Carrie, 14 september 2013
wpuszczam do nozdrzy ciszę. bezkres dni
tak odmiennych od zwykłego kłamstwa.
teraz mogę się zgodzić - prawdy wyrastają powoli
na językach a jeszcze wolniej w myślach.
dochodząc do końca przystaję, w namiastkach chwil
uczę się czekać - między słowami, gdzie dotąd ciężko było
postawić kropkę. w znakach zapytania buduję przyszłość
już pozbawioną lęku, gdy teraźniejszość trzymam mocno w garści.
z palcem na ustach dojrzewam cierpliwie
a nowe życie wyłania się za horyzontem.
Carrie, 21 january 2013
między wargi wsuwam słowa. czerwoną szminką
pogrubiając nagłówek. treścią gryzę, podkreślam.
przestałam się wahać po ostatnim zbliżeniu ust.
stałam się odważniejsza. nie stronię od epitetów,
stanowczo rozpoczynam kolejne wątki. akapity
budują napięcie, gdy czas jak listonosz podbiega szybciej.
rozrywasz skrępowane ramiona. po natłoku słów
na języku, na pierwszy plan wysuwa się milczenie.
powinnam się martwić? wręcz przeciwnie.
niedopowiedzeniem pragniesz mnie bardziej.
Carrie, 8 january 2013
rzekła do siebie w myślach, mijając ostatni konfesjonał.
nigdy nie narodziłeś chleba. dwudziestoczteroletniej walki
z samym sobą nie da się zażegnać corocznym
wyczekiwaniem na pierwszą gwiazdkę.
umywam ręce ze złota z czasów pierwszej komunii,
nie miało nic wspólnego z wartościowym kruszcem.
tombak zanurzony w nieczystościach. kadzidło dusi,
przy astmie jest za gęste – zatyka nozdrza
i skleja podniebienie.
każdy dzień odkrywa więcej korzyści.
pozdejmowane obrazy ze ścian i mniej kurzu.
z sentymentu ostała się jedna doniczka przy oknie.
pamiętam jak dziś. „w domach z kwiatami na parapecie
muszą mieszkać dobrzy ludzie”.dla świętego spokoju
nadal zachowuje pozory.
to nie tak, że nie próbowałam.znam na pamięć:
„błogosławieni ci pełni wątpliwości”.
ale trzeba być dzieckiem,aby otrzymać bilet
do disneylandu. a dziecku wraz z wiekiem na nowo
wstawiono wyłupane oczy. powoli podniosło się
z klęczek i nauczyło soczyście kląć.
już dorosłe trzyma w portfelu dziesiątek z paciorków.
prezent z czasów, gdy jeszcze nikt nie upadł
tak boleśnie, aby nie móc się podnieść. przed oczami
pudełka pełne rozmytych obrazów.
a nie wystarczyłoby ściany na wszystkie gwoździe.
Carrie, 16 december 2012
bród nie zamoczy kolan
wychowana przy rzece wiesz dobrze
jak unikać przypływów
kilka głazów utopionych w tafli
i konary drzew oblepione wodorostem
nie chcę źle wróżyć
(bałwochwalstwo jednym z podstawowych przewinień)
(ale to nie ja) przeliczam dni przez palce
poraża jasność tego słońca
coraz niżej i krócej na horyzoncie
tęcza popękała na krańcach piorunów
Carrie, 17 november 2012
na papierze linijka po linijce
odciskać w pamięci
noce dni krótkie i brzydkie
za miastem mienią się chwasty
nie trzeba zagęszczać ich kwiatem
to tutaj pod piersią często rozdzielaj
zarośla
Carrie, 14 november 2012
jak na lekarstwo słyszalne są kroki
mijane słowa płonne obietnice
grzechy po latach wypisane bruzdami na twarzy
tymczasem przy marmurze kolana same przyklękają
usta zdają się być bardziej rozmowne
oczy szerzej rozwarte widzą więcej
serca poupychane we fiolki
Carrie, 13 november 2012
w kratkę
na ile kresek wycenisz swój cios
przy zaciśniętych pięściach w ustach wytłuszcza się p
resztę dorasza deszcz
Carrie, 11 november 2012
nie osiądę na mieliźnie. perspektywy tego miejsca
są zbyt płytkie - zawierają się w jednym bogu, trzech hektarach
czy braku zezwolenia na swoje zdanie.
politeizm poglądów przynosi więcej szkód niż korzyści,
jednak uszy przestały się samoczynnie zatykać
w imię wysłuchiwania entych narzekań.
dwie pary rąk, nóg, iloraz inteligencji w normie
nie tylko mogą góry przenosić lecz nawet postawić
własne od podstaw.
zbieranie laurów w myślach. zerwałem parę listków
i zbiłem w oprawę.
bunt przybrałem w ramki- wraz z laurem
zawisł na ścianie.
Carrie, 21 june 2012
w ustach zagniatam garść słów mieląc
ze śliną pozlepiane grudy i parząc podniebienie
w miedzy czasie zastanawiam się czy na szali
zębów warto postawić minione wczoraj
a może jednak przepiłować szpary w kościach
i wypluć z resztami jedzenia palące jutro
lecz już dzisiaj sumienie jak trup pod lawą
nadaremnie woła o szklankę wody
Carrie, 1 march 2012
śnieg mógłby już odejść - kwiaty chcą przebić gruz.
(nic dziwnego) każdemu zdarza się znudzić,
tylko przeleżeć odłogiem zimę.
z braku perspektyw na uniesienie,
kąciki warg podnoszą się z letargu przy brzasku
lampy. bowiem tak jak łodygi mają swój barwnik
i trzeba je karmić.
(już wiesz czemu)
nadal słodzę róże cukrem
jeszcze wierzę, że mogą urosnąć.