anhelus, 11 maja 2012
Alicjo popatrz na mnie
obudź się, jesteś!
ta cała przygoda zza mgły...
nie zapominaj
spojrzenie musi być czyste
wczoraj nie miało znaczenia
dzisiaj odbija się wyrzutem
nie wiedziałem jak cię zawołać
kiedyś i dziś też juz nie wiem
ten ułamek sekundy miał być cudem
tylko brud myśli
i smród gnijących podpasek
mógł mnie zniechęcić
więc znowu spisz?
- tym razem...
nie będę już budził
anhelus, 11 maja 2012
krzyż z kompasu nie przemawia
nie dojdzie do kolejnej transakcji
Alicjo
obnażam prawdę
zaprojektowany brak zabił
nie skorzystałaś z wyjść
ta przemoc teraz śpi z Tobą
i ciemność odgrywa tu
zasadniczą rolę
kiedy to się skończy? - krzyczałaś
właśnie teraz! - mówię
wśród ślepych i niemych
ofiar niemocy
błagających o myśli
popychajace do ostateczności
anhelus, 7 maja 2012
ty jesteś Judasz
zabraniam więc słowom uginania się
pod ciężrem tonu twojego głosu
obecny ład jest nie do przyjęcia
za mało drzew roztrzęsionych
zapraszających do spełnienia
życzenia koją
nadając chwilom moc
do kolejnego kroku
potem jest już nieważne
dziś działam dla niej
podobnie jak Ty
nie swój
i nie twój
z miną kata
błagam drzewa by
wytrzymały ich ciężar
anhelus, 29 kwietnia 2012
wymalowane rysy twarzy
codziennością która nakazuje
milczeć - żyć poza błękitem
my lady
ta cisza przeraża
już tylko chłód
szybko otwórzmy
butelkę skradzionego wina
musimy się ogrzać
po dłuższym przebywaniu
poza własnym błękitem
zamarzasz ze skręconą szyją
anhelus, 29 kwietnia 2012
półóż się raz jeszcze
wstając dotknij podłogi
lepszą - prawą - nogą
poglądy nie mają znaczenia
- zwykłaś mówić -
a sufit wciąż za wysoko
nie twierdzę że tak nie było
jednak każda odciśnięta dłoń
wszystkie odbite ślady
wskazują że kłamałaś
dziś
świeża pościel kusi swoim zapachem
ale mówię - za nisko
zdecydowanie za nisko by wracać
anhelus, 23 kwietnia 2012
przeżuwając
nie poczułaś smaku
mechaniczne pożeranie
potem wydalanie odpadów
bez głebszej analizy
konsumpcja uczuć
zawężająca pole widzenia
i śmiech przechodniów
stąpających po moim
życiu
anhelus, 19 kwietnia 2012
topiony plastik
spłynął na moją szyję
kształtem kołnierza
usztywniał i palił
potem
mętne widzenie
bieg
półkroki
czołganie
do ławki
byle oszukać zmysły
bez amputacji się nie uda
ze skórą trzeba to wyrwać
tylko jako kaleka
mogę stanąć
ponad twoją destrukcją
anhelus, 23 marca 2012
pocięta wrasta w ciało
zielono - niebieski ból
ciążących spraw
buty pod szafą
stringi? na głowie
"nevermind"
teraz obserwuję to
na linii bytu nijakiego
bez drżenia wzroku
(zabraklo tylko opcji „usuń” )
fobia zabija fobię
uwalnia
zbędny lęk
nie dotyczy
nie dotyka
miejsca kuszącego
pustego na zawsze
anhelus, 23 marca 2012
3
penetruj mnie
wypieszczę twoje kieszenie
nie kończ
muszę coś znaleść
1
nawet te lata
na drewnianym stole
małżeństwa
nie pozbawiły jej
marzeń o rozporkach
rozsuwanych błyskawicznie
2
za mleczną szybą
nosek przyklejony
wyżej rączka szukająca
klamki
i delikatny płacz myśli
(ona i pan)
"mamo dlaczego?"
anhelus, 10 listopada 2011
mijałem kobietę
mady na jej twarzy
miała sześć lat
przemocy za sobą
pierś zjedzoną aborcją
mąż i pies pewnie na spacerze
w knajpie
nie wiedzą że gnije
jaki pan taki on
rozrzucają nieczystości
dookoła
robaki wchodzą do łóżka
anhelus, 25 października 2011
Wyznaczasz tor wokół mnie, wirujesz.
Znaczysz więcej, niż codzienność -
obrażana nie może już cieszyć.
Wszystkie dłonie skierowane trądem,
ścinam jednym uderzeniem świeżo - krwistego
noża, bez błysku w oku. Żyje jak,
jednodniowy ronin alchemik, ze wschodu
obrażający swoją powieścią półprzytomnych,
żywiących się szpikiem umarłych słów.
Tor wokół zawęża się ciągle, wirujesz
szybciej niż codzienność. Potrafisz
cieszyć już tylko mnie. Obrażona...
anhelus, 24 października 2011
światła miasta płoną
kulturą Nazwanych oślepiają
produkując nieletnich tetryków
geneza ludzkiej psychiki
na której zakończyłem edukację
przerywa sen każdej chwiejnej
nocy kiedy nie leżę sam
zacząłem gubić ciało
przykryte markowym t-shirt'em
odpada wolniej kawałek po kawałku
odnajduję nas w biało-czerwonych
zębach uśmiechających się bilboardów
anhelus, 24 października 2011
rozwarciami wsypujesz się do ust
wyobrażam sobie kierunek ucieczki
unieruchomionymi palcami otwierasz
komory pompują nachodzę tobą
ociekam myślami czarno-białymi
jak prześcieradło leżące na drodze
zdradzasz moje zmysły z kulturą
jakiej pozazdrościłby niejeden
ekscentryczny popdziwak umiejscowiony
w fotelu z ludzkich odcisków wyśmiewający
infantylnie swojego chlebodawcę
mam na imię jak ty nie pamietam dnia
swoich narodzin zjadam odpady pełen
wiary że po śmierci też zapomnę
anhelus, 24 października 2011
Dzień obraca kontekstem, między
myślami wyznacza początek - stopień
poza nami - nienazwanemu twierdzeniu:
wychowały nas pluszowe misie,
subiektywnie ciepłe, niezdefiniowane.
Nikt nie może. My też nie mogliśmy
zająć się sobą, zadręczani myślami -
może się tylko śniło i pierwsze kroki
były urojeniem nienarodzonego,
przerwą na reklamę. Kolejna zmarnowana
karnacja przypominająca o Tobie.
Kontekst jest bez znaczenia. Poza światem
nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Kiedy mówisz słownikiem zostajesz głupcem
pośród idiotów. Rozcinasz ścięgna tępym nożem.
anhelus, 13 października 2011
poza dystansem oglądała
kiedy wstawałeś - mówiła stop
potem znów bieg i cisza
obok ale nie w niej słuchałeś
kiedyś był czas na rozmowy
dzisiaj nie ma możliwości
wyczerpane tematy śpią
nawet "nic" ma sens
gdy ciągle wpadamy na siebie
szukając środka
anhelus, 13 października 2011
nowele konstytucji ogłasza
chłopa w sukience podsadza
po krzyż ręce wyciaga
który wciąz mu przeszkadza
nagle chrupnęło coś w plecach
towarzystwo w końcu niemłode
strzeliło cos pękło w krzyżu
upadli bohaterowie
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.