Rekin, 7 july 2011
nurtem umysłu
płynęły obrazy
wiry myśli, silne pełne treści
poruszyły prądem me serce
tworząc fale słów opowieści
pragnę wczoraj wycisnąć cytrynę
czas zatrzymać w setce wersów
poczuć ciepło ulotnego wciąż życia
ważną treść zamknąć mocno w pięści
by zrozumieć cholerne me życie
stłumić wrogi płomień nienawiści
co emocje wznieca szalone
i odbiera czasami zmysły
już silniejsza zachłannie wpatrzona
mieszam drwię wraz ze strachem
w ten scenariusz nikt już nie patrzy
gołe wersy i bezmoc szalona
Rekin, 6 july 2011
idę koleiną zdarzeń
dwiema lewymi nogami
miedzą po swojej wsi
sołtysowa za oborą łuska
zmysł krytyczny
i leci regionalną gwarą
sąsiadko mój kretyn jełop
ciemniak po ofiarach losu
to ostatnia świnia
kwiecista lipa pęka z rozpaczy
a kot chucha dmucha
trze łapami po nosie
od smrodu klozetu z dech
gdzie komary rąbią dupę
samego właściciela
brzęczą; sołtysie czy ci nie żal
kryzysowej rolki
brzydoty okropnego wychodku
niczym długie zęby Drackuli
żądła na pobojowisku estetyki
wpijają się w ciało
aż czuję się nikim
obniżam poczucie wartości
toksycznym wstydem
mszyce żrą koper
i jeszcze coś zawodzi
szarą rzeczywistością
spadającą jak sęp
na dzieci kapitalizmu
zaminowane powierzchownością
nie mogę być prorokiem
we własnej wsi kiedy
krasula żuje trawę