Wojciech A. Maślarz, 14 july 2010
widziałem setki zegarów
przybitych do wrót drewnianych
unoszących się na powodziowej fali
wszystko inne było martwe
tylko one tykały
w obłędzie obracały wskazówkami
odliczając ulatujące sekundy
nadszarpnięte i wypaczone
trzepotały postrzępionymi sekundnikami
przypominającymi skrzydła zranionych ptaków
pióra porywał wiatr i topił w wodzie
Wojciech A. Maślarz, 13 july 2010
jeśli buty tej damy są jak z van Gogha
sam je wypucuję. kiedyś w chwili błogiej
ona przeczyta mi swe idylliczne wiersze
gdzieś na wsi pod Krakowem, nad pasieką szerszeń
a stopy skryje piasek. wypływając ze snu
znowu będę czyścił buty. popłynę canoe
z nobliwą poetką między smoki i gryfy
wszystko jest ulotnością, gdy osiągam szlify
na wyskórzonej gładzi pantofli łaskawych
w pośpiechu czytam wiersz – pasta go wytrawi
kwas ludzkich ułomności i gazy wezbrane
porwą nas Montgolfierą, balonem dmuchanym
nic już nie pamiętam. czy to było dla wprawy
pucowanie czółenek nad brzegiem Wisła-wy?
Wojciech A. Maślarz, 11 july 2010
I nadszedł dzień, gdy pod Lejdą wyrósł las
gęstniejący las masztów; żagli galer gezów
Generał Valdez oniemiał a podtopieni żołnierze
próbowali formować szyki; czynić plany szarż
flotylla przybliżała się pod żaglem sunąc
przez podtopione łąki wraz z wiatrem północnym
Hiszpanie już szturmują galery. z laguny
napływa woda; statki ustawione bocznie
dają ognia ze wszystkich dział. łamią się szeregi
Hiszpanów. Valdez ogłasza odwrót. niechlubne
dla nich dzieje przedstawia tapiseria. elegie
zielonych nitek lądu i flotylle umbry
posiekane błękitem kanałów i grobli
odnowione mury miejskie; miast rzygaczy goblin
inaczej tkane zwycięstwa i zrzucane jarzma
arrasy to skłębione; napięte bryzą żagle
Wojciech A. Maślarz, 6 july 2010
gdy Markizowi de Sade zakazano w Charenton
używania papieru do spisywania myśli
pisał na prześcieradłach, podłodze i ścianach
ale i tego mu zakazano, więc użył ciała
na skórze opisywał igraszki cielesne
w dolnych partiach umieszczał partytury rozkoszne
zakończenie utworu trzymał pod napletkiem
tak, powstałoby składne dzieło, lecz odruch masturbacji
to rozmyło puentę i wartość literacką
Wojciech A. Maślarz, 5 july 2010
Sharon udowodniła, że można rozłożyć nogi
nie mając na sobie majtek by potem znowu
spokojnie założyć nogę na nogę.
Drzazga jej czynów ścigała mnie pokusą
żaden konfesjonał nie mógł jej zagłuszyć.
Dopiero po latach leżąc na plaży pojąłem
zdarza się, że piasek zostaje w kąpielówkach
a to czysty fowizm jak mrówki w rozkładówce
– w powietrzu unosi się piżmowy lungurion
wokół smugi, dyfuzje zapętlone; gwiezdny Orion.
Nogi idą w tango; toczy się film i urywa
słyszę jej zdyszany głos, widzę rozkoszną minę
co miała na myśli szepcząc flick the bean?
Wojciech A. Maślarz, 1 july 2010
Amstel rozmiękcza sery, łososie i kraby
aromat mieszanych smaków; świeżo parzona kawa
to Festiwal Poezji i młoda Turczynka
czyta po holendersku; „W domu jestem niewinna”
ktoś ją widzi w TeFau, co powiedzą sąsiedzi?
dookoła błogość, w knajpie ouzo do śledzi
ktoś wyrecytuje „ą” i „ę” jak śmierć Euterpe[1]
nagłówki gazet krzyczą; „Ona przeżyła mękę”
„Rodzice usiłowali utopić własną córkę
uratował ją Polak, skinhead z podwórka”
Amstel pieni się klasycznie. ponure b-molle
transoceanik wersów odpływa. gondole,
wodne taksi i statek; żagle naciągnięte
cisza trwa w delcie Renu. nagły krzyk gęsi
na wałach powodziowych dzikich gęsi krzyk
niskoziemne to miasto. palisad ziemnych szyk
Amstel złociście rozmiękcza przedostatnie wersy
Kanały słów drenują soczysty prajęzyk
Fruną kwiaty z polderów i rzędy chryzantem
W tym kraju amfibii stajesz się atlantem
[1] Euterpe – muza poezji lirycznej w mitologii greckiej
Wojciech A. Maślarz, 25 june 2010
Czy to taniec żurawi pośród uroczyska?
czy to mgła, chmura nimbus, czy to elektryczność?
to maszyny, kotły, stukot kół, syk i gwizd pary
snop światła z projektora; parowóz, opary
wjazd na stację. Bracia Lumière: ruchome obrazy
lokomotywa sapie; świst pary, kino marzeń
brak paniki, uśmiechasz się z autoportretu
za tobą obraz Dworzec Saint-Lazare Moneta
pamiętam: raz rzuciłeś spojrzenie miłości
na deskę Leonarda z pewnej odległości
dobrze znasz tę twarz nosząc ją na własnym ciele
od czasu, gdy tatuaż wrósł ci w skórę dzielnie
a na twych ustach zakwitł smutny uśmiech Lisy
Wojciech A. Maślarz, 20 june 2010
Conrad kończy swój wpis do księgi okrętowej
kładzie pióro na blat przy hebanowej rzeźbie
widzi przed oknem filigranową kobietę
to córka holenderskiego kupca Almayera
służąca niesie koszyk; bukiety selerów
kapitan je pozdrawia skinieniem i wstaje
czas by zajrzeć do portu; wysłać list do kraju
zaokrętować płynących do Mekki wiernych
pouczyć, aby zwano go Joseph nie Lord Jim
chciałby napisać tę powieść, nie pragnie być nim
niebo pociemniało; wiatr porywał badyle
migdałowiec zafalował w burzowym pyle
obfitego deszczu z rozpasanych niebios
półmrok rozjaśni szklanka whisky Helios
Wojciech A. Maślarz, 17 june 2010
Na schodach przy Grands-Augustins
siedzi mężczyzna w szarym płaszczu
prawie łysy; twarz zwrócona na trzy czwarte
spojrzenie wybiega przez wysokie okno
na słoneczne podwórko poprzecinane
żebrowaniem ciemnej drewnianej ramy
prawa zaciśnięta dłoń spoczywa na głowie
kota odlanego w brązie. Noga założona
na nogę pokazuje modny fason buta
twarz uchwycona w momencie zadumy
Czy nad życiem, które czyni z nas mumie?
Wojciech A. Maślarz, 17 june 2010
Przelewają się z hukiem krynice wód Bohu.
Po schodach, skalnych półkach; po granitu porohach.
Korowaje karpackie. Aperitif gładki.
I kolbka gramofonu. I muzyk Scarlatti.
Dodają tym pejzażom głębokości tonów.
Pasterz z owieczkami; oracz wśród zagonów.
Zmierzcha kanikuła. Ktoś dopala łęciny.
Zmieniasz kolejną płytę. Głos operowy płynie.
Odbija się od pni po drugiej stronie rzeki.
A poza tym wiatr tylko. Słychać – czas ucieka.
Lecz nikt go nie goni. Tak jak wody w rzekach.
Brak mostów. Płyniesz promem i echo się niesie.
Mostów brak, ale czy nie romantyczniej pnie się
Prom po rzece? I szuwary z zasiedziałym ptactwem
Barwnie płoszy. Upojeni przyrody bogactwem
Tak płyniemy promem; z nami wspomnień echa.
Poza tym wiatr tylko. Czas wraz z nim ucieka.