Prose

zingara


older other prose newer

7 march 2018

Zmutowane witraże( fragment książki )

- Mam pomysł. Co tak będziemy siedzieć bezczynnie? Doprowadź swoje zwłoki do stanu używalności, załóż coś wyjściowego, pojedziemy do Adama. Jak to mówią „ jeśli Mahomet nie może przyjść do ciebie, to ty idź do niego". 
- Boże! Co ty pleciesz? – wypaliła Justyna. 
- Okej, jakoś tak się mówi, czy to ważne? Weź prysznic i nie marudź. 
- Niby jak, kiedy gaz wyłączyli! 
- Znowu? Więc daruj sobie, nic się nie stanie. Możemy dzisiaj ogłosić Dzień trolla – Agata zanosiła się od śmiechu. 
- To najlepiej jeszcze napiszmy ogłoszenie, by więcej ludzi wiedziało! Najlepiej w Gazecie Wyborczej i to na ostatniej stronie pomiędzy nekrologami, by rozweselić ewentualnych żałobników. "W dniu dzisiejszym mycie się jest nieobowiązkowe, a wręcz - niewskazane". 
- Justyna! Wiem! Do Marszałka Sejmu złóżmy projekt ustawy, słyszałam że można - nazywa się... obywatelski? Tylko wiesz, jest jeden problem musimy zebrać sto tysięcy podpisów. I będzie kolejne święto w kalendarzu, dzień wolny od pracy. 
- Co to dla ciebie, Agata, mówiłaś, że przed tobą i góry się rozstępują, więc do dzieła – wypowiedź skwitowała ironią. 
- Nie śmiej się, jest to naprawdę świetny pomysł, dzięki tobie zrobimy coś pożytecznego dla ludzkości. Zobacz jak pracują posłowie, zbijają bąki a zarabiają dużą kasę nic nie robiąc, a my zupełniuśko za darmo! Inteligencja górą! 
- Dzięki mnie? Ty mądra jesteś? - Justyna przewraca oczami i wierzyć jej się nie chce jak można wymyślać takie absurdy, ba urzeczywistniać je.
Czasami mam chęć ciebie pogonić do wszystkich diabłów, jesteś moim przekleństwem i nie wiem czemu; pozwalam ci tutaj przychodzić, przestawiać meble. Wciąż próbujesz grzebać w mojej głowie, robiąc trepanację czaszki wyjmujesz mózg, potem gorącym żelazkiem rozprasowujesz fałdy, jakbyś chciała zniszczyć neurony doprowadzić do niedorozwoju intelektualnego. 
Justyna zdecydowała zrezygnować z wprowadzania w życie Dnia trolla. Wchodząc pod prysznic zabrała ze sobą nierozstajkę. Zdawała sobie sprawę, iż zażywanie relanium z jednoczesnym piciem alkoholu może być fatalne w skutkach, wręcz doprowadzić do śmierci. Lecz chęć wprawienia się w lepszy nastrój bywała silniejsza, niż myśli o potencjalnych zagrożeniach. Potrzebowała odskoczni, doświadczyć choćby chwilowego błogostanu.
Zamknęła drzwi łazienki, nie zastanawiając się długo odkręciła butelkę i z gwinta wypiła kilka łyków, po czym weszła do wanny. Stojąc w niej odkręciła kran. Zimna woda zadziałała niczym afrodyzjak, jej ciało zaczęło rewagować. Ściekające po nim strużki spowodowały, że zaczęło się ono, centymetr po centymetrze, zmieniać. Dreszcze, piersi niczym wulkany na chwilę przed erupcją, wilgotny prąd przeszywający skórę... 
- Ochłoń proszę – usłyszała głos Rafała. Był tam, stał krok od niej; ledwie widzialny. Mężczyzna - refleks, półrealny posąg z nietrwałego materiału - wody, etylowa rzeźba stworzona przez gorączkę i leki.
- Dotknij mnie…
- Jezu Justyna! Gardło sobie zdarłam! Co Ty do cholery wyprawiasz?
Justyna leżała nieprzytomna w kałuży krwi.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1