Poetry

Sztelak Marcin


Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 october 2013

Demencja poetika


Martwy poeta jest cenniejszy, szczególnie
na wagę.
Trochę drzew szkoda, ale
– zawsze na końcu zdania.
 
Choroby umysłowe przedświtu, czart w butelce
atramentu, którego nikt już nie używa.
Bezsensowne jednorożce na rozstajnych
drogach; do kuchni, ubikacji, łóżka.
 
I czwarta nie nazwana,
bo nazwy lepiej nie wspominać. Na manowce
i kręte ścieżki.
Jeszcze opatrzność w filiżance kawy
oraz zgasły papieros.
 
Piszmy, nikt nie woła.
Szczególnie w rozkopaną pościel.
Zimna metafora i sine usta,
kopniak na drogę.
 
Na pożegnanie
została tylko sezonowa wyprzedaż,
ostatnia okazja po tej stronie puenty:
 
martwy poeta za dwa złote od kilogram
dzieł zebranych. Ważone bez szuflady
i numerów strony.
 
Kup pan, choćby cegłę.
 


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 october 2013

Ostatni wiersz


Powinien być piękny, genialny. Tymczasem w głowie
tylko niedrukowalne.
Zestawy znaków ułożone w zgrabne ciągi.
Nic nie znaczące.
 
 
I książki ledwie muśnięte.
Jedna z wielu rzeczy nieodżałowania
godnych, jednak
koniec.
 
I odpowiednia dawka ironii.
 
Z cyklu: Formuły zakończeń


number of comments: 7 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 october 2013

Kreacja. Pokój bez klamek


Ab ovo.
Od początku, poprzez skorupę. Kości rzucone
na wiatr.
 Ziemia, która boli zaprzepaszczeniem.
Nadrealny sen.
 
Śniłem rzeczy straszne, odarte z makijaży.
Połączony z początkiem i końcem;
zaprzepaszczony i nieludzki.
 
Mogłem stwarzać, nawet przez spętane palce.
Za plecami kaftana.
Byłem więcej, a zarazem
nie istniałem.
 
Słowa swobodnie układały się w całość.
Pierwotną, ponad jakimkolwiek językiem.
 
Mógłbym wynaleźć ogień, albo postawę
wyprostowaną. Cokolwiek, tak samo,
lub zupełnie inaczej.
 
Ab ovo.
Od końca, ponad układem białek.
Jednak pozostaje ziemia, która boli niewiadomą.
Zaranie i kres.
 


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 3 october 2013

Wykres stabilizacji


Wyplenienie bałwochwalstwa – każą i karzą,
słownie, uczynkiem;
bez zaniedbania.
 
Lepiej być nie może, studnie nie wyschły,
w kościołach modlitwy załamują cienie
na zmarzniętych nawach.
 
Celibat święci triumfy wśród bezrobotnych
z trzydniowy zarostem, i nieprzezwyciężalnym
strzykaniem kolan.
 
Przewieszeni przez bariery parapetów
ostentacyjnie plują, pewnie to kiepski
tytoń, płukany bez należytej staranności.
 
Sumienie – nieciekawy pomysł moralisty,
motto każdej bramy.
I programów publicystycznych, oglądanych
w tajemnicy. Misteria o trzeciej nad ranem.
 
Przykazania pomiędzy jutrznią a kompletą,
choćbyśmy nawet takich nazw nie znali.
 
Ciągnie procesja tych od małej wiary
i przydomowych ołtarzy. Dzwony
oznajmiają porę zamknięcia jedynego
w okolicy straganu z rozgrzeszeniami.
 
I odpuści im nasze winy, powszedniejsze
od chleba. My nie odpuszczamy.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 2 october 2013

Diabeł w wannie


Rozmowy kontrolowane przez siłę wyższą,
aliteracja,
lub pean ku czci. Giętkiego języka.
 
Lęk pierwotny, którego nie nazwiesz.
W ciemności albo po drugiej stronie łóżka.
Śpij jak dziecko przekarmione mlekiem matki
– nie ma tego złego, co by nie wyszło.
 
Adorując można sobie zetrzeć kolana na proch,
mówią o tym przy otwartych grobach.
Na szczęście mamy wrodzone nawyki
– takie jak płacz w odpowiednich momentach.
Albo chowanie trupa w szafie, tuż obok potworów
z dzieciństwa.
 
Patrz, zmył z siebie cały brud tego świata,
najlepszym mydłem.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 october 2013

Sześć wcieleń Alfreda N.


W pierwszym uderz w stół, a rzeczywistość się odezwie.
Paralelna – chociaż to taka trudna nazwa.
I słownikowe konotacje.
 
Drugie nie ma znaczenia, szczególnie w kontekście
plam na słońcu.
 
Trzecie banalne, szkoda słowa.
 
W czwartym:
Strach przed królową śniegu drogi Kaju
jest zupełnie irracjonalny.
Przecież nie ma wiecznej miłości.
Chociaż wiele tygodni bez światła, z prawie pustym
żołądkiem też może uchodzić za motyle w brzuchu.
 
Piąte to cholernie długi moment tuż przed śmiercią.
W którym należy zmieścić całe życie i garść wytycznych
dla potomków. Jeszcze zgrabne epitafium,
łatwe do wyrycia, krótkie, lecz pojemne.
 
Wreszcie w szóstym tylko jedna prośba, na szczęście
z testamentowym zapisem:
Królestwo za laskę
dynamitu.
 


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 28 september 2013

Untermensch. Historia niespisana


Syndrom Sztokholmski,
oczy wbite w podłogę. Pod poziom kośćca.
Antropologia warstwowa, czyste szaleństwo
na wagę.
 
Kruszcu z drugiej ręki, czyli second handu.
Wiek utraconej niewinności
definitywnie zakończony.
 
Nadczłowiek odmaszerował, bomby
podkładają na marginesie
wiary w lepsze.
 
Lub cokolwiek innego.
Zasypiam w metrze, które mnie wiezie
do getta.
Dla rozumnych, bez klatki słów,
z nadmiarem dźwięku.
 
Napisałem wiersz, albo coś koło tego.
 
– chciałbym powiedzieć mijanej żebraczce,
albo menelom w bramie, jednak spać
się chce. Strasznie.
Więc kilka groszy reszką na dół.
 
I wystarczy.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 september 2013

Na dworcu w


Wymieniłbym świat na bilet do,
bo zza brudnych szyb
poczekalni jest tak nieznośnie
kolorowy.
 
Kiedyś miałem marzenie
za dziewięćdziesiąt osiem groszy.
Teraz zamknięta kasa biletowa i pajęczyny
na czapce zawiadowcy wieszczą upadek.
 
Z peronu trzeciego. Na tor niewiadomy.
 
Byłem tu wczoraj, może dziś,
bez znaczenia – skoro
na ławce obok
ten sam staruszek.
 
Śmierdzi niepłukanym
tytoniem:
Przed wojną panie
było dokładnie tak samo.
 
Więc czekam na,
spluwając przed siebie.
 
Ze stacji A do stacji B nie odjedzie pociąg,
podróżnych prosimy o zajmowanie miejsc
i odsunięcie się od okien.
 


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 september 2013

Pan B. zgubił stoper


Dowód A:
 
Miesiąc luty jest zbyt krótki.
 
I trzynastego w piątek zawsze mam szczęście,
znajduję zepsute radia i diademy.
Z mosiądzu i szkła.
 
Dowód B:
 
Leżący, wdeptywany w ziemię, podobno matkę.
 
Ocieplenie, nadszedł wyżowy front.
Narodowo – nacjonalistyczny.
 
Dowód C:
 
Niepodważalny;
 
narodziny – pogrzeby, pomiędzy upływ nazywany
życiem.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 september 2013

Nieśmiertelny John Rambo nie żyje


Na starość był zajęty podlewaniem
sztucznych kwiatów, z polichlorku winylu.
Znał na pamięć wykres temperatur
w których zakwitały.
 
Co rano, po śniadaniu obowiązkowy pomiar
ciśnienia. Jak przykazał lekarz.
Z południowej drzemki wyrywały go dzieci
grające w piłkę pod oknem.
 
Sarkał, przy okazji także na psy srające na trawnik.
Wieczorem, oglądając telewizję, całym sercem
popierał stabilizację i rozliczne wojny
o pokój.
 
Zmarł bohater.
Dawny idol młodzieży dogorywającego bloku
państw socjalistycznych.
To był zawał. Na skutek dziedzicznej rany
osierdzia. Przebitego bagnetem, tuż po narodzinach.


number of comments: 2 | rating: 6 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1