5 august 2010
Przejście
Idę przez białe, sypkie; między stopami
coś się przesiewa, zostaje za mną. To nie ślady,
pod palcami czuję delikatny wzór jak na opłatku.
W tej bieli nie ma zakrętów, ale znów gdzieś
skręcam. Czy był jakiś sygnał, niesłyszalny
rozkaz, znak albo siła, której jeszcze nie znam?
Nie ma nieba na ziemi, może jest pod spodem
i dlatego krążę. Jeśli oślepłam, straciłam kolory
– rąk mi zabraknie, żeby się dowiedzieć: czy to
ja idę, czy stoję w miejscu, a wszystko mnie mija?
Zaczynam dotykać – głowa i ramiona, potem
brzuch, wreszcie stopy. I żadnych skojarzeń.
Nie wiem, do czego się odnieść, z czym porównać.
Kim jest ta biało-biała plama i gdzie się zaczęła?
Czy ja się dotąd tylko sobie śniłam?