Wieśniak M, 14 july 2011
pełen bezchmurnego nieba
na wyspach szczęśliwych
w rzekach miodu
w skałach chleba
uśmiechu drzew
zwierząt umileniu
brody nie porastającej
wąsów niegoleniu
gdzie nic nie dzieli
szczerość mieszka
pomiędzy wierszami
ech!
jak tu go do końca wyśnić
by zdążyć
przed
muchami
Wieśniak M, 13 july 2011
[ wierszyk dedykowali- Magdali]
był sobie wierszyk
młody nieśmiały
wstęp rozwinięcie puenta
wystąpił na pierwszej stronie
trumla przez chwilkę
teraz mu strona enta
uwiła gniazdko wśród innych wierszy
co już po cichu zdechły
nie absorbują ludzkiej pamięci
gdy miejsca pierwsze pierzchły
nikt go nie czyta i nikt go lubi
nie ma pół komentarza
młody ambitny wierszyk więc przepadł
jak to się zawsze zdarza
był sobie wierszyk
młody nieśmiały
wstęp rozwinięcie puenta
może choć czasem ktoś wspomni o nim
że jego treść go urzekła
Wieśniak M, 12 july 2011
wyrzucone na brzeg zachłystują się słońcem
gwałtownie rzucają przeszłością
zachodzą mgłą dawne dylematy
kolejna fala oddala strach
uzależnia od "nad poziomem morza"
nawet gwałtowny przypływ
nie oderwie brzucha
od rzeczywistości
Wieśniak M, 11 july 2011
podaję kaczkę sautè
nie wciskam ziemniaków
i wymyślnych sosów
anielska cierpliwość piór
między zębami świadczy
o wysublimowanym smaku
który tak w was cenię
miałbym patroszyć?
Wieśniak M, 10 july 2011
po woli
może to praga
nie rozróżniam kija
nie czuję też tektury zatem
to ja spływam po brodzie a nie
kebab w ostrym sosie tak jak lubię
właściwie powinienem zakończyć wierszyk
jakąś celną zaskakującą puentą i tu napotykam schody
Wieśniak M, 9 july 2011
na zgliszczach mistrza
wyrosły szkoły
w jednej mistrz smutny
w drugiej wesoły
Wieśniak M, 8 july 2011
jesteśmy dorośli
wszystko i tak już zostało niepowiedziane
nadciągają pierwsze
duszne powietrza
zwątpienie rozsiane
Wieśniak M, 8 july 2011
wszyscy dziś jacyś życzliwi
spacerujemy i nikt się nie złości
co chwila rozdajemy uśmiechy
na molo w paradzie nierówności
Wieśniak M, 7 july 2011
płonie płonie ognisko
straszne rzucamy cienie
stosik drew porąbany
czeka na dorzucenie
niebo gwiaździste nad nami
gdyż nie ma ani chmurki
siedzimy i wesoło
gadamy
przez komórki
Wieśniak M, 6 july 2011
józio uwielbiał zlizywać świąteczne sopelki
wywieszane z choinką okazjonalne
krople okolicznościowe wydawał potem
w przydrożnym GS-ie na cukierki
lizaki koguciki i słodkie sproszkowane oranżady
kawałki nieba wśród szarości chleba z masłem
poznał wartkość potoka wraz z pierwszą komunią
z utęsknieniem czekając w naiwnej wierze na bierzmowanie
ta wiara od szesnastego roku życia porwała go
najpierw do kowala potem na działkę letników
by wreszcie rzeką spławić do dużego miasta
gdzie poznał i głębie i nurt wartki i zwolnienia w zakolach
prawdziwe morze kolega pokazał na budowie w Hiszpanii
ocean zdawał się nie mieć końca oblewał horyzont aż do słońca
józef nabrał wiatru w żagle by podążać po bezkresach
bez oddechu
Pierwszy sztorm rzucił go pod most w powiatowym mieście
kruk patrzył wyschniętym wzrokiem
troskliwie wydziobując ratę z kącików ust