Wieśniak M, 28 august 2014
mam cię pod palcami
na wargach i języku
w dynamice biznesowych spotkań
bezruchu wczasów w polańczyku
mam w pielgrzymkach do nocnego
w każdej cebulce włosa
moja własna tablica mendelejewa
do utraty tchu
po dziurki od nosa
przez wszystkie owiane poranki
snujące się jeden za drugim wieczory
w każdej pozycji
witam żegam witam
z konspiracyjnym mrugnięciem
lewej i prawej komory
Wieśniak M, 26 august 2014
siedziałem w kawiarni czy nawet operze
i myśl mi zakłóca jedno w głównej mierze
czy aby za żeton co ciąży kieszeniom
dostanę swój paltocik czy też go zamienią
czy wieszak przyszyty rączkami mamusi
będzie tam gdzie przedtem czy ktoś się pokusi
by szarnąć brutalnie nadrywając kołnierz
choć inni beztrosko bawią się koło mnie
ja zamiast bić brawa i prosić o bisy
analizuję warianty- czy ten szatniarz łysy
jest uczciwy aby?-a może szemrany
a co jak go nie ma! może dostał zmianę?
i teraz w jego miejsce siedzi całkiem inny
i...zagląda w kieszeń! no przecież że winny!
sprawdza co się kryje w zakamarkach płaszczy
całkiem na bezczela, choć może i patrzy
dyskretnie spogląda na lewo i prawo
siedziałem niespokojnie a teraz z obawą
że może ja ... kurtkę miałem! wcale nie paltocik
już się denerwuję a po chwili pocę
a przecież chusteczki mam w prawej kieszeni
kurteczki oczywiście bom na nią zamienił
paltocik z przyszytym wieszaczkiem mamusi
wyjść po nie czy nie wyjść?- wyjście bardziej kusi
wychodzę i w te pędy gnam ściskając żeton
po dwa schodki na dół zaraz zaraz...gdzie to?
no przecież na górze!- pędzę a w te pędy
błądzę po zapleczach nie wiedząc którędy
wreszcie pytam kogoś on mi odpowiada
ale już jest szatnia widzę tego gada
ten w stroju szatniarza patrzy w moją stonę
dopadam do niego a z emocji płonę
szarpię za służbową liberię szatniarza
ten lęka się ociąga wreszcie się odważa
- poproszę żetonik jeśli pan tak łaskaw
a proszę proszę! bierz go sobie! parskam
i kładę na kontuar cholerny żetonik
ten znika w spoconej szatniarzyny dłoni
potem dosyć sprawnie odchodzi na boczek
i oddaje..mój? mój żesz w mordę jeża !
niebieski szlafroczek
* tytuł zapożyczony od Ananke z dzienników:)
Wieśniak M, 24 august 2014
kiedy staną u progu
siłą technik wojskowych
by zagrozić ojczyźnie
myślą czynem i mową
gdy nas zechcą wyrzucać
z naszych domów i fabryk
zdeptać butem żołnierskim
pola maków i chabrów
mowę obcą narzucać
własny zwyczaj i wiarę
to staniemy jak jeden
na zew mur zagrzmi
- wara!
nie oddamy ni piedzi
pozna wróg siłę woli
kaszy u nas dostatek
znajdzie się dosyć soli
Wieśniak M, 21 august 2014
coraz mniej mnie
słów coraz więcej
krzykiem natchnione
trzepoczą ręce
bez wiary natchnienia
ot taki odruch
zacierasz dłonie
szykując dodruk
Wieśniak M, 16 august 2014
sen
i nie ma znaczenia
proroczy czy nie proroczy
obudził mnie niechcący
wszelkiej bratniej pomocy
last minute
dla wszelkich przeciwników sankcji
szafarzy europoprawności
urlop w tibilisi- to w gruzji
zobaczcie ich!
jeszcze na wolości
efesbe
zgodnie z ukazem świecą przykładem
mimo polonizacji części społeczeństwa
jeszcze dają radem
mi styka
taka mi myśl przyszła
- niekoniecznie z ochotą
skoro nasz kraj miał być winkelriedem
europa być może gołotą
Wieśniak M, 9 july 2014
Mężczyzna
z krwi i kości się złości
że nie ze stali i ... etyliny
drżały by dziewczyny pod świdrującym warkotem
błyszczałoby się w słońcu błyszczało
a potem?
cóż potem - deszcz
deszcz jest niemęski!
rdzewiało by się
w strugach klęski
Wieśniak M, 8 july 2014
wierzbią słowa
szeleszczą
mijają się na wietrze
delikatnie z treścią
słowa o niczym - bazie
cześć
cześć
co u ciebie?
no to... na razie
Wieśniak M, 26 may 2014
"woziłam tatę w wózeczku kiedy był mały jak jabłko"
bogaty w matki śnię teraz spokojniej
czerpiąc ze zdań coraz to złożonych
z myśli lotnych zebranych na chwilę
pod naporem stóp drobnych
rozwieram ramiona szeroko
aż do matczynych dłoni tamtych kiedyś
moja matka bosa wraca z naręczami soczystych traw
do parzenia herbatki
rozpala ogniska pod wiszącą powieką
Wieśniak M, 30 april 2014
tamtej nocy odebrałem staranne bicie serca
zamglone miasto przechodziło obok nieważne
odlegle od zapachu bzu i ciebie
z najdalszych zakątków zebrałem się przy ustach
w takich momentach ląduje się na księżycu
mówi nieporadne słowa przechodzące do historii
i zatyka chorągiewkę odwlekając pierwszy krok
w stronę starego świata
gdzie klaksony wygrywały już zabawne walczyki
a ty
w powłóczystej iluminacji śródmieścia
prosiłaś abym nie stał na deszczu
choć dałbym słowo że nie padało
Wieśniak M, 28 april 2014
mieszkał był we wsi pewien koń
że piękny wciąż prowadzili doń
piękne klacze
nie patrząc że parska wierzga i płacze
skubiąc z rozpaczy czarna grzywę
ichachacząc że to niesprawiedliwe
niekońskie
złe
okrutne
do bani
że go to obraża boli i w efekcie rani
bo choć przejawiał pewną inwencję
nikt go nie pytał
o preferencję
dlatego tak burzył się codzień
od rana
wieczorem odpuszczał
dawał se siana