Carrie, 11 august 2010
nakłuję cię chwilą.
to odurzony sen
na parę spełnionych marzeń.
zaufaj.
nie rozchlapie czerwieni.
zagęszczę jedynie obszary
pomiędzy.
teraz już nie boli.
uśmiechnij się
słońce zaczęło być hiacyntowe.
Carrie, 11 august 2010
kolejne dni dopływają do pustki
a na dnie naczyń śnięte źrenice
wybrzuszają się bezmyślnością.
nadmierne łyki rozstrajają żołądek
aż jego ściany do złudzenia ukazują
nowy wymiar pogorzeliska.
ja i on - napuchnięty zbiornik
po insulinie i odcedzony magazyn
na proteiny.
bezradnie pozatykane tętnice
nadaremnie próbują przecisnąć
przez nas substancje płynne i stałe.
gdybyśmy tylko mieli ręce
już dawno złożylibyśmy petycję
o adopcję na drugiej stronie
gdzie codzienność nie wygląda
jak Hiroszima po inwazji
Carrie, 10 august 2010
ciało jest jak kurz zdmuchiwany
wiatrem.retrospekcja słów
z pamięci.
nazywaj to teraz łatwowiernością
ale nie okazałeś się zbawieniem
a ja nie miałam na imię Magdalena.
marznę.niczym wtedy przy schodach
na stojąco.gdy mieliłam w ustach
za siedem plików rozdartych banknotów
każdy kęs judaszowych wyrazów,
a złudzenie nabrzmiewało jak
łechtaczka drażniona przez
moment jedynie w godzinach
okołonocnych.
na pustej kopercie zanim
wetkniesz ją głębiej, przeczytaj
u dołu wiadomość :
kochałam cię na zawsze
które skończyło się
wczoraj wieczorem