Robson, 16 december 2010
Weź obcęgi.
Wyrwij język.
Wsadź do słoja.
Zamknij gnoja.
Lepiej mówisz milcząc.
Robson, 10 november 2010
Gdzie jestem?
Zapytałem, gdy się obudziłem.
Bo miejsce to było przerażające.
Zmysłami odczuwałem gniew i nienawiść.
Nikt nie odpowiedział.
Szedłem ulicami. Zmuszony do patrzenia,
bo nie miałem powiek.
Zło wypalało mi wzrok, a ja patrzyłem,
bo nie wiedziałem co zrobić.
Czy to piekło?
Ze wzrokiem wzniesionym ku górze.
Czekałem. W nadziei.
Niemy krzyk ciszy.
Rozdzierał mnie od środka.
I strach zakrył mnie swoim płaszczem.
Zrozumiałem.
Otworzyłem oczy na doczesność.
Robson, 7 november 2010
Krzyk ciszy wewnątrz mnie.
Bezwiednie szukam odpowiedzi.
Gdzie jesteś?
Czy w ogóle jesteś?
Niewiara w wiarę.
Brak przekonania.
Ja jak to samotne drzewo,
które rośnie przy rozstaju dróg,
gdzie liście z jednej strony są piękne i dorodne,
a z drugiej kontrast uschłych gałęzi,
gdzie dwie te strony wskazują drogę,
ale czy aby na pewno dosłownie?
Czy aby na pewno nie na odwrót?
Trudność decyzji.
Jeden krok.
W którą stronę?
Każda niezgodna z cząstką mnie.
Beznadziejność.
Bo nie wiem, gdzie jestem?
Kim jestem?
Czy jestem?
Robson, 4 november 2010
Czujesz jej obecność.
Nie widzisz. Wiesz, że jest.
Chłodny powiew powietrza na karku.
To uczucie w środku.
Chwyta za serce.
Motyle w brzuchu.
Czy to miłość?
Ona niespodziewana,
ona zaskakująca,
jedynie ona pewna w całym życiu,
ona miłością.
Ona Ci zatańczy,
swój danse macabre.