmurny dzień i miękkość słów
a między usta włoży morał
pocałuj do utraty tchu
Jaro, 23 february 2014
palcami jak z wici młodego zboża
układał drobiny kamieni w marzenia 
szafirowe utopie spajała lekkość
stopu białego złota z niewiadomą
 
z wyrazistej czerwieni słońca
rubinowym muśnięciem do snu
miedzianą melancholią za zaniknięciem
w srebrzących się skrzydłach dodał  wspomnienie
 
zeszłej nocy nad ciemniejącym horyzontem 
w środku tuż obok położył opalizujące ramiona  
czekał aż powoli ostygną z gorąca do mglistej bieli 
która przejdzie z odcieni szarości w spowicie
 
zanurzone w chłodnej wodzie 
trwale połączy się z niezapomnianym
spojrzeniem na słońce w gorsze dni 
szlachetniejąc jak nigdy przedtem
Jaro, 22 february 2014
 
droga prowadzi w gęste gałęzie
wnika przesieką w kolczasty węzeł
głęboko w lesie jest uroczysko
w upadłym drzewie rodzi się przyszłość
 
rozmyte deszczem znaki symbole
z pradawnych runów płyną na korę
przeszłość jest wewnątrz zamknięta w kręgach
zakrzepła czerni się w barwach węgla
 
to co w niej było dziś jeszcze ważne
wiąże się z jutrem półpłynnym jarzmem
kiedyś urośnie przez pień i liście 
ucieknie z cienia i będzie błyszczeć
Jaro, 7 february 2014
w jakiego Boga dzisiaj uwierzysz
czy tego z dżumy czy też z pacierzy
takie pytanie brzmi nieustannie
czy wierzyć w życie  czy  też w sutannę
 
tak się obrócą w obłokach  kruki
drążąc przez kości każde wyuczyć
one bogate a my tak biedni
dzieląc swój befsztyk pomiędzy krewnych
 
weźmiesz dziś  hostię do ust dziewiczych
przejdzie przez gardło spuchłe bo z niczym
ale się żegnasz i wyspowiadasz
tylko już nie pluj na swego sąsiada
Jaro, 27 december 2013
niosą drewniane myśli
na trakcie skurczonym z zimna 
tylko modlitwa idzie za nimi 
niesiona wiatrem ponad skłębione ramiona
 
pochłonie bliskość nieba 
jadąc jak łowca po brudnych karkach
ulepi podobizny ze smrodu i potu 
pokraczne brunatne mrowie
 
z grud ziemi na lodowym pustkowiu 
gdzie każdy płatek śniegu będzie płakał 
kiedy upadnie zbyt blisko 
zbyt chciwie nienasycony
Jaro, 21 december 2013
cierpliwie wpatrzeni w nasze twarze
stajemy co dzień odbici w lustrach
on się ogoli bez zbędnych wrażeń
ona czerwienią ubarwi usta
 
rysa po rysie zmarszczka po zmarszczce
już zapomniane ale gdzieś drzemie
szampan z truskawką nocne latawce
i jak to było scałować ciebie
 
tak chce wyskoczyć pokrętne nosem
wpuszcza gorączkę w stygnące trzewia
kropla po kropli w schłodzoną rosę
spływa już ciepło zaczyna śpiewać
 
wciąż układamy swoje wspomnienia
z zielenią patyny przykryte mgłą
leżą na półkach w różnych odcieniach
puszyste gołębie podobne snom
Jaro, 19 december 2013
 
 
promienie głośno zagrały złotem
płonące smyczki  na ścianie nieba
zmieniły ciszę w tańczącą grotę
uśpione zmysły w szumiące drzewa
 
popękał kamień z szarych przełęczy
rozmyty miękkim dźwiękiem wiolonczel
zapadł się w błękit z barwami tęczy
rozsiewa chóry w podniebne pnącze
 
wejdzie po ścianach gotyckiej wieży
gdzie umysł wybije się ponad czas
z okrzykiem zdobywcy który uwierzył
że już się styka z krzywizną do gwiazd
 
tu inne nuty i mroźne siły
ze szczytu widać nowy widnokrąg
wtedy zobaczy że się pomylił
spoglądał tylko przez jedno okno
Jaro, 8 december 2013
tak się w grudniu zapatrzyło
a wieczorem siana słaniem
że fiu fiu 
zadziwiającym w świecach
bo gdzież nam do wyznania
kiedy pierwsze gwiazdy
od fiu fiu 
kiedy nocą było  
tam fiu fiu
no i co się ziści
miękkie i czerwone
grube palce z karpiej ości
zbyt fiu  fiu 
ciepło będzie
wejdzie przez komin
w skarpety
tam fiu fiu
tylko jak się zmieści
w  oczy zdumione
aż fiu fiu