27 december 2019
Przybyłem milczeć
Przybyłem milczeć
a głos zabieram choć szeptem
Przybyłem aby być posłuszny
a czasem idę za swoim sercem
Miałem być ślepy na prawdę
a patrzę i widzę naszą brzydotę
Świat mówi codziennie patrząc prosto w moje oczy
Tu nic już nie może się wydarzyć
A ja się śmieje do łez
Wiem dobrze
Nie jestem doskonały
Nie jestem dojrzały ani nawet dobry
Jestem krzywym brudnym paluchem
skierowanym gdzieś indziej (na księżyc na słońce?)
Dumny jestem że istnienie mnie wezwało
dlatego z szacunkiem odmawiam bycia tobą
Nie czuję tak jak ty
Nie rozumiem ciebie i nie zrozumiem
jak ty jestem wiecznie zmiennym fenomenem
Jedynie teraz siebie mogę poznać
i niewiele zrozumiem zanim przeminę
Ale kwiat wzrasta nim zwiędnie
i nie zna przyczyny
Nie potrzeba rozumieć by się cieszyć
radować się i kochać to stany
nie rzeczowniki
Uczyć się pragnę żyć w zgodzie z sobą
nie depcząc kwiatów swej duszy
nie nienawidząc i nie będąc chciwym
ani się niczym nie niewoląc
Po to
żeby nie deptać
i nie zabijać
ciebie