9 november 2021
9 november 2021, tuesday ( Sportowa niedziela )
"Całe to istnienie to jeden wielki mind-fuck".
A teraz rozmowa ze zwycięskim plemnikiem.
- Jak pan się czuł podczas tego biegu?
- Z początku byłem nieco zdezorientowany.. nie za bardzo wiedziałem co się dzieje. Wiesz jak to jest. Śpisz sobie smacznie w lewym jądrze, aż tu nagle ktoś wpada do pokoju i krzyczy „cycki na horyzoncie!”
- No tak, Promocja komórki jajowej na wspólne wyjście do świata zewnętrznego nie trwa zbyt długo...
- Człowieku! Miałem 3 nanosekundy żeby wyskoczyć z pidżamy i stać się samodzielną, autonomiczną jednostką...
- Wszystkich was było blisko 500 000 000, który etap biegu był dla pana najtrudniejszy?
- Z pewnością wyjście z progu... no i powrót przez gardło, tam było trochę przepychanek, wiesz, z tymi strajkującymi z Partii Mało Ruchliwych, aha no i ostatni wiraż na odbycie...
- To prawda! Miał pan niesamowity finisz, podobno utrącił pan główki dwóm chojrakom i cały czas siedział na ogonku rywalowi...
- Tak było? A tego nawet nie pamiętam... ale kojarzę, że gość przede mną w pewnym momencie zatrzymał się i zaczął walić swojego konia. To było dziwne. Gapił się na napływający tłum i krzyczał coś w stylu „och! Rozjedźcie mnie wy zuchwałe skurwysyny!”
- Pojebana akcja!
- No kurwa, bez dwóch zdań...
- A jak pan już dotarł do mety?
- Pamiętam jak wbiłem główkę w miękką, puchatą podusię... aż przyszedł sen.
- A potem?
- A potem znów obudziłem się w lewym jądrze.