Satish Verma, 25 september 2020
Unresponsive, an
alien ego: I was moving
deep into the soul-search.
The compactness was
snapping. Played against
the hype, the hawks were descending.
Like milkweed I drip,
waiting to be kissed. Copycat
the moon makes a scar. I am hurt.
I wanted to touch you
behind the lens. Closed in,
the lips won't meet. Cobra will
not spread the skin.
The lamb has lost the
innocence. Knife was
a blessing.
Satish Verma, 24 september 2020
There were involuntary
pauses.
When you stretch at the sheets.
Those were scorching
questions, about my identity.
I tell, I don't have any name.
The body was partitioned.
My head belongs
to psalms, which I don't understand.
My torso to the lost
ship which went down
without a torpedo.
My legs were my own
taking me, to places, where
I did not want to go.
Satish Verma, 23 september 2020
Like inky jet,
ejected on white paper,
the cuttlefish
of a poet-
was warding off the
unseen enemy.
The dry flattened
chest, would remind you
of a chalky desert.
Only cacti grow there.
You go into a trance,
then convulsive seizures, with
a loud scream. You
invoke the toddler god
who would kill king cobra
fifteen feet long.
Satish Verma, 22 september 2020
A manic moon
in ethereal night-
supplicating for a single
cord.Not becoming unfaithful
to me.
An empty desire-
in your absence, remaining
a secret even to myself.
Becoming pseudo, full
of titles, that was not my
world.I am engulfing my
achievements away
from you.
As the life moves on
leaving the bloody footprints
on my chest.I will
always fight my demons
with my broken pen.
Not a blessing I need,
I want to remain a human being.
Satish Verma, 21 september 2020
Genderless,
instrusive, was the withering effect,
questioning the sex.
Filling the space
between body and soul, you
sail into emptiness.
The mistakes-
happen in night, sleep.
Death will drop the stars.
Ergo, the embedded
testes will not descend; you
can kill the sperms of mosquitoes.
Blueberries, haul you
up from the darkness.
You will find your sun now.
RENATA, 20 september 2020
ona łyka przyjezdnych
jak świeże bułeczki
chrupie ich piękne ciało
żeby nic nie zostało
gardłowy śmiech
skrzypiący głos
maślane oczy
jedwabny dotyk
wygina się jak sprężyna
oszołamia zapachem perfum
w długie chłodne zimowe noce
jest propozycją wyrafinowanych konsumpcji
słodka pokusa
będzie pokuta
uległeś jej wdziękom?
okruchów nie zbieram
z jej stołu
bo choć seksbombą jest jeszcze
pragnieniem szczęścia namiastką
to na nieszczęście jest moją matką
RENATA, 20 september 2020
inspirowane wierszem A.Asnyka
Między nami nic nie było
lampka wina kufel piwa
nic się nigdy nie zdarzyło
tak z tęsknotą to wspominam
Między nami nic nie było
prócz festynów spotkań barów
nic się nigdy nie zdarzyło
wśród stolików i wspólnego kataru
Między nami nic nie było
prócz niestety wspólnych dążeń
by kilka monet na procenty wystarczyło
i przez wieki gardło kaleczyło za pieniądze
Teraz zdaję sobie sprawę
że przyjemnie jest żyć razem
ja po przejściach ty z przeszłością
wsiądziemy na wspólny wóz targani namiętnością
Między nami nic nie było
runęły zamki wśród ciemnych latarni
nic się nie zdarzyło a wszystko skończyło
ja zalany w trupa a ty leżysz z umrzykami
Między nami nic nie było
trochę wzlotów i upadków
niech ci ziemia będzie miłą
ja położę parę kwiatków
Satish Verma, 20 september 2020
After a little wee,
I will put the record straight
by removing your name
from the hit list.
No more, the river
bleeds, chasing the mannerism,
of falling stones on
the glass houses.
A massive selfie campaign,
overtakes the school bus,
full of wayward, tipsy
wandering kids.
The negativity
targets the blooms. Roses are
roses, they will not stop
sending their compliments.
RENATA, 19 september 2020
powiedziała mi że wszystko skończone
oddaj klucz i zamknij drzwi z drugiej strony
to nie my będziemy do końca razem
chcę być sama chcę się bawić
a ja tak ją kochałem kochałem
do szaleństwa
przysięgałem jej miłość po grób
i małżeństwo
powiedziała mi rób co chcesz i się streszczaj
nie chcę cię więc precz uciekaj
na nic płacze i umizgi i pytania dlaczego
skończyłam już z tobą mam innego
a ja ją tak kochałem kochałem
do szaleństwa
przysięgałem miłość po grób
i małżeństwo
pędzi pociąg po szynach
wiatr w gałęziach łopocze
nie zabiję się dziewczyno
to ciebie niech licho porwie
Satish Verma, 19 september 2020
The cuckoo gives
a final call.
Moon was rising.
Trivialities of the earth
be aside.My dream
is going to burst.
Golden keys in a ring,
hang down from your neck.
I am imprisoned again.
Into some intimate
moments, I will inject some
tears.My time has come.
Where the road
ends, a tall tree will wait
for your coronation.