Poetry

Jacek Sojan


Jacek Sojan

Jacek Sojan, 11 november 2012

lingwistyczne zakupy w promocji politycznej

kupił szynkę chłopską
ciekawe z jakiego chłopa
mazurskiego małorolnego
czy górala

kupił cygański boczek
cygan był tłuściochem
...


kupił podwawelską
w ramach akcji kryzysowej
masarnia w smoczej jamie
produkuje kiełbasę

pytanie
skąd biorą dziewice na paszę
jest naruszeniem tajemnicy
państwowej

Roleski ma powód do zmartwień
na rynku pojawić ma się
konkurencja
darmowy keczup Rostowski

jego cudowną właściwością
będzie spożywanie solo
bez chleba bez kiełbasy
(większości na to nie stać)

zgodnie z duchem ustawy
obowiązkowo
keczup Rostowski
ma być regionalny

wyłącznie polski


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 2 november 2012

świat w naszych rękach

podobno miłość
jest ślepa
dlatego potrzebuje rąk

pierwszy to zrozumiał to Hindus
wizerunek wielorękich bogów
wiódł do Kamasutry

księga wtajemniczeń
uczyła palce widzieć
dłoniom kazała stwarzać

miały kołysać jak ocean
budzić pragnienie i sycić

kochankowie mają być jak drzewo
w raju - karmiące wszystkimi owocami
bez zakazu
jak bór prowadzący
na polanę wytchnienia

gdzie miłość odzyskuje wzrok
i uczy się czytać świat
poprzez twarz kochanki
i kochanka


number of comments: 14 | rating: 7 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 29 october 2012

na facebook'u

- a ku-ku
tak tu miłość strzela z łuku
nie mam łuku ni dwururki
zatem kukam do twej dziurki
na facebook'u

na facebook'u same kuku
każdy siedzi w swojej dziurce
z której kuka strzela z łuku
robi co dzień se seppuku
a nazajutrz na facebook'u
słychać jakby nic
- a ku-ku


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 2 october 2012

stary komplemenciarz

hipnotyzer hochsztapler
patrzy na świat z uśmiechem
to cyrk powtarza i gra rolę klowna
nigdy arlekina
łzy dla dzieci i kobiet tak myśląc
woli nosić kamienie niż obrażać Boga
złym rysunkiem twarzy i nosi kamienie
aż światło je zamienia w kurz przydrożny
w klasztor

kiedy mówi pragnie od razu nawracać
wie już aby świecić należy się spalać
milczy tylko wtedy kiedy idzie w góry
pośród nich szczęśliwy jak kwarc promienieje
gwałtowności w słowach nauczył się tutaj
od górskich strumieni
miss świata to dla niego siedmiogrodzki pełnik
optymizm w nim utwierdza wielka perspektywa
przestrzeni - na chwilę tam czuje się wolny

niechętnie wraca do drzwi i stolików
zaczytane noce zamienia w aforyzmy o ludzkiej głupocie
że należy do ludzi upewnia się co dnia pośród swych słabości
składając komplementy wciąż udaje ślepca
sam przed sobą ukrywa że wierzy i kocha
te twarze ich maski i słowa skrzydlate

trudniej je oswoić niż jastrzębia sokoła
krążących nad ziemią skazaną na łowy
przez wzrok zachwycenia przez gest przez przypadek


number of comments: 8 | rating: 14 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 30 september 2012

Moja reduta

Nam czytać kazano Wstąpiłem więc na portal
Spojrzałem - stu poetów piało O do czorta
Awangardy wymoczków ciągną się szeregi
prosto długo daleko jak koryta brzegi
I widziałem ich wodza Przebiegł Piórem skinął
i tysiąc złociszów do kieszeni zwinął
Wylewa się spod pióra żałosna ramota
długą czarną kolumną jako lawa błota
posypana popiołem Jak sępy
czarne chorągwie poetów
na śmierć prowadzą zastępy
Gdzież jest ten co na świat brednie te wydawa
Czy dzieli co sam ukradł On rączki nadstawia
On siedzi na posadce lub posadki szuka
i póty będzie kukał aż sobie wykuka
Zmarszczył brwi - wiadomo - poeta
i tysiąc kobitek wnet leci Napisał
Wydawnictwo wyda lecz jutro na śmieci
Skinął Padają muchy od Niemna do Chiwy
Literacie zielony Grafomanie straszliwy
gdy Turków za Bałkanem twoje straszą beki
gdy myśli twe spływają gdzieś w paryskie ścieki
ja jeden mam odwagę szydzić i urągać
Koronę samowładcy z twojej głowy ściągam
i swój porządek znaczę - kto mówić ma
kto słuchać Więc stul pysk poeto
I nie pluj do ucha


number of comments: 11 | rating: 15 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 23 september 2012

canzona

zeszli się goście panny młodej
młodość okrywa biały welon
pod nim rumieniec walczy z lodem
i zimna wódka już na stole

lecz kim jest młody pan nikt nie wie
w złotych sygnetach jego imię
przy stole sami obcy ludzie
matka jak kamień brat nie przyjdzie

podobno gdzieś jest raj pan młody
zawiezie ją tam mercedesem
dał jej pierścionek brylantowy
i zaraz schował go z przekąsem

mówiąc że zguba grób fortunie
szczęście najlepiej trzymać w sejfie
szczęki ma mocne mocne dłonie
bać się czy w nich się schronić lepiej

do Raichu wywiózł i w Hamburgu
sprzedał do domu publicznego
uroda młodość to przekleństwo
dla klientów czas miesiąca miodowego

jeśli jest Bóg co stworzył pszczoły
i słodycz im nakazał czynić
zsyłając śmierć - z domu niewoli
niech ją wywiedzie uszczęśliwi


number of comments: 6 | rating: 6 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 19 september 2012

przy samowarze

czarownica w samowarze
czarująco nas czaruje
czaj się czai w filiżance
czas wyczaić co paruje 


częstowany czuję czarta
w oczach czad i czary-mary
nagle w uszy war się wlewa
- nie zasypiaj dziadu stary

nie - bo chociaż dziad to młody
nadal chce się znaleźć w niebie
rozebrała mnie herbatka
teraz ja rozbiorę ciebie


number of comments: 17 | rating: 18 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 17 september 2012

ja Kain

I


Pieśń Abla

Dzień przewodnik złotorogi śpi
strudzony za źdźbłem trawy Na trawie
owczy ser bieleje Na niebo
sypią się okruchy

Ogrzej się nocy w żywej wełnie
i zdejm zmęczenie z ramion brata
Z nasion radości traw spoczynku
płomienny kwiecie rośnij
rośnij

Z dłoni przemożnej pokrzepiony
w dłoń obronną oddaję swój pasterski kij
Daj bratu sen spokojny
Bądź pochwalony w rannej rosie
Bądź


II


ja Kain zabiłem Abla ja Abel
Nie mogłem znieść jego promiennych oczu
braterskich rąk które moje wiązały tak długo
Miałem złe sny zawsze byłem zmęczony i rozdygotany
gubiłem się w myślach nic mi się nie udawało
a on tak często śmiał się musiał śmiać się ze mnie
zwłaszcza kiedy był sam i leżąc w cieniu gapił się
w niebo Cieszył się byle czym tak był głupi
że gadał z owcami a te chodziły za nim
Zadręczał mnie pytaniami ta troskliwość
nie była prawdziwa przecież był taki beztroski
Kiedy patrzyłem jak spał lekko z pogodną twarzą
modliłem się o piaskową burzę
żeby raz mogła zakłócić ten spokój ale nie
spał tak mocno nawet kiedy lwy ryczały
w pobliżu a ja gryzłem palce by nie zmrużyć
już oczu do rana On spał ja czuwałem
czuwałem zawsze Zabiłem byłem mu pośmiewiskiem
i chciał mnie upokorzyć Do dziś
dusi mnie w gardle i pieką oczy
gdy wspomnę zimny wieczór pilnując stada
rozpalaliśmy ogniska
Widzę jeszcze wysoki płomień liżący gwiazdy
słyszę jak syczał i trzaskał Obok
siedział Abel musiało mu być gorąco
zdjął sandały i kaftan był dumny i zadowolony
patrzył daleko niewidzącymi oczami
Wolał nie widzieć jak męczę się nie mogąc
rozpalić suchej trawy tliła się tylko
dymiąc Krztusiłem się w rozpaczy
zasypywałem chrustem każdy blady języczek
jaki ledwo się ukazał chłód zgrabił mi palce
nie mogłem w nich nic utrzymać
Chciałem już iść po rozpaloną gałązkę
niechby sobie nawet coś pomyślał
ale on zaczął śpiewać
Pustynia pomrukiwała dookoła truchlało
w piersi kiedy patrzyło się jak te diabelskie
ślepia krążą blisko a on drwił ze mnie
Z początku nie wierzyłem zgarbiony
aż przysiadłem z klęczek Miał miły głos
teraz donośny wieścił coś triumfalnie
że nawet ja zawsze jąkający się ze ściśniętego
gardła wyrzuciłem straszliwy krzyk
że wzrok mi odjęło rozdarło mi płuca
jęcząc złapałem gruby korzeń
ale on śpiewał dalej czułem się unicestwiony
Już nie ja ale coś ciemnego i dławiącego
rzuciło mnie w jego stronę Ucichł
tak nagle
Cisza osaczyła mnie jeszcze groźniejsza ale
to przeklęte oblicze w którym przeglądała się
moja nędza znikło też nie leżało nieznane
nie nie dotknę tego co mi tak urągało
trzeba się przed tym ukryć przed wszystkim
co przypomina zostawię pójdę daleko
ta cisza zgasły śpiew
ja Kain zabiłem Abla ja Abel
aby Kain mógł żyć


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 2 september 2012

trucizna

motto:"Gdzie kochać nie można, tam należy mijać!"
F. Nietzsche


ma twarz kobiety z pretensjami
sączy jad powoli zawsze przy śniadaniu
tak bardziej jest skuteczna

po jęczącej nocy poranek bywa wrzaskiem
poeta ostrzegał - czy śpiącego
można zbudzić grzecznie
retoryczny zwrot
świat z ptakami psami tramwajami
przekrzykuje się nawzajem
ale wszystkich zakrzyczy właśnie ona
z trucizn największa i najsłodsza

przy niej jerychońska trąba
to zaledwie trąbka ułana wrześniowego
na chwilę przed wiecznością

próbowałem się uodpornić
czytając miłosne sonety Schakespeare'a
wiersze Buonarottiego zwanego Michałem Aniołem
poznawałem 12 tez o miłości
Bogdana Zdanowicza
który zapewniał
że o filozofii nic nie wie
i powtarzałem za nim w amoku:
jeżeli dzisiaj nie ja
- niech cię kocha pies

daremnie
trucizna nie zabija
lecz uzależnia
jak poezja heroina wódka wino

jedynym sposobem
na zamianę trucizny na lekarstwo
jest seks
jest seks
seks


number of comments: 17 | rating: 13 | detail

Jacek Sojan

Jacek Sojan, 19 june 2012

deser

porażający widok
Naomi Campbell
podana na talerzu
polana czekoladą
pożądania
słodka na wargach
boska na języku
upiecz mi następną
nie pragnę innej babki


number of comments: 6 | rating: 7 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1