17 october 2020
Bez Boga bez sensu
Michael Miller napisał: "Sens był zawsze , bo Bóg uprawia sensem, Bóg jest I był I będzie zawsze, Bóg jest wieczny, to znaczy sens jest wiecznym, można powiedzieć że Bóg jest Sens"
To przekonanie jednak ma słaby punkt dla mnie - zależy od posiadania wiary w istnienie Istoty Wyższej, ponieważ bez tej wiary sens a raczej samo pragnienie posiadania celu w czymkolwiek jest wg mnie tylko jednym z pierwszych "wynalazków" ludzkiego umysłu i jego właściwością płynącą ze sposobu w jaki myślimy i funkcjonujemy. Stanowi podwaliny budowania rozumu. Czy więc "sens" ma sens, czy po prostu nie potrafimy wyobrazić sobie funkcjonowanie jakiegokolwiek rozumu poza wszelką poprawnością ? Czy inaczej mówiąc wykluczając z myślowego modelu Ponadczasową Osobę to Chaos jest w czymkolwiek gorszy od Porządku? Bóg ukochał Kosmos. A więc także Ciebie. Tak naucza Kościół. A może Kosmos wcale nie jest antagonistą Chaosu, lecz po prostu jego chwilową postacią, ciążącą niczym fala do morza z którego się wywodzi. Czy to wytłumaczenie nie jest prostsze? Czy takim będąc jest przez to właściwsze i bliższe prawdy? "Niestety" każde wytłumaczenie samo w sobie żeby było właściwe musi być w jakiś najczęściej konkretny sposób "sensowne", więc siłą rzeczy gaszę teraz ogień benzyną :)) To przez moją ograniczoność i płynącą z nich ignorancję i głupotę. Dlatego właśnie szukanie sensu sensu nie ma sensu, podobne jest do atakowania tratwy na której w każdej chwili płyniemy i która daje nam ocalenie ponieważ z chwilą jej zniszczenia w sposób konieczny przebijemy się do lustra morza (Chaos) w którym przecież nie możemy istnieć jako istoty które znamy z luster i to ona pozwala nam przetrwać tą chwilę i doczekać następnej w której poprzedniej będziemy najczęściej zaledwie mgliście świadomi, Nie dostrzegając natomiast jak się zmienia a my wraz z nią buduje się w nas poczucie koherencji dając pewność siebie, swoich czynów, przekonań i chociażby sensu dalszej egzystencji. Dlatego też prawdziwy ateizm uważałem zawsze za największe wyzwanie w kwestii wiary, jakie każdy człowiek może przed sobą postawić. Bez Boga sens to zasób, który powoływany jest do istnienia przez człowieka celem "zrozumienia". Świat jaki mnie dzisiaj otacza wydaje się mi tak właśnie coraz bardziej rozumieć takie pojęcia jak "sens" czy bliżej "prawda", ponieważ uznał, że jeżeli są wytworami człowieka to człowiek może je także celowo formować, definiować w poszczególnych przypadkach, czy to modelu życia, czy to płci czy jakiegokolwiek innej prawdy czy sensu np. sensu życia właśnie, nie tylko sobie i na własny użytek ale obecnie szczególnie łatwo także nieraz w postaci całych pakietów przekonań można je zaszczepiać masowo innym ludziom. To wszystko przecież pewna umowność, konsensus czy na wzór pana Locka "umowa społeczna" prawda? Niestety u podstaw budowania wielu przekonań mogą ostatecznie stać nie tylko przekonania płynące z czyjegoś rozumu i doświadczenia życiowego, lecz także niekoniecznie korzystne dla rozwoju całego gatunku np. banalnie - ogólnoludzkie pragnienia zysku, zwiększania własnych wpływów i władzy. Utworzeni w ten sposób "zombie" czy też ich "nosiciele" niosący dalej te przekonania i całe ich systemy stają się trochę niczym systemy komputerowe zarażone wirusem będącym w stanie redefiniować cały zastany porządek w sposób niemal niedostrzegalny dla nosicieli, którzy będą je rozpowszechniać na zewnątrz i umocowywać we własnej rodzinie tworząc z własnych dzieci dopiero prawdziwie przekonanych ich wyznawców, nieświadomych propagatorów i głosicieli, czy wirusy te podane będą w otoczce i opakowaniu nazwanym religią czy np. nauką czy jakąkolwiek filozofią nie ma funkcjonalnie większego znaczenia, hackerzy stają się inżynierami społecznymi pracującymi usilnie w celu stworzenia społeczeństw nowego typu... poleciałem. :) Wnioski a raczej konsekwencje tego mogą być dla Człowieka także straszne. To może być także Piekło. Cała nadzieja więc w Miłosierdziu i Opatrzności Bożej, ponieważ taka nasza niekontrolowana „naturalna” ewolucja przekonań i „prawd” może ostatecznie wyeliminować nas jako gatunek o stosunkowo wyjątkowo rozwiniętym mózgu z dalszego podstawowego współzawodnictwa biologicznego jakim jest przekazywanie genów kolejnym pokoleniom. Śmierć kończy wszelkie rozważania. Zakończę więc bawiącym mnie truizmem: Tam przecież gdzie nie ma żadnego rozumu nie może być także żadnej racji.
Ech...