Małgorzata Błońska, 25 march 2011
Pomyślałem, że jeśli będę grzeczny i położę
się pierwszy, to ten pan w ślicznym, granatowym
mundurze nie będzie się na nas gniewać. Ziemia
wcale nie była twarda, pachniało majem i kiełbasą.
Chyba ktoś strzelił z kapiszonów, wiem, bo kiedyś,
jak sąsiedzi wracali z pasterki, śmierdziało tak samo.
Zobaczyłem głowę mojego braciszka. Nie byłem pewien
czy to on, bo przecież nie miał z tyłu czerwonych włosów.
Lejzor i Lizor, roczne głuptasy, położyły się obok. Ula
nie chciała być grzeczna. Beksa jedna. Wincenty Miara,
ten, co rano kopał dół za naszym domem, złapał mnie za stopy.
Dziwne, zawsze bałem się łachotek, a dziś nic nie czułem.
Pamiętam twarze mame i tate, pewnie byli na mnie źli,
a ja chciałem być tylko grzeczny.
Małgorzata Błońska, 20 may 2010
dziesięć petów śmierdzi jak cholera
jestem nie tu nie teraz
rozdygotana jeszcze nie gotowa
strzępy wierszy urywki bez znaczenia
komunikat w radio w sprawie ocieplenia
trzydzieści sześć i sześć (kto da więcej?)
drzwi nie zamknięte nie otworzone
mur nie do przebicia bilet w jedną stronę
byłam jestem będę głupią cipą zawsze
zbytnio ufam ludziom lub nie ufam sobie
na barykadzie zasiadłszy okrakiem
z zawleczką połknęłam białą flagę
ADHD w strofach (niech mnie ktoś dobije)
sprzeczności walą się po pyskach
halo tu jestem ! to ja
błońskaM
Małgorzata Błońska, 20 may 2010
powiedziałeś będzie pięknie - było.
wyszeptałeś tyle nowych znaczeń.
powiedź proszę, że się to nie śniło
że nie znikniesz, że będzie inaczej.
twoje usta - miękkość w której tonę,
noc z muzyką szczelnie przytulona,
i ten ogień, ten płonący ogień
gdy trzymałeś czule mnie w ramionach.
dałeś imię nienazwanym żądzom,
nauczyłeś wstyd zamknąć za drzwiami,
jeszcze czuję usta które błądzą
zagubione pomiędzy udami.
09.07.02
błońskaM
Małgorzata Błońska, 20 may 2010
kieszeń to nie jest dobre miejsce na gwiazdy,
a piątek dniem na umieranie. darowany z góry
angaż na full time z przedwczesnym rozwiązaniem.
wczoraj jedna spadła na pysk (gwiazda znaczy)
krzyknęła - orient! nim zdążyłam wymówić życzenie,
przy napisie "roboty drogowe" chlapnęła o asfalt,
(moje koło od forda już tam było) choć dziura
bynajmniej (sorry-nie chodzi o nacje) nie czarna.
ale zaraz, chwileczkę, o czym to ja chciałam...
pociecha marna, że jesień też piękna (debilne ochy i achy)
znów będzie lać jak z cebra, zawilgotnieją przewody,
cholerny grat nie odpali. zadzwonię po kogoś.
krzyżyk - wpisz czternastocyfrowy ciąg czarnych mrówek
(oni myślą, że oczy wygrałam?) i tylko tak podejść
pieprznąć w łeb tego, co wymyślił starość.
ni cholery nie można się tutaj dogadać. mają kluski w gębie.
"ha ja" - już się miałam normalnie obrazić, będzie
mi tu jeden z drugim ajrisz ciągle przypominać,
bez tego wiem jaka jestem. dobrze że mam ręce
to mówić nie muszę. zbawczy dla narodu ustrój
wpychał język " obcy". paczemu - patamu, ja nie znaju.
siedem lat nauki. psorka od ruskiego wiecznie się czepiała
"ty błońska nie podskakuj, żadna z ciebie gwiazda"
nienawidziłam suki. głupia, stara panna.
kurcze, znów się zagalopowałam, o czym to ja chciałam...
już wiem... kieszeń nie jest dobrym miejscem
na gwiazdy, nigdy nie wiadomo kto wsadzi tam łapę.
09.09.18
błońskaM
Małgorzata Błońska, 10 may 2010
Znów to mam.
Przychodzi z pierwszą myślą o tobie,
czasem bezmyślnie.
Zupełnie jak dziecko łapiące
za brzeg spódnicy mamy.
Ciągnie, szarpie, póki nie zwróci się uwagi.
Przyszło dziś rano, jeszcze nawet nie zdążyłam
dopić kawy. Złapało, ścisnęło i trzyma.
Nawet fajne uczucie, ale na dłuższą metę
dokucza jak jasna cholera. Próbowałam pozbyć
się "ręcznie", odeszło na chwilę, by wrócić
z jeszcze większym natręctwem.
Zastosowałam terapię zastępczą.
Napisałam wiersz.
2010.03.07
błońskaM
Małgorzata Błońska, 10 may 2010
najlepsze pomysły na wiersz
przychodzą mi na 'fajce' i wcale się nie zdziwię
jeśli od tego pisania dostanę w końcu raka płuc.
napiszą w nekrologu
po długim i bolesnym wierszu,
umarła taka a taka,
z domu błońska,
pozostawiając:
nieutulony w żalu przemysł tytoniowy,
niespłacone raty w banku,
niedokończony daszek nad drzwiami,
nierozpieczętowaną paczkę podpasek,
oraz
pół opakowania kawy Pedros.
z drugiej strony, umrzeć zdrowym
to strasznie głupie jest.
2010.03.11
błońskaM
Małgorzata Błońska, 9 may 2010
boję się że jeśli wyje pies to ktoś umrze i boję się
że po śmierci nie ma orgazmu i boję się tirów
jadących z naprzeciwka boję się że mój grób
będzie na jakimś zabitym dechami cmentarzu
i boję się trzęsienia ziemi choć w Polsce nigdy
nie było i boję się że nie zobaczę zakończenia
Brzyduli boję się pająków i wszystkiego co ma
więcej niż cztery nogi i boję się że zdewocieję
boję się jeść karpia w wigilję głupio byłoby umrzeć
dławiąc się ością i boję się że moich wierszy nikt
nie przeczyta boję się seksu analnego i więzienia
boję się wojny choć nie jestem mężczyzną
boję się że któregoś dnia zapomnę gdzie zaparkowałam
auto i boję się raka krtani boję się rzucić palenie
koleżanka rzuciła dziś waży dziewięćdziesiąt osiem kilo
boję się genialnych poetów i boję się wilków w lesie
boję się że nie znajdę pracy i boję się że będę musiała
śpiewać na Shop Street boję się że umrę
boję się że nie zobaczę ciebie.
2009.08.26
błońskaM