An - Anna Awsiukiewicz, 6 november 2010
troszkę smutno gdy nie można
powiedzieć słów co gnębią
w chaosie gubimy wszystko
niby nie sami a jednak 
dusza chce więcej
ciągle za czymś tęskni
pragnie powiedzieć 
słowa tak z serca
bez gierek 
An - Anna Awsiukiewicz, 5 november 2010
oczy wypełnione blaskiem
cieszą się dziełem
patrzysz przez nie
każda radość
każdy dreszcz
to twoje uczucia
ręka w rękę
stąpam śmiało
kąpiąc się
wciąż głodna
An - Anna Awsiukiewicz, 4 november 2010
przeszłość rysuje się po niebie
zabierają ją odlatujące gęsi
w kluczach odczytałam tajemnicę
dusza wysyła dreszcze
stać mnie na wytrwałość
w ramionach nowego życia 
przyroda maluje 
inne obrazy
przyjmuję dary
An - Anna Awsiukiewicz, 25 october 2010
zdradzałam siebie 
kłamstwem i przeciw
łzy z głupoty 
ślina z pogardy
to przeszłość 
w płucach nowy oddech 
zapraszam całą 
na ucztę by poczuć 
całością w jednym
honoruję  wszystko 
jestem androgynią
An - Anna Awsiukiewicz, 24 october 2010
o świcie odwiedziłam sad
osnuty mgłą czekał  
lubię żegnać się w ciszy
gdy wrócę będzie okryty 
puszystym płaszczem
z wyciągniętymi gałęziami
w moją stronę 
lubimy się witać
An - Anna Awsiukiewicz, 23 october 2010
zatrzymana próbuję krzyczeć  
zimno wgryza się w moje ciało
rzucasz słowa spłukując nasze razem
ostatnie nadzieje zamrażam w kostki
dłonie są lodem 
An - Anna Awsiukiewicz, 23 october 2010
w szafkach najwięcej jest pustych
ocaloną i jedyną witam moim pocałunkiem 
pomaga mi zrozumieć siebie i życie
osłabiona procentami topię ostatnie żale
wieczorem zamienię ją na wodę
An - Anna Awsiukiewicz, 22 october 2010
tylko z nią najlepiej mi się milczy
tak bardzo ją rozumiem
siedzi taka smutna z kieliszkiem
w moim lustrze
An - Anna Awsiukiewicz, 22 october 2010
dobrze że jesteś 
może nawet we mnie 
myślałam że jestem 
odkryłam że jednak 
oparta o twoje ramię 
wytrwam
An - Anna Awsiukiewicz, 20 october 2010
Żyj, pamiętając, jak krótkie jest twoje życie. 
                                                   Horacy
w czerwcowy poranek spotkałam w parku 
dziewczynę, tańczyła na trawie swój taniec 
życia. w zwiewnej  purpurowej sukience 
zmysłowo podniosła ją lekko ponad kolana 
była piękna jak anioł. nawet muzykę było 
słychac w oddali. w pointach wspinała się 
na czubki palców niczym baletnica jednego 
sezonu. jej oczy świeciły jak poranne gwiazdy 
rosa błyskała iskrami wokoło jej małych stóp 
po chwili oddaliła się w stronę pobliskiego lasu 
nigdy więcej już jej tam nie spotkałam 
zostawiła tylko pamięć o kruchości życia 
o czasie że trzeba kiedyś zejść ze sceny