bosonoga - Gabriela Bartnicka, 22 november 2017
młoda kobieta potrzebuje faceta
zachrypiała orędowniczka prawdy
na miękkich nóżkach
troskliwi macho
znikali w zawrotnym tempie
sina dal wciąż wygrywała
tylko drobne pamiątki
pętały się po mieszkaniu
a pani z opieki odeszła zadziwiona
nowiutką w beciku
od początku tolerował starsze
jak oni wszyscy posyłał do sklepu
po kilku piwkach
płacz najmłodszej
nieznośnie dzwonił w głowie
wrażliwy na hałas musiał uciszać
kabel nie wystarczył
dopiero rzut o ścianę
pani z opieki zna takie przypadki
bo przecież
młode kobiety potrzebują mężczyzny
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 17 november 2017
czy pamiętasz kuzyneczko jak niebo leżało na górach
a baranka uznałyśmy za płaczliwego pieska?
gaździna śmiała się do rozpuku znad paplaniny
wyciągała blaszane kubki - mleko z kożuchem było wstrętne,
lecz w powietrzu krążył zapach malinowej obietnicy.
czy pamiętasz kuzyneczko gdacząco-kwaczące podwórko?
pierzaste kuleczki zaklepywałyśmy na raz dwa trzy –
moja najżółciejsza! albo wieczorne zagniatanie ciasta z pierzynki
i stały okrzyk silniejszej - człowiek za burtą!
lądowałam na twardej podłodze, siniaki wokół pupy bolały;
po latach urosły do rangi czułego wspomnienia.
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 5 october 2017
spróbuj wejść w ich skórę – powtarzał.
dzień po dniu
przeżywałam drżenia chorych, żale porzuconych;
ale od kiedy dół pokazał dno,
sięgam tylko po ulubione powłoki.
w południe zawłaszczam postać Tyche i smakuję
owoce Wysp Szczęśliwych.
nocą opleciona włosami Małgorzaty rozsiewam
złoto z cerkiewnych kopuł wokół Sadowej.
kwadrans później zaznaczam księżyc
na granatowym blejtramie
i tańczę w Nataszy na jej pierwszym balu
zakochana jak nastolatka
w księciu Bołkońskim
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 23 july 2017
pewien mądry człowiek wciąż powtarzał - motłoch
rozpoznasz po czynach prawdę wdepcze w błoto
za kilo ochłapów wszystko zrobić zechce
siano nosi w butach bo za osłem drepcze
oj, dana, dana...
rosną znów w potęgę damy powiatowe
przyssane do koryt wierne ojczulkowi
brzydkie jak sam diabeł lecz za to pyskate
obsadzają biura swatem wujem bratem
oj, dana, dana...
znane dzieci kwiatów - Marek oraz Rysiek
czciły kiedyś wolność i słodką marychę
pierwszy tańczy z lachą drugi dźwiga wory
wspierają atrapę w miesięczne nieszpory
oj, dana, dana...
słuszna telewizja - brzmią sukcesów echa
w rodzinie Zachlajskich dziesiąta pociecha
Zbyszek sprawiedliwy kwitnie gospodarka
tłum zdrajców przed sądem na ulicach w parkach
oj, dana, dana...
popatrz drogi widzu - tam same staruszki
choć niektóre w mini sprawne mają nóżki
kopią walą z werwą leżąc przy zasiekach
niezłą mają krzepę wdowy po ubekach
oj, dana, dana...
brzytwa w rękach małpy nie najlepiej wróży
do obcięcia skrzydeł może się przysłużyć
wrogie siły padną ciemny lud na przedzie
lecz kiedy zmądrzeje do Tworek powiedzie
oj, dana, dana...
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 27 may 2017
Odkąd Ciebie już nie ma, straciły ciepło lata.
Nawet szpitalne biele nie mroziły dotykiem,
kiedy w Twoich objęciach mogłam ciemność wypłakać.
Noce, w których motyle tkały zapachy w kwiatach,
pierwszą kąpiel, karmienie ogarniałaś wciąż wzrokiem.
Dar bezcenny dla dzieci - czułość jak ciepło lata.
Niosłaś na tacy uśmiech, który troski rozplatał,
słodki kompocik z wiśni, misia z łatką nad okiem.
A na Twoich kolanach mogłam ciemność wypłakać.
Trwałaś z nosem przy szybie, gdy wracałam ze świata.
Smutki, niepowodzenia zostawiałam za progiem,
przytulona do Ciebie czułam znów ciepło lata.
Czasem przychodzisz we śnie – zwiewna, piękna choć blada.
Ściągasz gwiazdy na ziemię, znikasz razem z księżycem.
Wołam - zostań tu ze mną, pozwól ciemność wypłakać!
Niczym mocnym kokonem chcąc mnie ciągle oplatać
byłaś domem, schronieniem, gdy wiatr pukał do okien.
Teraz gdy Ciebie nie ma, straciły ciepło lata.
Słowa miałkie, zbyt puste, by żal w wierszu wypłakać.
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 25 may 2017
wiatr beztrosko rozdawał
majowe pocałunki
gdzieś blisko fruwała najczystsza z czystych
ptasia muzyka
zaplatałeś w nią słowa
w zapachu wiosennych zieloności
próbowaliśmy ulecieć
ponad czasem
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 19 february 2017
poeta nie powinien dożyć starości
zeschnięty liść szeleści pokornie
niewskazane też by krążył wokół złotego cielca
przez dziury w butach czuje najlepiej
ale może nadużywać do woli
zalewane żale
wyskakują z mocą korka od szampana
dobrze jeśli potrafi
ze splątanych motków
wyszarpywać czarną przędzę
z wisielczym uśmiechem
wskazując drogę do donikąd
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 1 february 2017
chcieliśmy
dotknąć błękitu
z czułością słonecznej wiosny
do końca wierzyłam
że przemkniemy
między cumulusami
lecz wiatr rozstrajał
westchnienia
brzmiały fałszywie
niczym dźwięki ze zdartej płyty
przywołując coraz bardziej
natrętną myśl
musimy zapomnieć
o spadaniu w gwiazdach
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 23 january 2017
w wyblakłych godzinach
przewijam pamięć
ponurym kadrom w zimowej czapie
celowo zwiększam tempo
zatrzymuję
pędzącą ciuchcię na wydmach
pierwsze lato nad morzem
melanż złota z błękitem
ślady stópek
wokół piaskowych zamków
wracam bo coś umknęło
z rozsłonecznionej wiosny
na stawikach
śmigające wiosła rozmazują
znajomy uśmiech
za chwilę ukazuje się w pełnej krasie
na uliczce starego miasta
między kramami migoczą
barwne wiatraczki
i chociaż to niemożliwe
czuję zapach cukrowej waty
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 2 january 2017
wypucowane szyby
zakłamują widzenie
w zmęczonych źrenicach
kalendarz gubi zeszłoroczne
świętowania
noc otwiera niechciane echa
na drodze bliscy
którzy jeszcze wczoraj
porządkowali ważności
ich rozmyte postacie
wymknęły się jutrom