Eva from Barcelona, 24 october 2013
Your hair is air
Is waves
Can I balance
Backwards
Forwards
Left
Rite
Into the sky
Can I sleep
Can I fly
Could I
Under your ocean sight
Deep
turquoise
aquamarine
Can I swim
Can I
please
Can I dream
Your allure is wind
Is light
Is pain
Can I breathe
Can I stay
Can I remain
Eva from Barcelona, 20 january 2013
we choose some people
to heal us
it is to be stuborn
cause not always
they can do it ( very often do not )
but we stick to the idea
so we need healing
but just for them
if from others
makes us even more sick
anybody
any clue?
Eva from Barcelona, 20 january 2013
skad te nozyczki
zyjace wlasnym zyciem
i te rozciecia
jak w horrorze
powyzej lat 18
Eva from Barcelona, 20 january 2013
pamietam
jak mnie rozciales
na pol
nozyczkami
zrobiles ze mnie
lancuch na choinke
gwiazki powycinales
serduszka zrobiles jedno z drugiego
grupowo
jak bombka wybuchlam
kawalki ostre
poranily skore piet
Eva from Barcelona, 20 january 2013
utknelam
w szczelinie
pod drzwiami
przeszlosci
zaklinowalam sie
grozi polamaniem
kosci
osci
niestrawnosci
przedawnienia
przeszlosci
Eva from Barcelona, 20 january 2013
jestes moja matematyka
pocwiartowales mnie
na pierwiastki
rozlozyles na czesci pierwsze
zulamkowales
rozplaszczyles prostopadle
zrownikowales
katem prostym
wymiernie i
nie wymiernie
liczby nieskonczone
dokladnie tak
niepodzielne
Eva from Barcelona, 10 november 2011
Ludzie nie rozumieja co jest miloscia
A co nie
Mysla pasja I ta szewska
Obled w oczach
Zrywanie ubran w windzie
Zatrzymanej miedzy pietrami
To wlasnie to
Nie mozesz skupic sie w biurze
Yadhjhjhsdgwuidywiufqgahbcnc,cdmaklvjhsofsg8
Stukasz na klawiaturze
A te –inne jednostki ktore – ci smigaja
Dobrotuszne istoty
Co nieboslkonu uchylaja
Na mysl o nich
Sie usmiechasz
ci teletransportuja cieplo
rozgrzewaja ci paluszki
i nozki
myslisz ale fajnie
goscie nie–do- zdarcia
a moze to odwrotnie
to ich kochasz a nie tych od
podartej bielizny?
I przyjaciol
Co sie patrza na ciebie
Jak na wariata
Ale i tak stawiaja ci kawe
Kiedy trzesiesz sie w kolejnych opowiesciach
Ktroych I sam nie rozumiesz
I mamusia
Ta ktora znasz od dziecka
I o kazdej porze waruje na ciebie przy drzwiach
Jak polowczyk
Zeby ci podgrzac kanapeczke z serem
W mikrofalowce
O 5:34 bladego switu
Bo sie dziecko natanczylo i glodne
I jak bylo sie pyta rozczochrana
I twoj piesek
W czarno biale laty
Znaczy czarne na bialym tle
Mala krowka
Slodka-do-schrupania
Kladzie ci lape na ramieniu
Jak siedzisz na sofie
Zlamana na pol jak pieprzona zapalka
Albo dziewczynka z takowymi
Co zamarzla na smierc
Wedlug andersena
co niezbyt lubil dzieci
Porusza ogonem kudlatym
W takt bicia twojego serduszka
I wyprowadza cie na spacer
O polnocy latem
Az walisz o asfalt
Zebami przednimi
Jak ci przetujel droge kiedy biegniecie
Wokol bloku
Bez jawnej przyczyny
Unikasz kudlatego wzroku
Zeby nie zabic
I inni protagonisci
Twojego krotkometrazu
Smigajacy jak latawce I jak deski serfingowe
Po niebach I morzach
I przestworzach twojej wyobrazni urojonej
I rzeczywistej
Moze to ich kochasz
I to jest milosc
Ta jedyna
Namietnosc to czynnosc ciala
Ognia I piekla pozadania
Bez rozkladu na czynniki perwsze
Czy cie lubia tak naprawde
I czy twoje glupoty nagromadzone
W gwiazdozbiorze lat
Bawia czy ni ziebi ni grzeje
Czy gorzej
Marszy im sie brew
I zaraz bedzie kazanie mozgu pranie
zbierac sie czas
Dusza karmi sie odpadkami zyczliwosci
Teczowek przeswietlajacych twoja esencje
Energia zblizajaca sie do twojej aury
Eva from Barcelona, 10 november 2011
Hey zielony
Oczny
szalony
Rozczochrany
Pasjonancki jak jezus chrystus
Z filmu
Podobno
Ty szmaragdowy
Krokodylu z nilu
Z ostrymi zabkow
krawedziami
Polknales mnie jak cielatko
I sie trawi miesiacami
Bo staje w gardle
kosteczki
Kiedy przestales dzwonic
Ze srody na czwartek
czy tez czwartku na piatek
Nie, ze srody
Pamietam jak mozg mi sie zarzymal
Stanal deba jak konie
Ktore hodowales
Stand by
Wiesz jak komputer
Kiedy hibernujesz zeby zrobil stop
I juz nie kombinowal
Zresetowalam sie
Na dobrych kilkadziesiat miesiecy
(po przeliczeniu : kilka lat )
Wiec pamietam
Twoj wzrok przez ktrory twoja dusza
Starala mi sie cos powiedziec
Chyba nie do konca zrozumialam
Mowila pozadam cie kocham cie
Milosci moja amore mío mi tesoro
Moj skarbeczku mi anima moja duszyczko ty sliczna
No wlasnie
Pozbawilem mnie duszy
Paleta sie tam
Po twoim salonie
Pelnym antykow
Az strach sie wywrocic
Wloczy sie jak duchy
Meksykanskich przodkow
Skazane na wieczne
Potepienie
Kochalam te twoje meble
Skandalicznie drogie
I zaslony z tiulu czerwonego
Ktore sam zrobiles
i wygladaly jak dzielo Armaniego
Podziwialam cie na krzesle
Jak je montowales
Trzymajac cie za kosteczki
Zebys nie spadl
Klasyk
Przez ktory traci sie
rownowage
Nie mowiac juz o bambusie z ktorego utkales sufit
Pewnego wieczoru
Pelnego nudnego deszczu
Az nagralam kamera
6:12 minut
Z wrazenia
Pamietasz jak przyjechalam na moje urodziny
Rok temu juz
2 pazdziernik
Ubralismy sie w biale sukna z maroka
Zamknales drzwi
I niebo sie zaczelo
Nie wiem co to
Ale placze na twoje wspomnienie
tak bardzo ?
Inny film to jak mi robisz lody waniliowe z kawa
Czy tez i jedno i drugie
Wiekszosc zjadasz w akcie
Obscenicznie sie przy tym zachowujac
Nie sposob komukolwiek pokazac
Tych mini video
Poza mna sama
Kiedy mnie dopada
Chandra bestia spuszcozna z lancucha
I te biale w ktorych sie polozylismy
Wracajac do tematu
Na twojej czerwonej kanapie
milosc uprawiajac jak zboze zlote na wietrze
jak klosy pszenicy lagodne i kosmate
szszszszszszszzzsssssssssssszzzzzzzz
szeleszcza
jak zdzbla ostre i przecinajace
aj aj aj ajjjjjjjjjjjjj
jak aksamitne pszczoly
w pizdzamach w paseczki
bzzzzz bzzzzzz bzzzzz zzzzzzzzzz
czulam fale morskie
wewnatrz mojego istnienia
skreconego
cos perfekcyijnego
na chwile
moze chociaz
zawinales mnie w marokanskie wzory
a ja zawinelam sie w ciebie
jak w dywan perski
na wieki wiekow
amen
moj szalony pelnokrwisty
ujjjjjj
jescze cie zfilmowalam kiedy grasz na pianinie
ostatnie juz
i czarno biale nie wiem czemu
aby dodac ci artystycznego tchnienia
z pewnoscia
ktorego nie potrzebowales
jestes artysta w kazdym milimetrze duszy
w kapeluszu i pidzamie czarnej
jak z jedwabiu chociaz z bawelny
i na boso
i z gracja
bogow korynckich
czyzby milosc byla szczegolem
rozklad na czesci pierwsze
Kochasz kazda z nich
I calosc ktora tworza
jak mozaike
jak puzzle metafizyczne
Kocham kazdy atom ciala
twojego
I kazdy twojego otoczenia
Ti amo
Para siempre
duszyczko Ty moja
Eva from Barcelona, 28 september 2010
Bez ciebie
To troche jak po wybuchu atomowym
Nie ma sensu zaczynac czy konczyc czegokolwiek
Bez twoich teczowek
Zielonych jak cholera
Nie rozjasnia sie nic
Koteczku drapiezny
Bez twojego pospiechu nie wiadomo po co
Bez twoich monologow pararelnych do moich
Az ktos da za wygrana
Bez twoich papilarnych linii
Ktore moge czytac brailem
Mojego ciala
Bez twojej pasji
dziennej
Ktora cie szarpie
Jak w teatrzyku japonskim
I nocnej
Ktora zapiera dech w piersi
I lzy leca ciurkiem
Bo jak strawic taka dawke
Spadles na mnie
Jak meteoryt
Eva from Barcelona, 12 september 2010
jeszcze ile
porazen mozgowych
czyli inaczej mowiac takich
odbic niesprecyzowanych
odchylen od normy
zjechania z autostrady
do balustrady
kompletnie
poza kontekstem
ile jeszcze
czy kiedykolwiek
watpie