1 march 2024
Ptaki śpiewały o tobie
Idąc wtedy, będąc w parku myślałem o moim miejscu, gdzieś tam w pół drogi. Bliżej
albo dalej. W cieniu drzewa, w słońcu…
Gdzieś między krzakiem jaśminu a ceglanym murem,
bądź ławką, bądź inną pustką
wypełnioną jedynie powietrzem.
Szedłem, licząc, że będziesz
pod baldachimem dębów, kasztanów,
w którym migotały gwiazdy prześwitów w tej znojnej duchocie gorącego lata.
To było wtedy,
kilka lat temu, bądź dopiero.
Cóż jeszcze?
Cóż więcej?
Tęsknię.
Tak
po
prostu…
… zwyczajnie…
W tym zapachu słodkiej melancholii, w świergocie ptaków…
Byłaś
tam,
prawda?
Powiedz, czy byłaś…
Byłaś wszędzie. Najdalej. Bliżej. Na wyciągnięcie ręki.
Czekałem pod rozłożystym drzewem. Czekałem długo, w natchnieniu. Z nadzieją na jutro.
I coś się wciąż wydarzało w tej maestrii
nadciągającego zmierzchu.
Dobiegały zewsząd
jakieś westchnienia i szepty.
Skąd? Od kogo?
Od nikogo.
Ode mnie samego.
Nie przyszłaś. I nie myślałaś wcale przyjść!
Nie wtedy. I nigdy. Jednak wciąż. I być może... A nóż?
Tak było
wtedy.
I jest wciąż.
Więc staram się oswoić twoją nieobecność, przytulając się do powietrza
w nagłym wykwicie pelargonii.
W tym milczeniu parkowych rzeźb.
Wiesz? Spoglądają na mnie.
Obserwują z ukrycia,
spomiędzy gałęzi jaśminu,
omszone przez czas brodate fauny.
Zstępują i zachodzą mi drogę skrzydlate, splątane cienie. W tej dolinie opuszczenia i blasku.
(Włodzimier Zastawniak, 2024-03-01)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ZFtJ3hfw5TM