Artur Rusiniak, 25 september 2015
gdy świat się zrodził
umarło szczęście
zginęło wraz z pierwszym promykiem wschodzącego słońca
gwiazda wzeszła
obdarzyła światłem Ziemię
odbierając jej nadzieję
to co nieśmiertelne stało się śmiertelne
to co istnieć miało wiecznie otrzymało kres
wszystko umiera
jak promień który wybiegł z gwiazdy
znającej swój koniec od początku
Artur Rusiniak, 25 september 2015
nad prawą brwią pojawiła się bruzda
niewidoczna dla postronnego obserwatora
gdy patrzę w swoje lustrzane odbicie
nie widzę nic poza nią
rzuca mi w oczy wspomnieniem
zabiera rzeczywistość
po to by mnie zamęczyć
wyzwala radość
która po chwili zmienia się w żal
by w końcu wybuchnąć krzykiem
Artur Rusiniak, 25 september 2015
sen zamajaczył na Twoich powiekach
potańczył kilka sekund
i wniknął w głąb oczu
mijając ogniki rzęs zatrzymał się
stał i oglądał mgły nocne
zawieszone w otchłani okien
musnął powiekami Twoje powieki
i zapłakał ze szczęścia
marzył o nich zawsze
i wreszcie marzenia ziścił
chodził po Twojej twarzy oglądając ją dokładnie
widział czoło nieskażone pokłonem
błękitne sklepienie myśli błądzących
skojarzeń logicznych i prawdy
modlił się patrząc w brwi łagodnie uśpione
niczym małe strzały skupione przed wystrzałem
czekające w kołczanie na dłoń Wilhelma
płakał nad Twoim nosem rzymskim
prowadząc go ku przyszłości i jedności
wodził po zakamarkach ideału
słuchał ust Twoich szemrzących źródełkiem górskim
i opowiadających mu historię dobra
wsłuchiwał się w nią i wiedział że jej nie zapomni
słuchał i płakał ze szczęścia i z miłości
wniknął w Twoje zamknięte oczy
i zasnął wraz z nimi...
Artur Rusiniak, 23 september 2015
sznurem oplotę rurę w piwnicy
gazem zatruję powietrze w kuchni
napełnię wodą wannę
wyczyszczę papierem wszystkie żyletki
wzrokiem otulę wysoki budynek
stanę na środku leśnej polany
i umrę
Artur Rusiniak, 23 september 2015
dziś jak co dzień słucham piątej symfonii
nienawidzę jej
ale ją słucham
wysłucham i pójdę
zobaczę i wrócę
jutro sobota
pojutrze niedziela
pojadę do lasu
i wezmę ze sobą sznur
powieszę go na gałęzi
i będę patrzył jak się kołysze
z północy na południe
ze wschodu na zachód
później wrócę do domu
pies zamerda ogonem
pójdę do pokoju
i znów jak co dzień wysłucham piątej symfonii
Artur Rusiniak, 23 september 2015
słońce spalało żarem nasze serca
gorące noce pachniały pomarańczami
spowici uściskiem zapominaliśmy
byliśmy dla siebie chlebem i wodą
mdłe niebo ostudziło nasze zmysły
nocami pojawiały się sny
tuliliśmy się do ramion kochanków
chleb i woda nam nie wystarczały
lodowata woda odepchnęła nas od siebie
sen nocy przenikały krzyki
znienawidziliśmy siebie i swoich kochanków
pożarliśmy cały chleb
popijając ostatnią szklanką wody
Artur Rusiniak, 23 september 2015
gdzieś zza horyzontu krzyk wypluł tęczę na niebo
rozbłysło kilka kolorów jak jarzeniówka nad szpitalnym łóżkiem
światło spłynęło wraz z kroplami deszczu na przydrożnego świątka
z którego farba odprysła wieki temu
a oczy wygryzły żarłoczne korniki
narodziłaś się Koro tym błyskiem w moim mózgu
natychmiast uczyniłem Ciebie panią mojego Hadesu
w którym od lat brakowało prawdziwego władcy
przeżarte wnętrzności wrzasnęły hymn na Twoją cześć
komórka komórce powierzyła tą radosną wiadomość
wyrzuciłem z siebie swoje dobro dla Ciebie Koro
w jednej chwili pomyślałem o Tobie w drugiej byłaś już mą Panią
wdrapałaś się oślizgle na szczyt mojego umysłu i przemówiłaś
tym swoim gardłowym głosem charakterystycznie zniekształconym
odwiecznym rykiem i obłędem
pokochałem Ciebie Koro tak jak kamień kocha ziemię
przylgnąłem do Ciebie całym ciałem którego tkanki
rozpadały się pod twoim spojrzeniem
marzyłem by w myślach zrzucić z Ciebie łachy
runąć na Ciebie i zgwałcić na oczach Twojego mężczyzny
chciałbym wiedzieć że pokochałaś mnie Koro
tym swoim obrzydliwie kamiennym sercem
czuć że dotykasz mnie tymi palcami w których wcześniej
ściskałaś jakieś czasopismo pornograficzne
zaspokajając jego zwichrowane pragnienia
wejdź Koro nie pukaj wejdź bez pukania
pchnij po prostu drzwi tkwiące i tak ledwie w zawiasach
wejdź i rzuć się na mnie, rzuć się na Mój Hades
zmień mnie w ścierwo i odejdź
a potem znowu wróć
Artur Rusiniak, 23 september 2015
gdzieś za drzwiami czai się żal
wieczorami przemyka niczym cień za oknem
stuknie w łazience
krzyknie za łóżkiem w sypialni
zawsze mi towarzyszy
choć prosiłem go aby odszedł
nie chce
powiedział mi wczoraj przy kolacji
że nie odejdzie
bo go potrzebuję
żyć bez niego nie mogę
więc żyję z nim
jak z kochanką
razem jadamy i pijemy
wychodzimy na spacery
kochamy się
Artur Rusiniak, 22 september 2015
tam rośnie marchew
piękna jest marchew tego roku
taka czerwona i soczysta
w zeszłym roku była marna
tam kwitną wiśnie
pięknie kwitną wiśnie tego roku
tak biało i tak zimno
w zeszłym roku kwitły marnie
a tutaj płynie źródełko krwi
mojej krwi
pomiędzy szepczącymi tulipanami
a kilkoma ezoterycznymi storczykami
piękna jest krew tego roku
ale w zeszłym roku była ładniejsza
czerwieńsza i soczystsza
w zeszłym roku rany były głębsze i obfitsze
teraz jest lżej
tam latają pszczoły
miód ich jest słodki i delikatnie lepki
w zeszłym roku gryzły mocniej i brutalniej
teraz też gryzą ale słabiej
żądła im się stępiły
niektórym nawet odpadły
niebrzydkie jest moje poletko tego roku
w zeszłym roku było marniejsze i zimniejsze
Artur Rusiniak, 22 september 2015
mur z plasteliny
wyrósł gdzieś między sypialnią a pokojem gościnnym
czołgi na baterie
nakierowały swoje lufy na moją skroń
plastikowe żołnierzyki
ze śmiesznymi włóczniami w dłoniach
rzuciły się w desperackim ataku na moje oczy
atak się powiódł
leżę ranny i krwawiący
oczekuję na zbliżającą się lalkę Barbie
która na próżno stara się ukryć za plecami
nóż rzeźnicki