Kasiaballou vel Taki Tytoń, 13 march 2015
jestem z tych które nie potrafią
kiedy słowa jak metal o metal
dotkliwiej niż gwoździe
odwracasz się
tylko po to żebym mogła kolejny raz spojrzeć
na krzyż i rozpiąć na nim zawiedzione ramiona
przez nie i nieprzerwaną siłę piszczeli
wciąż się podciągam rozpaczliwie wypatruję
gąbki z dłoni i nie wiem już co gorsze
pragnienie czy rozczarowanie
w oczekiwaniu na włócznię
cierpliwie przeliczam drzazgi
z twoich ust
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 12 march 2015
Jest prosty a relacje przypominają spiralę
której się pozbyłam. I tak nie zabezpieczyła
przed przewijaniem. Jak w starym kinie
trzymasz mnie za rękę ja ciebie za słowo
pewnie doczekamy kolejnej premiery. Razem
chociaż podzieleni na role. Gram w kronice
ty stoisz za obiektywem kontrolujesz napięcie
żeby nie wyrastało ponad
czarno-białe kadry. Milimetr po milimetrze
tracę czucie w języku jednak tobie się udaje
zachować dobre samopoczucie. Do mnie należy
poczucie humoru prawo wyboru żelu
i sucha cipka.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 9 march 2015
niech pan się czule dziś odpieści
język mam suchy od spółgłosek
myśli kołaczą w inne wrota
a pan ma w nosie brzydki włosek
nie; no nie mogę się przekonać
słuchamy całkiem innej muzy
pan mi Conrada zacytował
ja mam w ruletkę spore długi
co do wymagań proszę pana
niejednorodna chemia spala
zakwasem grozi z rozgadania
w zasadzie kawał z pana W...ałła
wiem że zażywa pan pasjami
"niebo" niebieskie już od rana
proszę pochować te pensetki
nie będzieM szukać w stogu siana
słowa wilgotne w dzień marcowy
pod pomnik Łajki przekieruję
w kosmos popłyną ansów litry
pan mnie tym wiadrem irytuje!
żuraw też studni nie rajcował
ceber drewniany - ja piórkuję!
inny zasysa a ten chlipie
w pompę drągala przemianuję
coś pojechało nie do rymu
pociąg ostatni też odchodzi
ale na skrzydłach; żeby Pan Mój
toczył co panu nie wychodzi
słońce to taka kula ognia
pan chyba nie zna się na kulach
pewność mam przy tym; były korki
kiedy pan zdawał "o figurach"
przysięgam na ten kamień Łajki
że grzeczna będę mniej mobilna
niech pan nie pisze piórem lepkim
w postanowieniu wytrwam pilnie
żeby te mdłości ustąpiły po
wersach na podusi w glutach
a słowo daję; w klasztor pójdę
boso lub w ołowianych butach!
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 29 january 2015
a rowery w stojakach bez kłódek
na niepotrzebnych bramach i żadnych płotów
kargula pawlaka ani ojca kaśki
co to wysoko grodził. możesz być spokojny
i o swój szczepek oliwny. im dalej od słońca tym bliżej
rezerwatu dlatego nie spotkasz wolnej sarny
objadającej plantację. w jula milczą bramki
nikt nie strzela
samobójów wiesz - husqvarna służy do pielęgnacji
ekosystemu i nawet tarantino potrafi
sobie odpuścić kręcenie
obrazami celem przebicia
sztuczną juchą scenarzysty autentycznej masakry
piłą elektryczną. a kiedy zapytasz
o złoty środek szwed nie skojarzy z ostatecznym strzałem
bo w żyłach barbarzyńska niepamięć
o utemperowanym sąsiedzie bezrękim złodzieju krwawym
jeźdźcu pozbawionym myśli. czysty kraj i taki neutralny
no nie?
zwłaszcza w oblczu zlizywania z palców
plam po kartkowaniu
starego testamentu.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 28 january 2015
z kredą w ręku. wszystkie betonowe płyty noszą twoje imię. nosi i mnie
kiedy nie ma dokąd uciec wzrokiem. bezradnie podnoszę na obojętnych
podróżnych. szukam żeby po raz kolejny nie znaleźć. potykam się
o gąszcz zelówek skąd tylko wrastanie w przystanek.
pożądany tramwaj lubieżnie wygina tory stękają. odjechanemu tłumowi
jest tak dobrze jak nam nie było dłużej napisane: na tym chodniku
tłok i gwar a ja zapominam czym pachniesz zaraz po. obijana
między ramionami zupełnie obcego mężczyzny.
spoconą nocą nie dojdziesz i dniem nie dojedziesz. tam
pod semaforem nieobecna pasażerka w zaspanej podkoszulce
skreśla kolejne kółka żeby krzyżykami zabijać czas. całkiem
przeczekana i taka zielona - z ręką w kredzie rysuje czerwone
stop.
____________________________________________________
inspira - http:/www.youtube.com/watch?v=i0J6iq-C_YQ
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 28 january 2015
A kiedy już się stanę i tobie stanie
się drzemka; według słów przysięgi
podzielimy ten karton na dobre
a na złe pluć będziemy. Przed siebie
patrząc w przyszłość
z perspektywy chodnika
lepiej widać. Zabiegane podeszwy
przepędzimy jednym machnięciem
splecionych dłoni. Beztroskę
rozdzielimy tym na świecznikach
ciemniej niż pod latarnią. Zaśniemy w kącie
wolni od snów o kontach
a lewe prawo mamony
już nas nie skaże
na prawe kostiumy i garnitury.
Tak bogatych w nieposiadanie
lis nie podejdzie a i wilk ominie
i nie opuszczą dziury w kapeluszach
pełne bożych krówek zwiastujących mannę.
Dlatego nie nam obawiać się
głodu i samotności też
roześmiejemy buzię.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 19 january 2015
w dłoniach
i geometryczne ruchy rozgorączkowanej stali
żebyśmy już nie stali pod swoimi obrazami
niestali w wierze że przemówią
niech nic nie wystaje z ram więc
w ramach porządków po
żądni porządnego uporządkowania
rząd po rządku wycinamy
się z siebie
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 12 january 2015
wielkieś mi uczyniła pustki pod klęcznikiem moim
moja droga Sutanno tym zniknieniem swoim
mnogo w nas a jakoby nikogo nie było
jedną fioletową Stułą a tak wiele ubyło
dziś Młot twój w całej ozdobie wspominam i opisuję
bo tęskno po tobie
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 11 january 2015
Tobie ASie
obrazy zza firanki. bez obrazy
ale przewidywalne niczym
napar z ekspresu. decydowałem
tylko o ilości ziaren i jak mocno będę
pod ich wpływem stąpać żeby pobiec
a nawet pofrunąć w siebie. na spotkanie
lustrzanego odbicia. bawiło się mną wzorem
beczki śmiechu - wiesz - wtedy jeszcze chwytałem się
marzeń bliski stanu odklejenia
od parapetu. z paletą w dłoni można
jednym ruchem pędzla szerzej rozchylać panoramę sięgać
rozleglejszego horyzontu żeby porzucić
okienne ramy. stańczyk którego rozpoznałem
w sobie odstawił farby zmył z dłoni tęczę. przysiedliśmy
nad brzegiem rzeki a on wskazywał obłoki
skąpane w płynnym zwierciadle. nic nie było
na wyciągnięcie ręki - wiesz - rozpadało się
i zobaczyłem ziemię w deszczowym uścisku
z niebem. i zrozumiałem że doświadczam
nie odrywając stóp widzę
bez różowych okularów. most
z którego nie muszę skakać w dół
żeby dotknąć tego co ponad. niezwodzony
fantazyjnymi kontrastami znów stoję
za firanką. ze mną słodycz latte we mnie
gorzkawe wiersze.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 31 december 2014
Armandowi
Glajtem ponad młynami Kładem przez skansen
gdzie Frasobliwy krzyżuje drogi rozpamiętując rozjazdy
żeby w opłotkach wysłuchiwać skarg wypatrzonych
za tobą oczu Zabrakło łez
nad mijającym dlatego nie zamrugam
Do Siego z którym znowu przyszło się witać w zajeździe
Pod Zziębniętym Kominem
bezpański zapiecek i sękata ława w puste misy
nie zwiastują ocieplenia przy nieporuszonej
pierzynie Gaśnie łuna nad jeziorem
ostatni kłusownik dusi palenisko Tak jak ty
wszelki ślad po zapomnianych
sidłach Jestem tutaj żeby pozostać
niepodebraną zwierzyną