Poetry

Paweł P.


older other poems newer

12 august 2010

Dom w Bon Accord

Margaret była pomarszczonym słońcem, najstarszą z żywych

idąc do snu potrząsała kulę ze śnieżnymi płatkami

i zanim opadły, wykrzykiwała zawsze ten sam hymn

"Kto to idzie? To Margaret i Jim, to Margaret i Jim, to Margaret i Jim!"

jej wrzask nie dawał nam spać, ale Jim zasypiał chyba w jej pamięci

jej uśmiech nagle rzedł, kwiaty więdły, a na biurku

drewniane konie rozpasły się na plastikowych łąkach




Działała mi na nerwy, aż pewnego razu grzebiąc w jej rzeczach

znalazłem zdjęcie. W słomkowym kapeluszu, piękna kobieta

oparta o żywopłot, na którym zawisły wonne okruchy dnia.

zazdrościłem przez chwilę Jimowi, widząc jej obłęd, pasję i rozpacz

Nazajutrz jej łóżko było puste, a kucharz przypalił obiad


śmierć miała zapach fasolki po Bretońsku






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1