8 december 2012
Ballada o kapciu
Jestem starym kapciem
O rozlazłych szwach
Co po polach biegał
I se fruwał w las
U zbiegu rzek i brzegu spojrzenia
Był najodważniejszym
Dzieckiem wszechpromienia
Pana nosił w sobie i na łóżku kładł
Sam posłusznie legnąc na podłodze
Czasu szmat
Nie zazdrościł samicom ani wielkim ulicom
Wieżą ciśnień i pluszowym misiem trochę chciał być
Oraz Bogiem
Lubiał pot i kurz i wilgotny stan
Z czasem się pojawiających plam
Nie bał się człowieka i z nim raźno szedł
Na spotkanie tęcz i gór i rzek
Bo w swej wyobraźni duszę w sobie miał
Najuczciwszą duszę jaką widział świat
Wyścielone marzeniami puste wnętrze kapcia
Niesie jego pana
Taka z chmurami, źdźbłem trawy i wiatrem Rozmowa
Przytulanka do dusz i pluszowych misiów
Skąd brał nadmiar życia tego nie wie nikt
Z jakiej rany na odwrocie dni
Rozszczelniły mu się szwy Przyszły ciężkie dni
Pana swego zwiódł na fałszywy próg
Ludzkie pot i łzy
Siostry bliskie Ci
Upodobniasz się
Tracisz zdrowy sen
Pan mię zostawił na brzegu morza
Rozgadał się kapeć Uciekinier Z Fabryki
Duszo mojej duszy
Za jakiś czas będę się napełniał deszczówką
Jedna perła na sto równowag
Jedna wieża ciśnień na sto wampirów z Pizy
Jeden nadmiar na sto wylanych dzbanów -
To Harmonia osiągana przez serce Zbawiciela
Nie zakupię i nie założę kapci nowych dwu
Poczekam...
Jestem Który Był
Jestem Który Będzie
Wyścielone marzeniami puste wnętrze kapcia
Niesie jego pana
Znów...