28 november 2020
Moja grafomania
Nie piszę słów
składam tylko wyrazy
wyrazy myśli uczuć znaczeń
upadłych i zamkniętych w sobie
jak ja sam
wyrazy gniewu żalu i ubolewania
czasami przekornej radości sprzeciwu na rytm i rym i formę
na świat a w nim na siebie
na to co mogę zmienić a czego nie mogę
nie aspiruję do żadnej etykiety
nawet ta człowiek zda mi się za dużo
jak każdy milczeniem jestem wpatrzonym w ogień
niekiedy wpadam w tory życia znużony przydługą podróżą
spopiela mnie czas zabijają myśli
i gniew niestrawiony
Wszystko to złudzenie
prawdziwe życie czasem mi się przyśni
Lecz ileż będzie można jeszcze śnić na jawie
przecież kimś innym pragnąc sobą jestem właśnie
dlatego prawda każda jest zarazem fałszem
Wzór gubi się i rozpada w chaos
Upadłe anioły nie zbierają poziomek
Świtu różany przedświt podsuwa marzenia
Nadzieja w barłogu agonii ciągle nie chce skonać
może odnajdę kiedyś siłę by skrócić jej cierpienia
Oto czemu trwać tak muszę
jak wpatrzony w przyczynę skutek
obserwując beznamiętnie
pożerającą mnie niczym wstydu płomień
te chwilę