Poetry

Deadbat


older other poems newer

26 may 2014

Słodki letni poranek

Wstałem
Jeszcze mi się to zdarza
jak oddychanie
jak chodzenie za potrzebą
jak nerwowość i stres
jak pośpiech
jak bycie wstrząsanym
torsjami sprzecznych emocji
radości rozpaczy
jak każdy

To co mnie wyróżnia
śmiech w pustym grobowcu
(gniew stąd aż do granic
rozkosz i ból na dnie)

Obskurny szary
betonowy posąg
nagi

Dziś
ktoś słowa pozbawił jakichkolwiek znaczeń
posłuchaj to moje bezwolne gdakanie

ktoś zabił całą niedojrzałą wiarę
sam w cieniu nóż trzyma wciąż przy moim gardle
kiedy ja jak derwisz wciąż szaleńczo tańczę
do pierwszego zachwiania potknięcia upadku
zanim to się stanie
spójrz
jak wiele może się jeszcze zdarzyć
(Tutaj gdzie Bóg menueta wciąż tańczy
z Szatanem)

zegar
bije

Tak wiem
nie powinienem tak
czuć
Tak wiem
nie powinienem tak
myśleć
...

zastanawiać widząc kolejną na pustyni studnię
czy jest choćby mętna kałuża na dnie

Lecz to może jedyna forma życia
jaka mi dziś pozostaje






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1