Leszek Czerwosz, 25 october 2013
sprzątam na przyjazd gości
swoich i nieswoich koniecznie
trzeba przesuwać meble
i myśli potem jak nie u siebie
bez dostępu do własnych
zapominam naprędce hasła
do pamięci trwałej czy tymczasowej
totalne pranie głowy
głównie od spodu czyli wnętrza
dla komfortu nieproszonych
kiedyś ubiorę się ładnie
i wyjdę zaczerpnąć świeżego
i może niech tak już zostanie
Leszek Czerwosz, 24 october 2013
idziemy szybko może szybciej
niż mogę nadążyć
wszystko przewidzieć
twoimi myślami
blask nie daje nadziei
gdy między polami obsianymi
ziarnem nowego dnia
codziennie wschodzi zachodzi
każdego dnia patrzę
za siebie gdy pomyślę o
przyszłości
Leszek Czerwosz, 20 october 2013
ten bank jest bez skrupułów
rozliczyć trzeba co do grosza
nieunikniona zapłata raty z odsetkami
czy zwrócisz mi całe życie
ostrzeżenie zawsze o północy
w trzy minuty decyzja idziesz czy
zostajesz pod moją strażą
na razie a już tyle razy
taka robota i tak dobrze
że zostałem przyjęty do potwierdzania
pustych znaczeń choć recydywa
bezterminowo albo dyscyplinarnie
Leszek Czerwosz, 19 october 2013
rozkładowe mieszkanie
z wszystkimi wygodami posiadam
w centrum duszy
bardzo nudzi sprzątanie
pustych pokoi
dalekie widoki z okna
zamienię bezpośrednio
na blask oczu
niech zaskrzypi podłoga
zajęczą sprężyny łóżka
wprowadź się do mnie
w zakurzonej wyobraźni
powieś ubrania
Leszek Czerwosz, 1 october 2013
pocałunek jest kluczykiem
w stacyjce do uruchamiania
złożonego mechanizmu
ukrytego za tajemniczym uśmiechem
strzała wypuszczona z oczu
to dziś rakieta zdalnie sterowana
podczerwonymi pragnieniami
gotowa wzburzyć spokojny ocean
gdy nie dosięgnie
Leszek Czerwosz, 1 october 2013
Jeszcze nie jest za późno
na ciszę
po ostatnim pochopnie
wyrzuconym słowie.
Jesień niecnie się płoży
gnijącymi łopuchami,
mokrą trawą.
Wciąż nie jest za późno
na wróżbę ze szronu.
Tylko droga daleka,
w sinej dali światło.
Zawsze takie samo
i nigdy nie bliżej.
Do przytulnej gospody
chcę trafić, skosztować
ciepła. Nie braknie strawy.
Jeśli jest nie za późno.
Lecz ja jestem wędrowcem
wyklętym.
Leszek Czerwosz, 19 september 2013
rozmazał palcem smród
na świeżej czystej
wszędzie zostawia ślad
zwierzęce wspomnienia
prześladuje swoje myśli
dotyka każdego skrawka
szelest martwego papieru
aby choćby dźwięk
nigdy nie dowie się
czy wybuch na górnym piętrze
alfa patrzył z daleka
ten kolor do dziś parzy mu oczy
został ze słowami zapisał
na zapas w przenośnej
na biedę w potrzebie
bo już wiadomo
to tylko odruch gardła
jak długo trzeba się
przyzwyczajać do braku
wody ognia i powietrza
pójdzie z pierwszym
podmuchem nocnej burzy
nie warto się kłaść
na spotkanie omegi
Leszek Czerwosz, 12 september 2013
Wieczorem Dżin zagląda w okno.
Z lampy wychodzi bezszelestnie,
jak kot się kładzie, grzeje i kusi.
Powtarza kliknij, kliknij, kliknij.
Wszystko wypełnię co do joty
zlecone szepty, pocałunki.
Potem opowiem, obiecuję
Jedno jest tylko niemożliwe.
Musisz sam przybyć, spojrzeć w oczy.
A czy zaboli? - Dżin nie powie.
Powiew wieczoru budzi drżenie.
Sprawy nabrzmiały, nie wytrzymasz.
Znikaj mi zmoro, gonię Dżina
Oczy błyszczące w blasku plazmy.
Niech nie wystawia mnie na durnia
Na śmiech całego Internetu
Leszek Czerwosz, 10 september 2013
to była wysoki sądzie zwykła binarna rozmowa
komunikacja uproszczona strzelane pytania
rykoszet odpowiedzi ledwie nadążałem palcami
każdy ruch strąca kamyk
emocje nabierają pędu
to lawina
stało się co miało ja jestem prosty
za gwałt niedokonany wirtualny wyrok
zasłonięte firany nie ma już tamtej słodkiej
nie odpowiesz na każde
zabraknie pamięci dyskowej
by ten nasz świat pomieścić
Leszek Czerwosz, 6 september 2013
jest jak lampa wystarczy lekko potrzeć
rozświecają się wtedy tajemne krużganki
wieże białe strzeliste błyszczące księżyce
stale o tej porze Alladyn wypuszcza posłańca
przenika mury na wskroś - otumaniona
połykasz słowa nim zgadniesz co zamierza
zniewala kunszt rzemiosła jest blask i elegancja
aż po świt dopuścisz pieśni Dżina
dziewczyno
nie słuchaj zaczepek cienia