Bozena Nitka, 2 march 2020
ziemię otulił siny mrok
spowił wszystko ciszą senną
w ciemności tej księżyca róg
rozbudził moc tajemną
w oddali krzyk spłoszonego ptaka
szczekanie bezpańskiego „burka „
w wierzbowych gałązkach
płacze zagubiony wiatr
skrzypi nieoliwiona furtka
mroczna cisza w uszach drży
niespokojne myśli i smutek szary
pośród miliona zapalonych gwiazd
widziadła senne - pokraczne mary
budzi się dzień
w jasności promieni słońca
milkną bezsenne koszmary
Bozena Nitka, 13 november 2018
Płaczemy w ciemnym pokoju
W którym zapomniano zapalić lampę
o tym, że znów śnieg pada i ślisko
młodych latach , wiosennych białych śnieguliczkach
O niemilknącym dzwonie w kościele, rozkwicie bzu w lecie
Płaczemy jak dzieci, którym odebrano zabawkę
W tym urzeczonym świecie, drogę oznaczamy łzami
Rozpaczając nad zmarzniętym kwiatkiem
Wszystko zabrano - spokój , radość, szczęście
Kochanie serce wziąłeś .... lecz nie tych kilka łez
na pożegnanie
Bozena Nitka, 8 november 2018
jesień wszędzie już zagościła
jest coraz zimniej i deszczowo
płonie w rumieńcach polana
wrzosy zakwitły fioletowo
po ścieżce wiatr niepokoje niesie
listki brzóz szeleszczą pożółkłe
a rude wiewiórki w drzew dziupli
robią zapasy już zimowe
ubrały się klony w czerwoność
grab liście rozrzucił po trawie
czerwone płoną jarzębiny
pośród nitek cienkiej pajęczyny
pod płaczącą wierzbą huśtawka
zapomniana przez dzieci
tylko babki piaskowe zostały
skąpane wśród słońca promieni
kiedy wieczór przykryje niebo
czarną w gwiazdy haftowaną chustą
zanurzymy się w senność głęboko
nim noc zwinie aksamitu zasłony
Bozena Nitka, 6 november 2018
przynieś mi kosze jabłek
pachnące latem i sadem
niebo przejrzyste czyste
bez jednej ciemnej plamy
mgłom odbierz białe szale
ubierz w jarzębiny i wrzosy
krwiste na szyję korale
ptasie pióra wpleć we włosy
pod nogi sypnij żółć liści
oczami wycałuj dnia skronie
cichutko zapukaj do okien
nim noc spuści ciemne zasłony
kobierzec astrów i cynii
słońca promienie złote
ułóż na nitki ścieżek
żebym nie zabłądziła nocą
poprowadź w ogród miłości
gorącym ust pocałunkiem
w splocie ramion stęsknionych
alejką rozarium i platanów
Bozena Nitka, 4 november 2018
Jesienny poranek mży deszczem
z dachu spływającym jak struga
powiedz mi czy mnie kochasz jeszcze
samotność tkwi przy mnie dość długo
nikłą nitką słowa się plączą
jak po łąkach srebrne strumienie
ale one kiedyś się łączą
ja wciąż czekam tęsknie codziennie
może zapach traw ciebie skrywa
lub złoty talerz słonecznika
albo oglądasz wszystko siedząc
nocą na skrawku rogalika
czy widzisz jak tańczą na wietrze
białych brzóz bezwstydne ramiona
proszę – pocałuj mnie raz jeszcze
nim kropla deszczu tęczą skona
jesień już ptaki odleciały
owoc zerwany sady puste
szeleszczą liście pod drzewami
pachną maliną moje usta
Bozena Nitka, 31 october 2018
wśród alei drzew
ostatnie echo dzwonów
drogą w nieznane
*
jesienne kwiaty
złociste chryzantemy
w jasnej poświacie
*
plastikowy kwiat
nikły płomień zniczy
bezimienny grób
Bozena Nitka, 25 june 2016
Marzenie przychodzą tuż przed zmrokiem
gdy w słońce patrzę jasnym wzrokiem
i dzień dotykam ubrana w twój dotyk
zaplatam wspomnienia w kolorowy motek
potem je dolewam w snów filiżanki
pachną ziołami – delikatnym aromatem
dłonią odsłaniam białe firanki
byś nie zabłądził gdy cie zawołam
nim powrócisz bardzo zmęczony
stół nakryje najpiękniejszym obrusem
na serwetkach podam nasze imiona
przytulę i wezmę w swoje ramiona
zapalę płomień miłosnym spojrzeniem
uśmiechem rozjaśnię wszystkie rozterki
czerwone wino by zmyć niepokój
wleje do szklanek naszej pamięci
gdy opróżnimy nasze kieliszki
delektować będziemy się sobą
by w namiętności złączyć usta
igraszkami w zmiętej pościeli
Bozena Nitka, 23 june 2016
do nocnej szpitalnej sali
drzewa podchodziły coraz bliżej
odgradzały świat rzeczywisty
od izolacji ludzkich cierpień
łomocząc w szyby konarami
jak złowieszczymi mackami
omiatając umysł koszmarnymi myślami
ona taka cicha ...
zdrową ręką rozplatała cienki siwy warkocz
rozsypując włosy po poduszce
kołysała spokój wspomnieniami
tęczy kreską malowany
dotykałam jej rozpalonego czoła
rąk drugiej części nie sparaliżowanego ciała
liczyłam chwile wierząc w cud
trzymając się tego ostrym zadziornym pazurem
strach chwytał za gardło
drżało z trwogi serce
świt kotarą zasłonił czarną
ciało jej stopy
oparte o metalowe poręcze
Bozena Nitka, 21 june 2016
burze czerwcowe
gromem rozdarte drzewo
gniewa się niebo
****
czerwcowy wieczór
serenada deszczowa
tuli mnie do snu
****
ranek czerwcowy
w pierwszych promieniach słońca
schną płatki róży
****
deszczowy czerwiec
kolorowy parasol
czeka na słońce
*****
czerwcowy upał
na rozłożystej lipie
miodowy przysmak
*****
uschnięte kwiaty
na szkolnym parapecie
sezon wakacji
*****
czerwcowy malarz
co krok to inne barwy
skropione pędzlem
Bozena Nitka, 21 june 2016
Po ogrodzie noc się przechadza
kwiatów płatki głaszcząc dojrzałość
snem zamyka znużone powieki
z Morfeuszem rozmawiając nieśmiało
przed północą na łąki zaglądnie
w wody strumień rzuci spojrzenie
do ust gorący pocałunek
srebrem okrywa spragnioną ziemię
gwiezdnym pyłem sypie na ganki
niczym meteorytów ulewa
rozjaśnia księżyca blaskiem
maluje uśmiech na twarzach
nim zagaśnie w promieniu słońca
zajrzy jeszcze na leśną polanę
do gniazd ptasich oko zapuści
z drzew wypije granatu atrament
zakochanych uniesie w świt blady
sennym murmurando mruczeniem
obleczona w białe mgielne welony
powróci wieczornym wiatru graniem
Bożena N.