Poetry

gabrysia cabaj


older other poems newer

21 may 2016

Jeż w rękawiczkach

Coś by się chciało, albo kogoś uratować, 
choćby jeża,
który był w kanale nie wiadomo od kiedy,
o suchym pyszczku -
bierze się więc jeża ostrożnie, z włosem,
jak kulę nieszczęścia
i mówi do niego: tu tu, do ogródeczka,
pod okap,
pod paprocie.
 
Nieba chciałoby się przychylić, żeby tylko
napił się z pudełka,
żeby jadł z ręki, spojrzał choć raz człowiekowi
w oczy oczami jak czarne perły.
 
I podgląda się, czy kula będzie żyć,
czy się rusza -
co i rusz podchodząc -  aż nagle go nie ma.
 
Od tej chwili wiadomo -
jeszcze w zagąszcz patrzy się długo,
czy liść jaki drgnie, 
cień może przemknie...


.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1