Patrycja, 2 march 2012
przedszkole Kubusia
(oh dzisiaj sobota)
zakupy
pada więc pod parasolem
ryż
ryba
papierosy
białe wino
( czerwone mi szkodzi )
bardzo
apteka
proszki przeciwbólowe
coś na zmarszczki
( szczególnie ta na czole )
mi
biblioteka
może jeden romans
albo wezmę pięć
( zza szyby spojrzę )
ciebie
obiad
spacer
pranie
zajrzeć na zacisze
zmienić hasło na facebook
kołysanka
pół kieliszka snu
brakuje
Patrycja, 2 march 2012
para oczu jak wymarłe wyspy
gdzieś na wzburzonym oceanie
twarze bez wyrazu
słowo niczym pluśnięcie fali
w głębinie słów jeszcze niewypowiedzianych
srebrzystością skroni zwiastuję
tysiące twoich powrotów
bez dzień dobry i bez do widzenia
jak gołębica wzbijam się w wolność
gubiąc trzepot skrzydeł
pomiędzy origami
Patrycja, 27 february 2012
niemniej seksapil
to pojęcie względne
tłumaczy mi babcia
wyrazistość oczu
i szerokość bioder
w stosunku do talii
pojęcie względne
powtarza głośno
zerkając na dziadka
wpatrzonego w pośladki
małpy człekokształtnej
Patrycja, 24 february 2012
byłam drewnianą ławką
furtką na wpół otwartą
pochyloną głową topoli
kieszenią w spodniach wydartą
byłam wspomnieniem poranka
kawą na obrus rozlaną
rękawem białej koszuli
książką dedykowaną
nie byłam tylko naprawdę
w piżamę twoją ubrana
i dłonią w dłoni zamkniętą
i tą co była kochana
Patrycja, 23 february 2012
pieść mnie jak łąkę
melodią mgieł o poranku
i uderzaj wiatrem
w okiennice na wpół otwarte
zostawiaj miękkie ślady
miniaturowych ukąszeń
i wyrafinowanych kropli drżących
wytrąconych mlecznym świtem
nieśmiało mnie dotykaj
rozplecionymi wzdłuż palcami
jak poeta rozpisuj
metafory na białych piersiach
a na koniec mnie unieś
ponad nieruchome powietrze
w esencję czerwonych kwiatów
rysowanych paznokciem na skórze