Mariusz J., 28 may 2010
oksymoron "ślubuję wierność" jest drogowskazem dla zaspokojonych.
listy miłosne schowałem pod bielizną kochanki,
a złotą obrączkę wrzuciłem do zlewu. kreatura,
która udzieliła sakramentu nie przewidziała, że
pozew rozwodowy kosztuje więcej niż paczka
prezerwatyw. na sali sądowej zgasło światło, kłamiąc
walczyliśmy o godność małżeństw. pamiętasz? niczego
nie obiecywałem: ciała, myśli, czy nawet wymuszonych
stosunków oralnych. zastanawiam się tylko: spotkamy się
jeszcze na kawie?
Mariusz J., 27 may 2010
I Nerwica natręctw
policzyłem wszystkie płytki chodnikowe i rude dziewczyny w okolicy.
kilometrowe krawężniki drażnią synapsy, kiedy idę po poranne
wiadomości. zamek w drzwiach przekręciłem parzyście, ale wrócę
i sprawdzę. tytuł z pierwszej strony brzmi "na targowisku w kołbieli
w czerwcu spadł śnieg".
II Depresja
dziś tylko dwa razy miałem zawał serca. uspokajasz, że kupiłaś
baterie do ciśnieniomierza, a przecież nie mogę za długo ruszać się,
śmiać i wyglądać na zewnątrz. białe pigułki przypominają o
spotkaniach z obcymi. mówisz bym spróbował wyjść, a to nie jest
normalne by w grudniu codziennie świeciło słońce.
III Fobia
ten pająk złośliwie utkał na balkonie sieć. czy nie mógł wybrać
windy do której nie wchodzę? przez kilka minut będę przecierał stopy
ze zdumienia, łapiąc oddech, wsłuchując się w przyspieszone
bicie dzwonów. wystarczy, że niedługo urodzi mi się dziecko.
ludzie mówią: "w tym roku nie będzie zimy".
Mariusz J., 26 may 2010
Urodziłem się w demoludzie, gdzie życie było na kartki
i kobiety chodziły w brzydkich płaszczach. sąsiad twierdzi,
że była wojna, a nie pamiętam by wieszano ludzi
na latarniach. w telewizorze zamiast bajek pokazywano
pana w mundurze. przemawiał dziwnym, obcym głosem.
przypominam sobie jak ganialiśmy się z kolegami po podwórku
a oni wokół wielkiego stołu. tato mówił, że rozmawiają różnymi
dialektami. w przerwach między zabawami rodzice kazali
kupować cukier. na lekcjach geografii nauczycielka stawiała
do dziennika dwóje, gdy ktoś zapomniał, że niektóre państwa
zmieniły nazwę.
Mariusz J., 26 may 2010
Te konstrukcje wydają się być klockami z pewexu.
place zabaw, koparkami zmienione w budowle
pełne smutnych bohaterów, ekspedientki z makijażem
dziewczynek i chłopcy całujący się na podpisanych ławkach.
ktoś zapomniał zapytać czy zgadzam się
przemienić wspomnienia w skupiska ludzkie.
betonowe ściany pełne są kurzu, zapisu udawanych orgazmów.
windy zatrzymują się na coraz wyższych piętrach,
a pomiędzy nimi jest żal, że nie pokażę tego swoim dzieciom.
znaczki w klaserze przypominają o niewysłanych listach
do zaćpanych przyjaciół, a boisko szkolne już nie jest areną
meczów o mistrzostwo świata. ten widok wydaje się iluzją,
ziarenkiem piasku pozostałym na bucie
Mariusz J., 25 may 2010
...a nie musi.
ściany zaszły smugami a coś trzeba powiedzieć.
wycieczka na pola mokotowskie już nie pomaga.
uwodzimy się kanapkami z nieświeżego pieczywa,
oddechy o poranku pachną czosnkiem.
znowu mam lepkie dłonie po samotnych harcach.
mówisz, że pamiętasz jak smakuje pudding czekoladowy
zlizywany z uda, a wychodzimy do pracy piętnaście minut
wcześniej. ten romans skończył się za szybko.
dialog z elementarza.
"kochanie przecież prosiłem żebyś to zrobiła."
"a ty naprawiłeś już szafkę?"
rzucamy w siebie niebieskimi kulkami
kupionymi dla dziecka. dobrze,
że chociaż mamy zdolność kredytową.
będzie na talerze i szklanki.
przed snem poczytam mickiewicza
Mariusz J., 21 may 2010
To nie jest miejsce dla dalekowidza
każdego dnia wita mnie chaos monitorów oplutych
poranną kawą. podniesione głosy pań w sterylnych
spódnicach nie wywołują podniecenia. ukrywam się
za barykadą dokumentów. muszę zaczerpnąć tchu.
tutaj nie ma przerwy śniadaniowej. odgłosy czajników
i modnych rozgłośni radiowych programują na
sukces. kolegów znam tylko z uścisku dłoni. papiery
są obrzydliwe w dotyku, a wciąż nie mam rękawiczek.
boje się, że za dwadzieścia lat będę pięć razy wciskał
przycisk od windy, jak kobieta przy biurku z naprzeciwka.
już teraz żegnam się z ludźmi trzy razy dziennie. dobrze
że w domu czeka pomidorowa i pilot od telewizora.
Mariusz J., 21 may 2010
proponuję siebie
by przypomnieć
jak smakuje kropla potu
z innego ciała
spadająca na przepalone zdjęcie dziecka
poukładane ubrania bez białych plam
nie znaczą że trawa będzie równo przycięta
a żona w kuchni zrobi ulubione ciasto
w teorii każda bryła może się roztrzaskać
chociaż doskonale wiem kim jestem.
Mariusz J., 20 may 2010
Czy smok przedzielony na pół umie zmywać naczynia?
mam 28 lat i dziecko dla którego jestem obcą formą życia, gdy
samiec alfa zajmuje moje miejsce w przedziale dla niepalących
i jadą w podróż do Nibylandii. nigdy nie usłyszę zdania
"tato a kiedy zbudujemy domek dla ptaków". składam puzzle
zastanawiając się, gdzie do cholery włożyć uczucie. przecież
widziałem jak patrzył na tą kreaturę. pakiet na ojcostwo
nie zawsze jest kompatybilny. wchodzę w rolę piotrusia pana
nie rozumiejąc, że zawsze przegram. wieczorem poczytam
bajeczkę o wspaniałej przyszłości głównego bohatera.
czy smok przedzielony na pół nauczy się tabliczki mnożenia?
Mariusz J., 20 may 2010
Podobno moi przodkowie nie chodzili do tanich burdeli
i nie szukali wrażeń w mokotowskich bramach
nie pytam o szczegóły
genotyp wciska mnie w drzewo genealogiczne
pomiędzy wady dziadka i zalety ojca a matka
chociaż karmiła tylko przez tydzień
przekazała zamiłowanie do podróży na wschód
nigdy nie chciałem słuchać o wojnie
wolałem kochać się z dziewczynami w piwnicach
wyobrażając sobie, że nikt tego wcześniej nie robił
a one udając orgazm też nie gasiły ognia.
Mariusz J., 19 may 2010
wysoki sądzie
tak naprawdę nie ma mnie w tej opowieści
wydałem wszystkie drobne na podróż
do piwnic w zgrzybiałych kamienicach
odnalazłem podobieństwa
i zakryłem obrazy na ścianach
czas wyjść na powietrze
nie jestem pierwszym który to zrozumiał
a nadal grzebię w ziemi
oddzielam ziarnka piasku
przekazując następnemu pokoleniu
wysoki sądzie
przyznaję się do obecności
nie potrafię jednak odpowiedzieć
dlaczego tutaj jestem