28 january 2014
kilka faktów
kilka faktów o śniegu podobno zwyczajnie inny stan skupienia wody
chociaż ja w to nie wierzę, inny stan skupienia to jest jak
czytam te dyskwotacje quine'a śnieg jest biały jest prawdziwe
wtedy i tylko wtedy gdy jest faktem że śnieg jest biały, całe
szczęście rzeczy łatwe poezja, chociaż przyznaję coś tam czytałem
tomek na tropach yeti potrafili śnieg zgarniać z yeti latyfundiów
topić w menażkach, nie wiadomo czy to jest przyczynowo powiązane
weźmy te tęcze na mokrych plamach oleju samochodowego benzyny
na asfalcie chyba nikt nie powie paliwa kopalne jakoś cokolwiek mają
wspólnego z okrasą nieba latem między słońcem a deszczem
dodam śnieg też po jakimś czasie potrafi być szary od żużlu węgla
koksującego moi sąsiedzi wyrzucają na drogę z której za trzysta
lat będą wchodzić do piwnicy z napisem kowalscy, albo żółty od
syfiarzy psów po których powinno się zamalowywać białą
olejną,tak panie quine idę na narty, autobusem
pod dębowiec 600 mnpm mijam parapeciarzy armatki madafakes śnieżne
nie będę po tym jeździł wsiadam w srebrny wagonik polskik kolei
linowyk z napisem do ochłodzenia klimatu tysiąc metrów wyżej
wylinka później bardziej szczegółowo.
wiadomo
śnieżno białe. majty trójkąta stoku sahary gołym okiem ze skylabu,
upojne weekendy hubble'a bo ileż można odwieczną wędrówkę spektrum
galaktyk w ślimaczym tempie światła, przynajmniej czasem tą grubą
dziewuchę jak robi szpagat nad miastem, zdziwiony
kropką mnie na szczycie nou łej hozey na głowie mam gogle carreras
wysączymy ją z piersi i z pieśni czerwonej narty pandy
beduina śniegu stoję powiedzmy niczego się nie boję mam w kieszni
naboje porażony początkiem sezonu jak bardzo jest kurde no stromo
nie wiem czy dam rady kiedy się pode mną osypuje cały plastik
uchwytów od ścianki pewnikiem pochowany pod ściegiem, w dali mesa
miasta, od muldy do muldy, powoli dociera będę żył zgrabiałą
macką obcego sypię drobnymi gnomom, rękawicą grzecznie zrzucają
nawisy prawdziwego śniegu z nocy skrzydeł orczyka, kiedy nie ma
frekwencji bieresz go między nogi trzymasz
jedną niedbale drugą kijki, wyrwie cię za mocno linka aus stahl
nadludzie tacy jak ty praktycznie wisisz mówiłem jes stromo
panie z całym anturażem we wspomnianych wagonikach srebrem pklu
nanizane w lewym górnym rogu zcykane cykają ci zdjęcia żeby
zapomnieć o zawrotach przełykają ślinę przygody odetkać ciśnienie
w uszach przejdą pięćset metrów do schroniska rozglądając się za
szerpami, tlenu wystarczy na cztery razy kotlet naprzeciw starego
pianina na którym czasem grywam wolną ręką dobra no to nara
wracajcie w doliny do katosów do wawki
sam na pustyni wiatru rozbujani derwisze podnoszą kwestie sufizmu
nie zwracam uwagi trzeba uważać nie wyrypać się nikt nikogo tutaj
nie szuka, czasem można wpaść między oka bawełny w głębiny ryftu
szczęściarze toczą się po wierzchu pod samą wielką taczkę, tam
gopr niekiedy na nich czeka, pechowcom zostaje prokrastynować aż
ich wypluje po jakichś dwóch tygodniach ale przynajmniej zawsze
przy samym pianinie zmizerowanych coś bełkocą o supremacji białych
ok, zmysłowych doznań nad wiedzą ciupią minorowe gamy na cztery
krzyżyki i ja tam byłem
http://www.gorpol.pl/foto/2706_d.jpg