Saranova, 13 may 2010
rzęsy, co osłaniają oczu odcień szary
zawisły kroplą słoną
nad pełnym łukiem warg karminowych
chłodny alabaster
mieni się bielą i różem na przemian
niczym kwiat powoju,
co oplata uściskiem ramiona kochanka.
słowa jak kamyki
uwierają boleśnie brakiem szczerości.
w podmuchach
westchnień pełnych rezygnacji
chwieje się płomyk gasnącej miłości.
czas pamięć o niej
do szkatułki z biżuterią włożyć
by sięgając kiedyś po łańcuszek złoty
odgadywać jej kształt
dotykiem dłoni w zadumie tęsknoty.
© sar.
Saranova, 12 may 2010
Błysk ogarka w ciemności intelektu,
Wyziera zza słów w lepkiej polewie.
Przeciętność chyżo ku nim drepcze,
Na złoconym łańcuszku wiedziona.
Spragnieni zlustrowania Mojżesza
Mieszają ostrą brzytwą w Dekalogu.
Kompleksy z nienawiścią pichcąc
Na płonącym stosie kłód pod nogi.
Dźwięk werbli zagłusza echa prawdy,
Wśród piruetów fałszywych obietnic.
Taniec chochołów znów się zaczyna.
A sznur? Przyda się, do kneblowania.
Saranova, 12 may 2010
klęcząc w bocznej nawie
w żarliwym szepcie modlitwy
pożąda prawa do zemsty
unieważniając dekalog
jemu nikt nie będzie bliźnim
którego pan kochać nakazał
odebrał mu prawo do sądu
bacznie lustrując innych
gorąco pragnąc ich krwią
zmyć grzech pierworodny
rozsiewania ziaren nienawiści
znów jedynie słuszną prawdą
wściekle za gardło trzyma...
winnych gorszącej nieprawości
posługiwania się rozumem
silny swą niewidomą wiarą
dzieląc każdy włos na czworo
chwieje kagankiem oświaty
aby zamknąć usta wolności
bo przecież temu kto nie z nim
sam wymierzy sprawiedliwość
odziany w szatę niewinności
radośnie podpalając nasz dom
Saranova, 12 may 2010
wicher historii mazurka tańczy
szarpiąc pożółkłą gazetę
pełną polemik między szarańczą
co z zaufania uczyniła fetę
przegniłe słowa wciąż powiewają
z przeszłości sztandarami
jutrzejszą nutę fałszywie grając
na klawiaturze połamanej
prawość i honor zaplamione
śmieciarki skrzętnie zgarną
diabeł na mszę wali ogonem
pycha rozmnaża się bezkarnie
i tylko w kącie człowiek szary
kuli wychudłe pięści protestu
widząc jak z jego marzeń i wiary
nowe obicia szyją na krzesła
lista obietnic śmiechem pokryta
rozpadła się w blade wykręty
kto się szczęśliwie dorwał do koryta
o biedy skargach już nie pamięta
Saranova, 8 may 2010
poranny blask słońca
lśniącą klingą
rozciął moje powieki
nim zdążyłam
pożegnać cudowny sen
pachnący tobą
wielki bukiet jaśminu
w żółtym wazonie
nucił o wiecznej miłości
utrwalonej majem
z roku na rok mocniej
biel naszych włosów
nie zamknie drzwi
do krainy czułych marzeń
bo przecież serca
wciąż wygrywają rytm
poznany tej wiosny
kiedy ubrani w młodość
jutro niewiadome
odgadywaliśmy ustami
i choć nożyce czasu
rozcięły wspólną drogę
znów się spotkamy
na skrzyżowaniu losu
słysząc dzwon
rozśpiewany radośnie
w locie jaskółki
ku nieba bezmiarowi
Saranova, 8 may 2010
wieczorna myśl przedsenna
lot ćmy bezszelestnej
odbita w lustrze marzeń
barwami tęsknot brzęczy
płomyczek świecy chwiejny
czaruje siwy mrok
zimową klamrą spięty
odchodzi znów kolejny rok
wspomnienia suną marszem
stopami nocnej straży
depcząc po stosach kartek
z pożółkłych kalendarzy
gdyby tak... w łódce snu
łzy zmienić w kolię z pereł
w boa z anielskich piór
popłynąć baśnią do opery
© sar.
Saranova, 8 may 2010
jedno...drugie kolejne
rytmiczne uderzenia
w parapet życia
podmuch i leciutkie
dzwonki o szybę
turkot i szum
ciemnieje dzień
błysk i werble
kropel jak kamienie
zmarszczka na czole
i zimny wzrok
grad klątwami bije
odbijając się jak groch
uderzenia milczeniem
śmiech pusty gaśnie
niewarty poruszenia
ramion napiętych
w pięści gniewu
spływają jak po szybie
deszcz ciepły
co wyparuje wzgardą
dla bezrozumnych słów
© Sar
Saranova, 28 april 2010
synkopowy rytm egzotyczny
drażni myśli pragnieniem
zapomnienia się w tańcu magicznym
co każdy nerw i mięsień
w drżenie wprawi
miłosnym uniesieniem
rozgrzane zmysły
prowokująco kreślą
rysunek ciała pod sukienką
która w półobrocie uda odkrywa gorące
jeden łyk coobalibry rozkołysał biodra
drugi zaś... bujność piersi
i tylko w oczach lekko przymkniętych
kropelki tęsknoty na rzęsach
© Sar.2009
Saranova, 28 april 2010
prozaiczny melanż drzwi otwartych
nieco za szeroko
z wytwornym ukłonem zapraszających
do...ustąpienia miejsca.
przez podkreślenie sofizmatem
niedopuszczalności mezaliansu
młodości mentalnej
z anachronicznym stylem.
okazując współczucie z powodu
zakażenia wirusem tolerancji
nie do udźwignięcia,
jak gdyby był...co najmniej hiv-em.
a wszystko to
przez uznanie za rapsod...raptularza
najpoważniej nie modernizowanego
zawierającego opis realizacji...
kodycylu testamentowego.
© Sar.2010