janek z-cygan, 16 november 2011
Ten zielony kamyk
przy niklowym krzyżu
co na targu od cyganki kupiony
To serce Kubusia Puchatka
co na szczęście mi darowane
I choinka ze szkła i lizaki
przy kubku z pachnącą świecą
I święty Krzysztof na kierownicę
nieudolnie w brązie odlany
I gdyby nie długopis co to pisze
ten karmazynowy
Jak szukał bym przyjaciół
mój Boże kochany
janek z-cygan, 16 november 2011
Ileś mnie nauczył
a ile nauczysz
gdy usta zamknięte
głośniej w serce biją
Podpatrzeć świerszcza
jak stroi skrzypce
i kropli deszczu
dać w kałuży błysnąć
Wszystko od Niego
za Twoją posługą
dużo by pisać
i uczyć się długo
Ile kaczek przeleci
ciągiem na jesieni
ile serc otwartych
swe losy odmieni
Wszystko od Niego
i wszystko wiadome
tylko garstka wiary
w pajęczynie za domem
janek z-cygan, 16 november 2011
Pięknie Ci dziekuję
za każdą linijkę
wizję przesłaną
prosto z Twoich myśli
Wszystko to chwytam
bo szybsze niż oddech
czy goście nie w porę
co byli i wyszli
Nie ustawaj w ciszę
za bramą nie chowaj
chłonę,biorę słyszę
póki jeszcze piszę
Owocować będę
i prozą i rymem
zanim myśl jak trawa
uniesie się z dymem
Dziękuję Ci pięknie
i proszę o jeszcze
każde słowo kocham
jak dzieciątko pieszczę
janek z-cygan, 15 november 2011
A u mnie za oknem
Zima w pełnej krasie
Mijają godziny
Znika las za lasem
W słońcu pola ulizane
Jak lukrowe pączki
Bielą rażą w oczy
Trwa ten wyścig z czasem
Wrony po pas w śniegu
Przycupnęły kręgiem
Dalej Wisła w lodzie
Piękna na potęgę
Rosochata wierzba
Jak strażnik samotna
Myśli o sukience
W aksamitnych kotkach
Brzozy nagie panny
Z łysiną w konarach
Niczym młode wojsko
Rzędami w koszarach
Wdzięczą się na pokaz
Przed zieloną sosną
Piękniejszym odcieniem
Niedługo odrosną
I osika strach swój
Z listowiem zgubiła
Już się boi wiosny
Będzie się wstydziła
Zawinięte w koła
Po żelaznej szosie
Umykają te chwile
Jak taniec po rosie
Im później tym bliżej
I czas się nie dłuży
Wśród pięknych obrazów
Do kresu podróży
janek z-cygan, 15 november 2011
Niełatwo się wyrwać z kartki papieru
Gdy serce jeszcze pełne atramentu.
***
Trudno na wskroś myśli przenikać
W otwartej jak krater wulkanu głowie
Miliony zdarzeń w ułamkach sekund
Siła istnienia po prostu człowiek
Tyle obrazów zapachów smaków
A ciągle nowe co rusz dochodzą
Żadna maszyna tego nie pojmie
Poza tą jedną ludzką głową
I bez serwisu części zamiennych
Tak naturalnie że nie do wiary
Poza rozumem żaden procesor
W naszym pojęciu nie dałby rady
I jeszcze jedno co nas wyróżnia
Oby na zawsze że wspomnieć muszę
Piękne maszyny a wewnątrz próżnia
My jeszcze mamy serce i duszę
Ten kto to pojmie zmieni się nieco
Rozumnie spojrzy i nic nie powie
Odejdzie nagi gdzie gwiazdy świecą
Dostając więcej niż jako człowiek
janek z-cygan, 15 november 2011
Sen jak piskorz
wślizguje się pod powieki
broniącej się jak dziewica
co w końcu z przyjemnością ulega
myśląc że to on właśnie
a to życie w potrzebie
walczy o swoje
janek z-cygan, 13 november 2011
Wszystko co piękne
niech cieszy swym kształtem
co niepojęte
do odkryć nakłania
traktując życie
na serio, pół żartem
przed każdym - Po
refleksję odsłania
zasiej się maku
w głupców rozmowie
niech świat upiększą
przykładem w tobie
janek z-cygan, 13 november 2011
O jedną decyzję daleko
bywamy
O jedną decyzję dalej
zostajemy
O jedną decyzję bliżej
być może
O jedną decyzję lepiej
czy gorzej
janek z-cygan, 13 november 2011
Żyje się chwilą
ot całe życie
i wszystko milknie
będąc w zachwycie
Żyje się chwilę
po innych moment
i przed innymi
w przelotach komet
janek z-cygan, 4 june 2011
(dla tych co wyjechali )
Szeptał kos do kosa
Cóż gdyby nie rosa
Wszak dżdżownice żarcie kosie
Żyje tylko dzięki rosie
Widzisz tak to bywa kosie
Czasem zagra deszcz na nosie
Wtedy rankiem nie ma rosy
Taki los miewają kosy
Wtedy w całej swej tęsknocie
Siądzie kos na żywopłocie
Gdy w pobliżu nie ma kota
Pięknie śpiewa o tęsknotach
Kiedy kosa ktoś przygarnie
Będzie śpiewał mu figlarnie
I bez względu czy jest rosa
Przyjaciela ma za kosa
Będzie cieszył jego ucho
Czy też w deszcz czy gdy jest sucho
Widzisz mój ty drogi kosie
Czasem zagra los na nosie
Twój przyjaciel za potrzebą
Gdzieś nad sobą zmieni niebo
Chodź z tęsknoty zmarszczy lica
Tobie śpiewać do księżyca
Wtedy zmienisz Dur na mol
A przyjaciel?
Będzie tęsknił za tym płaczem
Tobie jednak pozostanie
Ten po rosie taniec