Jaro, 6 december 2013
Pytanie -
czy poławiacze pereł rzeczywiście mają rozedmę
nie odstrasza, żeby mieć choć jedną, 
jak łza zanurzona pod wodną podszewkę.
Cena nie gra roli.
To parcie do przodu z ciśnieniem, 
które tłoczy krew do gałek ocznych,
by mogły spojrzeć przez morską toń,
aż wszystko zniebieszczeje.
Zapadanie w błogość.
 
-Wszystko rodzi się z grzechu przegadania
-rzekła dziewczyna  i  szybko zrobiła plum.
Jej cisza rozciągała się,  wbrew rozsądkowi,
coraz głębiej, aż do zielonej pomarańczy, 
na samym dnie.
 
Tam słyszano
- Jesteś, a już byłeś, znikasz; - w samotności niewiele znaczące,
podnoszone szarym piaskiem, który niepotrzebnie wirował.
Czymże są  jego ziarna, które dopiero za poświęcony czas zrodzą nowe łzy morza.
Niekoniecznie prawdziwe.
Jaro, 1 december 2013
W takie ciężkie, pochmurne dni,
gdy niebo prawie się kruszy,
 uciekamy w lunaparki, 
w zapomniane kąty duszy.
 
 
Wtedy wynurza się z cienia, 
ten niebieski zeszyt w kratkę,
gdzie na polu rosła grusza,
 a ty siedzisz w sadzie z dziadkiem. 
 
Są czereśnie tak czerwone, 
 takie teraz nie bywają,
 i w zapachu jabłek toniesz,
 których nie ma nawet w raju.
 
 
A na końcu są bociany, 
 stare gniazdo i topole.
 Za nim, tylko puch rozwiany,
 leci z wiatrem ponad polem.
 
 
Tam wciąż jesteś taki mały, 
w ręku trzymasz zeszyt w kratkę,
wraz z rysunkiem czułych krain,
są wspomnieniem z twoim dziadkiem.
Jaro, 26 november 2013
za pocałowaniem dupy wójta  wlazł i umościł się w szeregu 
samorodek złożony nałogiem za nim jest chudość a przed nim 
tłuszcz zalegnie na brzuchu jak kolorowa żaba amerykański sen
który będzie sprzedawał rozdziawionym gębom na odpustach
 
tak obieca im wszystko a oni wiernie zamerdają 
a gryźć się będą między sobą bez oznak niepokoju
amen
Jaro, 22 november 2013
zostawiamy za sobą 
błękit w podcieniach parkowej alei  
przytulone wzgórze z widokiem na rzekę
ze słońcem przenikającym twarze 
 
zielono nam z dotykiem na ustach
wtedy od słów wolimy spojrzenia
najbliższe zagubione w ciemności
jaskółki szukające gniazda w splecionych dłoniach
później już dalej
Jaro, 16 november 2013
ciemno sine zębodoły
niby oczy  błyszczą miedzią
trupi odór z mleka słodycz
twarde żarna cicho dzielą
 
pod podłogę nad sufitem 
pod tynkami  w głębi muru
wciąż się mnożą w cieniu skryte
zawiedzenia rosnąc z bólu
 
dni tygodnia w szarych cieniach
gdzie uwiera  cisnąc krzywda
aż  gorąco w pot zamienia
kiedy skończył się czas wyznań
 
przyszły żywić zniewolenie
stanąć ością w suchym gardle
kiedy całe szczęście sczeźnie
głowa będzie czczym imadłem
 
tylko ciężar z pustym środkiem 
wyrwie kartki z kalendarza
na kolanach w gorzkie noce 
o śmierć w ciszy szeptem błaga
Jaro, 17 october 2013
mogłaby dać z siebie więcej 
na rękach nosić kaczeńce  
z zapachem ukrytym w mroku 
przyjść  z cichym  odgłosem kroków
 
raz pocałować nieść w ciszę 
której dzwonienia nie słyszę
ten krótki czas płynnie scalić
ostatnim spojrzeniem z oddali
 
spamiętać ważniejsze lub mniej
wiosenne dni jesienny śmiech
małe szczęścia które polecą
w kroplach rosy z piękną kobietą
 
jednak zimna woli ciemność 
wisi z kosą już nade mną
dzisiaj to tylko przystanek 
ale znów przyjdzie nad ranem
Jaro, 7 october 2013
z sercem na dłoni pobrzmiewając w zaułkach
allegro non molto wdzięczy się gitara
tęskniąc przez usta wypływa słodka krówka
ciągnący zbyt długi wytwór jego starań
 
nie słychać go w gwiazdach na szklanym suficie
gdzie  trzydzieste piętro wieńczy wielki taras 
wiatr zabija dźwięki niesie tylko wycie 
jego głos za miękki za słaba gitara 
 
julia nawet nie wie że tam w dole wieży
on śpiewa piosenki wyznaje jej miłość
jest tak niedzisiejszy że nie chce się wierzyć
tylko na nią spojrzał i to wystarczyło
 
płatki śniadaniowe kupiła w markecie
zdrowo się odżywia dla ducha i ciała
na nich smaczny chłopiec uśmiechnięte dziecię
taki się nie trafi smutno powiedziała
Jaro, 17 september 2013
 
- Dzień jak co dzień - mówię sobie, 
gdy otwieram rano oczy.
Sen był ciemny, tak jak w grobie.
pustka, nicość, brak uroczysk.
 
- Nic to - mówię sam do siebie;
- jeszcze wróci, będę marzył.
 Będę śnił o białej mewie,
o wieczorach, ciepłej plaży.
 
- Takie proste sny są lepsze,
nie sprowadzą niepokoju,
a złe myśli na zawietrznej,
pozostawią wśród pozorów.
 
Mewa wejdzie pod pierzynę
i zobaczy, gdzie to „kroczę”.
Wtedy spiszę ciepłym rymem,
już kolejne, z lekkich zboczeń.