Edmund Muscar Czynszak, 23 july 2011
jest płaszczyzną pomiędzy
prawdą a złudzeniem
z naiwnym spojrzeniem
wnikam w zmyślony świat
krajobraz malowany różową kredką
rozmywa się pod naporem
poznawanych znaków
kiedy wszystko rozkwita
moja wiara więdnie
jak wczorajsze marzenia
Edmund Muscar Czynszak, 22 july 2011
Wiersz dedykowany doktorowi Andrzejowi R.
Spojrzenia spowite mglistą woalką ciszy
pokój naciąga kolorem szarości,
za oknem brzoza, stara konarami
macha do mnie radośnie
oddech miarowy, którego myśl nie słyszy.
Spokój podawany w pigułce,co rano
potem sen długi jak wieczór grudniowy,
wspólny posiłek w piwnicznej świetlicy
wieczorem kolejna dawka ukojenia na noc,
a jutro dziś powtórzony, jak echo tak samo.
Prosta terapia na dni życiem stargane.
Edmund Muscar Czynszak, 17 july 2011
ruch jest pochodną mego charakteru
myśli wyciekają poza widnokrąg jutra
sztuczne kwiaty mają zapach obłudy
kiedy kłamstwo spotyka się z prawdą
dotykam płaszczyzny mego istnienia
a dni są koloru jaśminu
zagubiony w milczeniu
porzucam dane słowa
zaplątany w zapomnieniu gasnę
w cieniu twojej gwiazdy
Edmund Muscar Czynszak, 16 july 2011
Wiersz dedykowany memu bratu pięćdziesiątą rocznice
urodzin
posłuchaj Bracie
co ci dzisiaj powiem
chciałbym widzieć cię szczęśliwym
byś na rozbrat nie żył ze zdrowiem
niech ziemia będzie ci przyjazna
a ludzie życzliwi
niech przyjaciel kieliszek
za twe zdrowie przechyli
zimy będą łagodne
lato ukropem niech cię nie męczy
na twej drodze stają tylko dobre anioły
poranek i zachód będzie pogodny, radosny
może trochę szalony
a gdy czasem zatrzymasz
się na chwilę na swej drodze
pomyśl, że jest ktoś na złe i dobre przy tobie.
Edmund Muscar Czynszak, 4 july 2011
W kalinowym lesie
inną barwę ma kwiecień inną wrzesień
w cieniu dębów pegaz się błąka
dzień w konarach się zagubił
czasem dzięcioł z bielikiem pogada
słowo myśl wyprzedza
słońce poczerwieniało z zazdrości
onieśmielony zając w zaroślach oczy mruży
wiatr szeptem wiersze nasze potarza
pijemy ciepłą kawę ze szczyptą duchowej strawy
trawę pięknie zdobią polne kwiaty
to nic, że o kolejny dzień jesteśmy starsi.
Kiedy o tę chwilę znów jesteśmy bogatsi.
Edmund Muscar Czynszak, 30 june 2011
Kiedy życie nas uwiera
dzień okaleczony złą chwilą
w parku opuszczona ławka,
zagubiły się dawne słowa
wypłowiałe jak lipcowy trawnik
stają się dawne uczucia,
i nic nie zdarza się odnowa.
Obcych twarzy pełne ulice
sam już nie wiesz czy warto
starych przyzwyczajeń się trzymać,
gdy słońce beztrosko się uśmiecha
porzucić stare wspomnienia
jakby ich nigdy nie było.
I tylko pozostaje pytanie
czy to był sen, co umiera o świcie
w sercu pozostając echem
a może to była miłość
co nigdy nie przemija?
Kiedy resztę pokrywa milczenie.
Edmund Muscar Czynszak, 27 june 2011
Czai się zawsze o zmroku
kiedy dzień gubi resztki uroku,
czarnym welonem pokrywa wszystko
biskich pogodne spojrzenia
wszystkie niezrealizowane plany
scenkę z picia popołudniowej herbaty
pochmurny poranek już trochę zapomniany.
Ptaki wbezruchu w konarach ciszy trwają
a chwile przestają już być tak gorące,
potem snem nas wszystkich omami.
A jutro ?
znów będziemy tacy sami.
Edmund Muscar Czynszak, 23 june 2011
Dziś zdjęcie twoje dostałem
twarz pogodna jak majowy poranek
oczy koloru łąki zielonej
bielą okryte ramiona i piersi wspaniałe
w oddali pokuj co ciepłem się mieni.
I choć do ręki cię wziąć nie mogę
i dotknąć nigdy nie zdołam
na dnie duszy delikatnie skrywam
zamykam się w ciszy nocy
by znów być bliżej ciebie
nie mów, że źle wyszłaś
jak mogłem dotąd żyć bez ciebie
sam już nie wiem.
Edmund Muscar Czynszak, 19 june 2011
Ile jeszcze czasu Panie mi dasz
zanim do siebie poprosisz
ile wyleją chmury łez
ile jeszcze zdołam przeszkód ominąć?
Czy odgadnę swego życia sens
i wszystkich jego smaków skosztować
zatracić się w beztrosce świata to grzech
czy szczęśliwość zamyka drogę do nieba?
Ile jeszcze czasu mam ?
Panie wybacz
że nie będę się spieszył.
Edmund Muscar Czynszak, 16 june 2011
Przyszłaś do mnie nie spodziewanie
jak czerwcowa burza
podstępnie oplotłaś ciepły wieczór
tajemniczą chmurą
na twej sukience rozsypały się kwiaty
jeszcze była wiosna ty pachniałaś latem
do kosmyków spojrzeń przykleiło się słońce
spoconymi dłońmi dotknąłem twego cienia
byłaś przy mnie na odległość oddechu
w ogrodowej alei dzień pachniał miętą
naglę się ocknąłem, rozstąpiła się ziemia.
Tylko ptaki wiedziały
żkiedy paproć zakwita
myśl jawę wyprzedza
tworząc zaułek zauroczenia.