22 september 2012
Zimny Duch rozdz. XXIV- Epilog
Gdy cała czwórka znów się spotkała, Klemens powiedział:
- Wykopali szczątki Eryki. Będzie nam teraz trudniej ją zniszczyć. Przeszedłem się po skarpie i znalazłem coś.
Podszedł do bariku i wyciągnął niewielki przedmiot, lecz nie od razu im go pokazał.
- Co pan znalazł? – zapytała dziewczyna.
- To ta moc ją tu przysłała. Jest to kamień, który Locha zakopała wraz z ciałem Eryki. Sprawił, że klątwa Ernesta i jej prośba się sprawdziła. No i wygląda jak wygląda. Ubierała się w ciepłe kolory, by zamaskować tę energię, jaką naprawdę wokół niej czuć.
- Możemy go zobaczyć? – zapytał Jarek.
- Jeszcze nie teraz. Michał weź go.
- Ja? – zdziwił się. – Dlaczego ja?
- Bo ty jedyny ją możesz zniszczyć.
- Próbowałem ją znaleźć, ale nie udało się.
- Dlatego musisz to wziąć. Kiedy położysz go na otwartej dłoni, ona sama cię znajdzie. Wtedy ją zniszczysz.
- Mam wbić jej pazury w brzuch? To jest niemożliwe. Niby jak tego mam dokonać? Nie widzieliście jej szponów.
- Odetniemy je sekatorem – rzekł Jarek patrząc na Agatę.
- Sekator prędzej się złamie niż odetniemy jej pazury – odparł.
- Dlatego też – kontynuował pan Orlelski – ty musisz tego dokonać. Złamiesz je gołymi rękoma.
- Że jak? – nie mógł uwierzyć własnym uszom. – Własnymi dłońmi? By je stracić?
- Musisz poświecić się dla ludzkości.
- A czy ludzkość poświęciłaby się dla mnie? Wątpię! Nie ma mowy! Nie zrobię tego!!! – tymi słowami wybiegł z mieszkania.
Idąc do domu myślał o tym, co mówił pan Orlelski. Wkładając rękę do kieszeni poczuł mały przedmiot. Ogarnął go strach. Wiedział, że nadszedł czas, by znów stanąć twarzą w twarz z Eryką Ogarską.
Poszedłszy w głąb lasu Dalhmana położył kamień na otwartej dłoni. Nie czekał długo, gdy pojawiła się. Serce zabiło mu mocniej. Włożył kamień z powrotem do kieszeni.
- Czego chcesz? – zapytała.
- A jak myślisz? – odpowiedział.
- Szukasz śmierci?
- Twojej.
- Jestem przeklęta. Niezniszczalna.
- Mylisz się. Przeklęta to ty może jesteś, ale nie niezniszczalna.
- Już to słyszałam. Wieki temu. Uwięzili mnie. Klątwa Ernesta sprawdziła się przez tą cholerną Lochę i jej kamień. Tym razem nie dam się tak łatwo.
- Poślę cię do piekła.
- Uważaj na słowa chłopcze. Będziesz następcą. Lepszym ode mnie, bo związany z pelargonicą.
- Nigdy!
- Co mi zrobisz? Rzucisz we mnie tym kamyszkiem? – zaśmiała się sarkastycznie.
- Mam lepszy pomysł.
- Jestem ciekawa jaki.
- Zadam ci kilka pytań na temat twojego życia, a ty szczerze mi na nie odpowiesz – musiał coś wymyślić by uśpić czujność potwora i zamaskować swój ogromny stres.
- Po co?
- By poznać swoją poprzedniczkę. I zrozumieć ją. Nie ma sensu wprowadzać nienawiść i strach, jeżeli nie wie się, po co.
- A więc dobrze.
- W którym wieku żyłaś?
- W strasznym. Nie było takich przedmiotów, jakie są teraz. Życie było trudne, trzeba było walczyć o swoje.
- Dlaczego nienawidzisz ludzi?
- Bo mnie zabili i uwięzili.
- A wcześniej?
- Nie nienawidziłam ich. Ale uwielbiałam mieć nad nimi władzę. To bardzo przyjemne uczucie. Byłam wielka. Dopóki Ernest pozwolił uciec tej małolacie. Znasz to uczucie?
- Nie… – odpowiedział ostrożnie.
- Możemy zapanować nad światem. Razem.
- Kusząca propozycja. Co mam zrobić?
- Skończyłeś z tymi pytaniami o mnie?
- Jeszcze jedno. Ilu ludzi podzieliło los pana Orlelskiego i jego przyjaciela?
- 204 w odpowiednim odstępie czasu. Kolejne 204 ludzi pozna twoją moc. Podejdź bliżej.
- Jeszcze jedno.
- Skończył ci się limit pytań. Podejdź bliżej, a pokażę ci jak możemy zniszczyć świat.
- Ale ja nie mam powodu by go niszczyć.
- Nie? A ta choroba? Przecież chcesz żyć wiecznie, prawda? Wyglądać jak wyglądasz i żyć dalej. Poznałeś to uczucie, wiesz jak jest. Tym razem ból przelejesz na kogoś innego. Za każdym razem, kiedy go poczujesz, ulży ci zabijając jedną osobę.
- Nie jestem mordercą…
- Ja też nią nie byłam.
- A co jeśli mnie złapią?
- A czy mnie złapali? Będziesz taki sam jak ja. Jak ja…
- Zgadzam się.
- Będziesz lepszym wydaniem. Niezniszczalnym – uśmiech pojawił jej się na twarzy.
- Co mam zrobić?
- Weź mnie za rękę.
- A co z chorobą?
- To od ciebie zależy…
- To znaczy?
- Weź mnie za rękę – powtórzyła.
Mniej więcej na taki moment czekał. Nie spodziewał się jednak, że nie będzie chciał tego zrobić z innej przyczyny niż strach. Nie odczuwał już lęku. Wizja bycia kimś ponad człowiekiem była dla niego kusząca. Nie chciał być sobą – chłopakiem, który do końca życia musi brać leki by nie umrzeć w cierpieniu. Chciał być kimś innym, kimś, kto nie czuje bólu i strachu przed śmiercią, kimś, kto ma władzę nad ludzkim życiem. Dotknął jej dłoni. Była ona zimna i szorstka. Kiedy uczynił to co mu kazała, udzieliła mu kolejnej wskazówki:
- Wbij me pazury w swój brzuch mówiąc: „Będę żyć wiecznie. Nikt mnie nie pokona. Nie zarażę mej pani swą chorobą”.
W tym czasie, kiedy Michał poszedł na spotkanie z Zimnym Duchem, Agata i Jarek dowiedzieli się o śmierci Kamili.
- Michał nie odbiera – poinformowała Jarka.
- Teraz nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał zabić Erykę. Musi pomścić Kamilę.
- Nie ma czasu do stracenia. Poszukajmy go.
- Znów się zaczyna… – rzekł Jarek.
- Żebyśmy nie mieli pecha jak z Kamilą wtedy!
- Widziałaś Michała? – zapytał Jarek dziewczynę, którą właśnie mijali. Była to niewysoka dziewczyna o ciemnoblond krótkich włosach i z grzywką do brwi.
- Jasne – odpowiedziała – właśnie wracam z pływalni. Był jakiś nieobecny, mijał mnie, ale nawet cześć nie powiedział. Poszedł w stronę basenu, ale nie wydaje mi się, żeby wchodził do środka.
- Przypilnujesz nam komórki? – zapytała Agata. – Są wyłączone.
- Wahasz się? – zapytała Michała.
- Zastanawiam się.
- Nad czym?
- Jeżeli zabije się, to czy Kamila… no wiesz… Czy ona… wyzdrowieje?
- To nie ode mnie zależy.
- Zrobię to, ale pod warunkiem, że zostawimy moich przyjaciół, ok.?
- Twoich przyjaciół? Nazywasz ich przyjaciółmi? Zabiliby cię gdyby dowiedzieli się, że to jedyny sposób, by się mnie pozbyć!
Jakiś czas później zauważyli go jak rozmawia z Eryką.
- To chyba ona – rzekła Agata.
- Nie wygląda tak strasznie – odparł Jarek. – To już babka od polaka groźniej wygląda.
- To tylko pozory.
- Co on wyprawia? Negocjuje z nią czy co?
- Nie mam pojęcia.
- Miejmy nadzieję, że nie zrobi nic głupiego.
- Widzisz to, co ja? Wziął ją za rękę!
- Ehe… Dalej załatw ją!
- Chyba nas zauważyła!
- No dalej zrób to!!! – krzyknęła.
I w tym momencie Michał wbił pazury w brzuch, a zaraz potem, odciął głowę. Jaskrawe zielone światło wzbiło się ponad gałęzie drzew wraz z przerażającym krzykiem.
Dwa dni po pogrzebie Kamili, Agata i Jarek siedzieli na murku, wspominając zmarłą koleżankę.
- Nie bez powodu wybrałam to miejsce do naszego spotkania – powiedziała.
- To znaczy? – nie zrozumiał.
- Pamiętasz tę książkę Kamy? To właśnie tutaj rozegrała się akcja jednej z jej bohaterek.
- Taaa… Pamiętam. Marta ocaliła dusze swoim przyjaciołom z piaskownicy.
- Właśnie.
- Cześć ludzie – usłyszeli głos. – Dzięki, że przyszliście wtedy. Gdyby nie to, to chyba stałbym się zombie. Bycie sobą nie jest takie złe, jeśli ma się przy sobie przyjaciół. Jeszcze raz wielkie dzięki.
- Co zrobiłeś z kamieniem?
- Oddałem panu Klemensowi. Powiedział, że schowa go w bezpieczne miejsce.
I na tym się skończyło.
Epilog
A właśnie, że nie…
Spotkali się po kilku latach.
- Dziękuję za zaproszenie! – powiedziała stara kobieta.
- Ależ nie ma, za co – odparła dziewczyna. – W końcu dzięki pani miałam gdzie się podziać, kiedy mój ojciec wyrzucił mnie z domu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie pani…
- Och… Twój mąż z pewnością by ci pomógł.
- Proszę nie zapominać, że mieliśmy tylko po 17 lat. Kiedy chciałam wrócić to nie miałam takiego szczęścia jak Doti. Przynajmniej jego rodzice się ucieszyli, że żyjemy, że Agata nas nie zabiła.
- Aż trudno uwierzyć, że minęło już tyle lat od ich wizyty tutaj… I od „śmierci” Kolwekota…
Detektyw Kolwekot Jaśmiński „wyjechał” z miasta. Kilka lat później mieszkańcy dowiedzieli się o jego śmierci. „Pogrzeb” odbył się w Obornikach, ale nikt (nawet sama Werwina Jaśmińska, która zorganizowała jego śmierć wraz z zaufanymi osobami), nie widziała ciała zmarłego. Wszystko, co wydarzyło się w maju 2124 roku, zostało zachowane w tajemnicy.
- Tęskni pani za nim…
- Bardzo. Że też nie zostawili po sobie śladu.
- Szkoda…
- Najważniejsze, że Michał osiągnął swój cel: wiele dusz, skrzywdzonych przez Erykę uwolniły się i zaznały błogi spokój – rzekł chłopak otwierając szampana.
- I za to wypiję – rozweseliła się Werwina.
W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.
- Spodziewacie się jeszcze kogoś? – zapytała.
- Nie, ale może to Hrabina… – odpowiedziała Melisa niepewnie.
- Pójdę otworzyć – rzekł Dorato.
Ku swemu zdumieniu, ujrzał przed sobą młodą dziewczynę. Miała na sobie czarną suknię i bladą twarz. Nie mógł wypowiedzieć słowa.
- Witam – powiedziała.
- Nnn… ni… nie wierzę w… własnym oczom – wykrztusił.
- Mogę wejść? – i nie czekając na odpowiedź przeszła do pokoju.
- Dzień dobry – przywitał się wesoło gość.
Obie panie spojrzały się na niego i ucichły. Milczenie te przerwała Werwina krzycząc:
- Ach! Kamila! Kamila! Czy coś jest nie w porządku? Czy ona – zaczęła mówić szybko i z narastającym strachem w głosie – wiesz, kto… coś nie tak? Chyba nie wróciła? Tam taka miła rodzinka, taka wesoła rodzinka mieszka… Czy ty…
- Nie – przerwała jej Kamila. – Niech się pani nie obawia. Ja tylko… Chciałam wam wszystko opowiedzieć.
- Ale jak to możliwe, że żyjesz? – spytała Melisa.
- Może zacznę od początku? A potem wy opowiecie, co u was?
- Siadaj – powiedział dotąd milczący Dorato.
- Może zacznę od tego, że pan Klemens Orlelski wrócił całkiem odmieniony. Odzyskał życie i zaczął je bardziej doceniać. Nigdy nie przebaczył Albertowi tego, że zostawił go i nie okazał się prawdziwym przyjacielem, za którego zawsze go uważał.
Ja Agata, Jarek i Michał prawie wcale nie rozmawialiśmy o tym, co się stało. Nasza przyjaźń zacisnęła więzy. Często spędzaliśmy czas w towarzystwie pana Klemensa.
Z początku, kiedy mieliśmy przejść do naszych czasów, myśleliśmy, że się nie udało. Agata z Jarkiem przyszli za wcześnie i wręcz wciągnęło mnie na drugą stronę, zaś oni sami przechodząc poobijali się, gdyż, nie dosyć, że przeszli przez drzwi energicznie (a wtedy niepewnie), to jeszcze dopowiedzieli słowa, jakich nie użyli na poprzedniej wizycie.
Do morderstwa Emila nie doszło, gdyż osoby, które widziały wtedy Kasię wychodzącą z łazienki, przybyły trochę wcześniej. Okazało się, że była to siostra Jarka – Mirka i ich kuzynka – Karolina.
Katarzyna Sulejska mimo wszystko uciekła z domu i zmieniła swoje życie na lepsze. Przestała ćpać i zadawać się z podejrzanym towarzystwem. Znalazła przyjaciół, którzy pomogli jej. Tak jak ona pouciekali z domów. Nigdy nie skontaktowała się z braćmi.
Udało mi się ostrzec bratanka przed wypadkiem, dzięki czemu, on i jego syn przeżyli wiele lat.
Jednak wypadkowi, jakiemu ulegli rodzice Magdy i Joanny nie udało się zapobiec. Ani dalszych konsekwencji. Worcki zamordował tytko jedną osobę – Magdę. I mimo, że przyznał się do innych zabójstw, mordercą był ktoś zupełnie inny.
- Ale jak to się stało, że żyjesz…, że jesteś tu z nami? – Nie mógł zrozumieć Dorato.
- Podczas walki z Eryką zostałam ranna – widząc niedowierzanie na twarzach znajomych dopowiedziała: – Ona jakimś sposobem znalazła się w naszych czasach. Pokonali ją w dniu, w którym zmarłam w szpitalu. Nie zabiła mnie na miejscu. Dwa dni po tym odbył się mój pogrzeb. Pan Klemens włożył do mojej dłoni mały kamyszek. Okazało się, że ma niesamowitą moc. Ożywia ludzi i od nich zależy czy chce żyć dalej na ziemi, czy zakończyć swój żywot tutaj. Nie dziwcie się, że Eryka wolała żyć tutaj i zatruwać innym ludziom życie. Tam czekało ją to, na co sobie zasłużyła.
- Wiele się zmieniło po waszym odejściu – rzekła Werwina.
- Bzura i Wirna napisały własne książki i wraz z Najną otworzyły bibliotekę – powiedziała Melisa. – W ciągu roku przybyło około 2000 czytelników. Pani Werwina i Fema, opiekunka Klemensa Orlelskiego, podarowały im książki, które udało się ocalić przed zniszczeniem.
- Moi rodzice zajęli się sprzedażą czekolady – odparł Dorato.
- A my nieźle zarobiliśmy na twojej książce – powiedziała kobieta. – Ku niezadowoleniu wielu ludziom, książki powróciły. Znowu dzieciaki i młodzież muszą czytać lektury itp., itd.
- Cieszę się, że wszystko jest ok. W takim razie nic tu po mnie.
- Skoro już tu jesteś, to może zostaniesz z nami? Zasługujesz na honorarium z książki.
- Dajcie spokój. Kasa do niczego mi się już nie przyda. Cieszcie się nią póki możecie. Wizja życia wiecznego na ziemi nie bardzo mi się podoba… A poza tym miałyśmy umowę, prawda pani Werwino? Moja misja została zakończona. Kamień jest w bezpiecznym miejscu, chroniony przeze mnie. Do zobaczenia po drugiej stronie.
I to by było na tyle…
Zbieżność osób i nazwisk
jest przypadkowa ;)