RM, 9 may 2010
U murphego jestem dzisiaj 5B.
Żaden system nie pozwala mi przewidzieć
jaki symbol otrzymam jutro, pojutrze
i w każdy kolejny dzień powrotu
do mieszkania na Norskiej, do którego
mam coraz dalej, jakby miasto było
pompowane na gumowym baloniku,
a mnie ktoś bezboleśnie strugał
tępą żyletką czasu.
Tramwaj 23 wybiera objazd.
Barman wybiera niskie blondynki.
Ja daję się wciągnąć w rozmowę,
jak cytryna w tequile.
RM, 9 may 2010
Ta jedna kropla potu spływająca po nagich plecach
jak po gładkiej powierzchni szklanego kieliszka
jest jedyną czystą kroplą w piekle, które sobie urządzamy.
Pachniesz luksusową. Pory twojej skóry wydzielają
kwaśny smak. Zlizuję bezczelnie, zanim barman
zamknie ten bar, zdążymy się urżnąć.
Delikatnym ruchem zgiętego palca wskazującego
wyciskam z ciebie ostatnią kroplę zniecierpliwienia.
Pragnienie jest już bardziej bólem, my jesteśmy
już raczej wrogami, a podniecenie napiętą
żyłką na skroni, bliską zerwania.
RM, 3 may 2010
Na Vaclavske Namesti
uśmiechnięta kobieta podchodząc,
pyta na co mam ochotę.
Nadkładam trzydzieści minut,
ale unikam schodzenia pod ziemię.
W metrze radio tylko szumi
słowami rozgniecionymi na pył.
Na końcu każdego wagonu skóra przesiąka
intensywnym zapachem porannego potu.
Odbijam się od punktów dużego miasta.
Od kobiety, która dokarmia wszystkie koty
na ulicy Kosickej. Od mojego project managera
i jego podszytymi pod wargą słowami:
"klient jsou ty cisla na nasim vyplatnim pasku".
Na Vaclavske Namesti
uśmiechnięty mężczyzna podchodząc,
pyta na co mam ochotę.
Wypełniam się tym miastem po brzegi.
Prędzej czy później pęknę,
albo zwymiotuję
RM, 3 may 2010
w oknie na Bulovce przegląda się Praga,
absurd europy, ptaki nie dokarmione
unoszę się tramwajami jak Sindbad
nad miastem tysiąca nieprzespanych nocy
znowu nie odebrałem reszty w kasie
i pojechałem metrem w drugą stronę
po dwóch miesiącach odbijania się
od szyb wchodzę przez nie do środka
RM, 3 may 2010
1.
W ciągu ostatniej godziny upłynęło zaledwie 10 minut.
Czas rozciągnął się jak guma do żucia. Przykleiłem się
Zwabiony jak mucha do żółtego lepu, słodkiej imitacji.
2.
Nie zdążę dobiec wszędzie jednocześnie.
Lepiej więc tylko metr, ale centymetr po centymetrze
Kalkulować swoją niby drogę do kolejnej gospody.
3.
Gdybym wyszedł kiedy krew była jeszcze ciepła,
Zdążyłbym na kolację. Praga nocą przy prędkości stu
Czterdziestu kilometrów na godzinę zamienia się w błysk.
4.
Życie przy prędkości stu czterdziestu kilometrów
Na godzinę odbite w szybie taksówki wydaje się
Bezpieczne i ciepłe jak okładka czeskiego playboya.