Petroniusz, 6 june 2015
Rzym jest taki piękny i taki spokojny.
Powiedział król po wrzuceniu Romulusa i
Remusa do Tybru.
Stolica strzelistych katedr,
w której życie i śmierć razem
przy stoliku piją cappuccino.
Miasto, w którym czas zatrzymał się
na wieczność obok wiecznie zatłoczonych
autokarów i zakorkowanych ulic.
Mieszkańcy, którzy najgłośniej krzyczą
do nieba, a niebo odpowiada im echem.
Petroniusz, 6 june 2015
Nikt nie powiedział głośno o nienawiści, a mimo to:
Spłoszona sarna przebiegła przez łąkę pomalowaną astrami.
Ich zapachem rozkoszują się bogowie zamieszkujący Olimp.
Niewidzialne miecze i tarcze przypięto nam do zbroi, a nasza mowa
zaczęła strzelać pociskami.
Rycerze pokoju nie chcieli powstać ze słodkiego snu.
Śni im się czekoladowa chatka z bajki braci Grimm,
pokryta lukrem i polewą truskawkową.
Między słońcem a księżycem Kain zabił Abla.
Tak minął pierwszy dzień wojny
w pracy, w domu, w nas.
Od urodzenia wszyscy jesteśmy żołnierzami.
Petroniusz, 5 june 2015
Ludzie, którym można zaufać, jeszcze się nie urodzili.
Padły ziarna na żyzną ziemię, lecz plonu nie wydały.
Bały się przelatujących ptaków, które chciały je wydziobać.
Bały się wschodzącego słońca, które chciało je przepalić.
Bały się się rosnących obok cierni, które chciały je zagłuszyć.
Siewca spojrzał na plon, jednak plonu nie było.
Przyklęknął zasmucony i powiedział:
Ludzie, którym można zaufać, jeszcze się nie urodzili.
Petroniusz, 4 june 2015
Nie lubię oglądać kalendarzy z lat minionych.
Czytać o podbojach Aleksandra, klęskach Hannibala
i cierpieniach ludów sprawiedliwych,
które wydarzyły się w moim życiu.
Nie lubię pamiętać smaku trufli i ostryg,
skoro starannie przetrawione przez żołądek
zakończyły swoje życie.
Nie istnieje radość z podziwiania
ogrodów Semiramidy czy posągu Zeusa,
jeśli stały się jedynie czarno-białą karykaturą.
Popiół pamięci rzucam na wiatr,
aby na zawsze rozpłynął się we
wszystkich kierunkach świata i
niezapraszany nie wplątał się
w dzieje chwil obecnych.
Petroniusz, 3 june 2015
Samotność jest taka piękna.
W tej ciszy konik polny gra
uwerturę Verdiego, a w godzinie
mieści się cała historia wojen punickich.
Sokół z nieba odkrywa świat,
czyta ludzkie dłonie i rysy twarzy,
często zagląda w oczy Hieronima Boscha,
samemu tkwiąc na wysokościach pustyni.
W samotności nie istnieją rzeczy istotne.
Miłość, śmierć, przemijanie, wolność -
krzesiwo nie pamięta jak wzniecać ogień,
a milczenie staje się największym monologiem.
Spokój i obojętność zagłuszają dzwony.
Nawet trąby nie są w stanie skruszyć murów,
mimo że dzwonnik z Notre Dame ma upór Syzyfa.
Samotność okryta jest mgłą z jedwabiu.
Można się w nią wtulić stojąc na środku sceny
dla jednego aktora.
Petroniusz, 3 june 2015
Odkąd pamiętam pragnąłem śmierci.
Im pragnienie było silniejsze,
Tym mocniej życie wzywało do życia.
Dęby i troski rodziły się na kręgosłupie,
Zielone liście szeleściły Chopinem, Schubertem...
A słońce nie chciało zgasnąć -
wciąż wschodziło. Wschodziło ku górze.
Koperty smutnych dni otwierał listonosz
I czytał puste kartki z ciekawością.
A listów w torbie było dużo,
O wiele więcej niż dni ma wieczność.
Zatarła się pamięć, rozmyły pragnienia,
Tylko listonosz siedzi pod dębem
I dalej czyta z zaciekawieniem.
Petroniusz, 2 june 2015
To nic wielkiego,
gdy metodycznie każdego ranka
uchodziło życie z młodej matki trójki dzieci.
(Dzieci bawiły się w klasy)
Nie stało się nic,
gdy lekarz oznajmił rodzicom o śmiertelnej chorobie ich synka.
(Chłopczyk lubił lody o smaku kiwi i wiśni)
To nie jest ważne,
gdy patrzymy na pusty fotel,
na którym jeszcze wczoraj siedział on.
(Padający deszcz wydawał przyjemny odgłos)
To nic wielkiego.
To tylko życie.
Petroniusz, 1 june 2015
Każdego dnia z pokładu statku
schodzą jego kapitanowie.
Opustoszałe ciała pokrywają ziarna kurzu
i niewidzialnie dla oka przemieniają je
atom po atomie w nicość
Pory roku, lata, dni i noce.
Morskie fale nie odmierzają już dla nich czasu,
bo czas przestał być czasem, wiosna wiosną,
a świecąca latarnia świecącą latarnią.
Czerwone słońce odpłynęło w milczeniu,
Jednak nikt nie chciał go podziwiać.
Nic się nie stało - pomyślał latarnik.
Jutro odpłynie znowu.
Każdego dnia z pokładu statku
schodzą jego kapitanowie.
Petroniusz, 1 june 2015
Każdy ma swoje Alcatraz.
Ślepy los z dokładnością zegarmistrza
wyznacza jego wzrost i rozmiar stopy.
Podanie o zmianę celi zawsze ląduje
w niszczarce marki Tracer.
Jedynie przez dwa okna w kolorze
niebieskim, zielonym, piwnym, czarnym
- niepotrzebne skreślić – widać wodę,
ląd i drzewo zrzucające liście, i pszczoły
latające chaotycznie.
Z czasem Alcatraz ulega degradacji.
Pomarszczone twarze, podsiwiałe głowy,
Za oknem mgła jak o poranku na brytyjskim
wybrzeżu.
(Przemijanie waży tyle co rutyna,
a melancholię mierzy się w kilometrach).
Po odbytej karze Alcatraz zmienia się w muzeum.
Spaceruje po nim chrząszcz, który nie ogląda
obrazów Picassa, Moneta, ani rzeźb Klingera.
Jedynie szepcze pod nosem: tu mieszkał
więzień. Pokój jego duszy.
Petroniusz, 12 june 2011
Sztorm myśli w wyjałowionej z uczuć głowie
Z rzadkimi włosami i szmaragdowymi oczami
które nigdy nie okażą się przypływem nadziei
Na miłość ustał po dwóch psychotropach
Zwijam żagle ale nie białe bo
gdzieś na szorstkich falach życia
zagubiłem czystość bezpowrotnie
Zarzucam kotwicę by przymknąć
oczy choć na chwilę odpoczynku
dla rozleniwionego ciała
Zapanowała przerażająca cisza
Wszystkiego co jeszcze kilka minut
temu męczyło mnie niemiłosiernie