Poetry

Sztelak Marcin


older other poems newer

13 april 2013

Abstrakt, sen którego nie było


Najpierw wielka loteria fantowa,
później klin – klinem.
Już mamy implikacje najwyższego wymiaru:
 
Prowadzą schodkami, ujmujące uśmiechy,
poklepywanie po plecach.
Otucha – głowa do góry – na poważnie.
 
Katu drżą ręce – urodziny żony, pan rozumiem
– skrucha w głosie, więc wybaczam.
A co mi tam, raz się żyje.
Nawet na szafocie.
 
Nie synu, szczególnie – podpowiada kapłan,
pociesza – to długo nie potrwa
– zdecydowanie ma rację.
 
Ostatnie zdanie jakie przyszło:
Tutaj kury wstają po śniadaniu, około południa.
Adekwatne zakończenie.
 
Nie zapominając o werblach.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1