Poetry

Sztelak Marcin


Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 may 2013

Powidoki zza zakrętu


Niebo drętwieje w kolorach burzy,
wszystkie zachody spadają na głowy
ludzi. Tych spoza granicy ubóstwa.
 
Leje z cebra, nawet jeśli aktualnie bezdeszczowo.
Parasole – sito, kalosze – papier.
Nawet słowa mokną.
 
Duszno, aż zapiera na rogu. Tego od wystawania
w nadziei cudu. Jakiegokolwiek, nawet pod postacią
chleba.
 
Tymczasem wróżbici, z szerokim uśmiechem, bredzą.
Za stawkę operatora.
Z vatem.
 
Spadło, ale oni i tak na klęczkach. Szukają zdjęć
z dzieciństwa. Albo czegoś zupełnie innego.
Najlepiej uznać, że to modlitwa.
 
Jak najbardziej dziękczynna.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 may 2013

"Czas, kiedy nie było jeszcze dwóch rzeczy"


Przysypania warstwą ziemi leżą prehistoryczni
wodzowie. Miłośnicy rękoczynów, lekko tylko nadpsuci
– czekają. Na stosowny moment.
 
Przybyłem tutaj zabijać, gwałcić i podpalać. Nieukontentowany
mijającym.
 
Casting na księcia ciemności wygrywa pan z numerem
sześćdziesiąt jeden i trzy czwarte. Autor zdania:
człowiek naprawdę pochodzi od małpy.
 
Matriarchat był nieco lepszy, chociaż ludzi jadano wciąż
bez soli. Za to tylko z ekologicznych hodowli.
Później nastał dzień siódmy.
 
Wieczny odpoczynek. A za plecami wrota raju.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 may 2013

Kodycyl. Słówka z próżnicy


Rozdęty
– później pęka;
bańka mydlana, balon.
 
Wszystkie martwe zwierzaki
na pogrzebie i odczytaniu testamentu.
Ze skrawka gazety, który pełnił rolę wypełnienia
w bucie.
 
Dziurawym na przestarzał. Z jednej strony pięta,
dalej nice. Albo zaświaty.
 
I ani słowa o zdrowych zmysłach, tylko
coś w stylu:
Sam sobie wróżbą, szklaną kulą,
wyświechtanym tarotem – prorokuję:
kiedy już się stanie, wszystko
straci znaczenie. Przynajmniej dla mnie.
 
I tak dalej, aż do kropki. Czyli końca.
 
Sflaczały
– niepompowalny;
mokra plamka, strzępki.
 


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 may 2013

Piosenka pogrobowa


Konsumenci, w szeregu zbiórka.
Kolejno odlicz:
śmieci, śmieci, śmieci.
 
Wszystko podane na tacy,
tylko brać i się cieszyć:
rzeczy, rzeczy, rzeczy.
 
Za bochenek chleba można zabić – mawiał dziadek,
widząc ten, wyrzucany na śmietnik.
Za coś takiego powinno grozić obcięcie ręki
– palce poskręcane artretyzmem zwijały się w pięści.
 
Rodzice chyba nie bardzo lubili te jego nauki,
na szczęście szybko odszedł, wsparty na laseczce.
 
Do kraju tego, gdzie okruszynę chleba z ziemi podnoszą
przez uszanowanie
 
już nie dojdziesz.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 6 may 2013

Śmierć humanizmu. Białe noce


Trzeba tu być – przez zęby. Oskarżenie z gotowym
wyrokiem. Moratorium w skupie butelek,
pomijając te wyszczerbione.
 
Oddechy z niedzieli na poniedziałek.
Już po północy zapada cisza, niesie się szczęk
przeżuwających śmieciarek.
 
Nikt nie opowiada historyjek o złym ojcu,
niedobrej matce. Gardła nawykłe do krzyku
zamierają poza skalą.
 
Światy zredukowany do czarnego punktu
u zbiegu ulic. Gdzie asfalt pęka kreską
widnokręgu, złudną nadzieją końca.
 
Trzeba tu być, kiedy przeklęte słońce
chłoszcze wydeptane chodniki.
 
Do kości.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 april 2013

Mieszańcy. Pomiędzy


Pierwsza kropla
 
– balkony zawieszone w próżni.
Na nich święci w przykrótkich kurteczkach,
febra.
 
Dreszcze, po chodnikach przemyka cień
ostatniego mieszkańca. Niepełnej krwi.
Mlaszcze echem.
 
Nieśpieszne światło mości się w źrenicach
przyczajonych kotów. Witraże śródmiejskie.
Z powybijanymi szybami.
 
Na nic się zdały kombinowane uroki.
Samotne reklamówki pełne zaklęć,
paso doble na wietrze.
 
Tynki błyszczą w półcieniach. Pejzaż
zapowiedni. Lekcja plastyki w studniach
podwórek. I zmatowiałe spojrzenia
okien.
 
– druga kropla.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 april 2013

:


Wiersz o tytule, który mógłby być znacznie
dłuższy. Jednak zamarł w przedsłowiu,
bo problemy egzystencjalne, czarna rozpacz
i bezsens wszechrzeczy.
 
Tak więc pozostał znak interpunkcyjny,
ze swoją cudowną wieloznacznością.
Zresztą w kontekście pierwszej zwrotki,
to także jest bez znaczenia.
 
Trzecia powinna zawierać puentę,
ale jak powyżej.
 
Koniec.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 24 april 2013

Kryzys w branży więziennictwa. Incredibilistyka


Od kiedy paski wyszły z mody, kręgi zbliżone
do producentów judaszy, kajdan i krat
wciąż czekają na pomstę
z nieba.
 
Takie jasne i proste coup de grace.
Nadaremnie. Wciąż śnią interes stulecia:
czarny chleb, zupa z brukwi, czołgi, okręty
i inne środki pokojowej egzystencji.
 
Niestety – biada i bieda, ani kupić,
ni sprzedać. I w kolanach rwie
– ischias, zmiana pogody lub twardy bruk.
 
Tymczasem poeci mają to w
brudnopisach, tylko zasiąść i pisać.
Choćby touche.
 
Ewentualnie z zupełnie innej beczki:
dziewczyny poszły podrywać wędkarzy.
Każdy z nich pełen nadziei.
Na ryby.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 23 april 2013

Parnas dla przyziemionych


Nieciągłości na krawędziach światła widzialnego,
człowiek modyfikowany genetycznie
ewoluuje.
W bliżej nieokreślone.
 
Twórcy mają obszerne kieszenie pełne
wierszy. Z dolnych rejestrów prozy,
jak poniżej:
 
„Przedmaj. Wybuchu nie widać;
się zazieleni – powtarzają jak mantrę
– już nie będzie egalitarnie. Za szkłem.
A tu tyci - tyci jedynie. Pierwszy komar
nie czyni. Tylko swędzi.”
 
I nie bardzo wiadomo, gdzie włożyć ręce,
albo jak pisać liryki nieczułe.
Pozostaje zanikanie, bez rozróżnień skutku
i przyczyn.
 
Na pocieszenie puls niczym dzwon.
To najważniejsze.
 
Z punktu widzenia medycyny.


number of comments: 5 | rating: 7 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 april 2013

Aneks do tajnej historii Mongołów


Miejsce pochówku nieznane, przynajmniej
w oficjalnych dokumentach.
 
Papiery, papierzyska – sterta.
 
Step sięga od punktu A do punktu B, półpustynia
jeszcze głębiej. Tylko w innej płaszczyźnie.
Geometria.
 
A ja stoję na światłach, ósma sekwencja.
Nieoczekiwana magia przejścia.
Na piechotę.
 
Nie ma co czekać na tatarskie zagony, utonęły
w asfalcie.
I niepodkute konie.
 
Wypuszczam strzałę, w pełnym biegu
komunikacji miejskiej.
 


number of comments: 3 | rating: 5 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1