jawasen, 28 april 2010
Na przegubie szczęścia
jarzmo przypadku
myśli grzęzną
w otwartych ranach
dobrą stroną dziurawych kieszeni
jest umiejętność
puszczania w niepamięć
ale to jedyne dobro
choć i tak
nieosiągalne dla żywych
unosząc powieki po raz pierwszy
nie ujrzałem zakrwawionych pasiaków
słuch nie zawisł na słowie - halt!
jęk gwałconych więźniarek
nie zwiastował mojego poczęcia
dzień urodzin
mogę nazwać szczęśliwym
czas drąży korytarze
w których
gubią się
spóźnieni o miłość
14 sierpnia 1968r o piątej
klepsydra rozpoczęła przemianę piachu
w piach
jawasen, 28 april 2010
Z perspektywy Jowisza
świętojański robaczek
jedyny być może
na bezbrzeżnym rynku wszechświata
przedmiot sporu
w cieniu chłodnych galaktyk
gdyż chłód zaciera ślady materialnych pragnień
aniołowie rzucają losy
tłum chętnych niezgrabnie macha skrzydłami
trącając kurz nieba
- jeśli akurat patrzysz
serce bije mocniej
na widok spadających gwiazd
raz na sto lat - jeden
może przytulić do szmaragdowej piersi
niematerialną głowę
raz na sto lat
ujrzeć wschody i zachody mocarstw
w świetle wschodów
i zachodów słońca
wypełnić ucho ludzkim tętnem
dostrzec powietrze wirujące w płucach istot
coraz bardziej
niepodobnych do siebie
a wszystko żeby nie tęsknić
za dniem myszy lamparta stokrotki
serenadą zakochanych wielorybów
grillem na działce przechadzką
po krecim tunelu
gdzie ciemność jest
światłem
mierząc bliznę po cesarskim cięciu
(chiński mur)
między wódką a zakąską
topić skrzydło
w poezji dziewczęcych bioder
nim czas
już czas
żeby nie tęsknić
żeby tęsknić...
jawasen, 28 april 2010
martwej naturze
Lilie adorują
gliniany wazon
jest to król państwa
w którym mieszczanie
nie depczą ułamanych traw
nie dochodzi stąd jęk
miażdżonego sumienia
bezdomność – wyraz obcy
brzmi zbyt ludzko
więc nie znajdziesz go
w żadnym cywilizowanym słowniku
głód tli się w popielniczce
lecz bardziej przypomina ofiarę nałogu
i niebawem zgaśnie
Gdyby tak
zdmuchnąć z umysłu
warstwę kurzu
i na czystej ziemi
odtworzyć choćby jeden
liliowy sen