Poetry

Yaro


older other poems newer

31 august 2020

Robinson Crusoe

moje osiemnaście lat pchało prosto w szpony
w okrutny przewrotny świat
rządny podróży w miesicie York
wskoczyłem na statek jako majtek
daleko nie dopłynąłem gdyż sztorm
ułożył łódź wielką na dno

drugim razem było o wiele lepiej
bałem się bo tylko wariat się nie boi
płynąłem daleko z prądem dosłownie
wiele miałem wiele dało mi życie
zostawiłem rodzinę skrycie

wiele widziałem zarobiłem krocie
nie myśląc o powrocie do domu
matka w tęsknocie
brnąłem dalej by dotknąć dna
stało się pewnego roku

w statek dobił do skał roztrzaskany w miał
przeżyłem na wyspie byłem sam
mijały lata wciąż bez żywej duszy
zwierzęta przyjaciółmi
dziękowałem Bogu że mam dom

ludożercy na drugim krańcu balowali
chcieli zjeść przyjaciela Piętaszka
później tak go nazwałem
nawrócony na dobra drogę
nauczył się mówić wspólne polowania
łowienie ryb pieczenie chleba jak zabawa

wydostać się z wyspy myśl przewodnia
kierowała mną od zawsze dolewałem ognia
udało się wypatrzył nas przypadkowy statek
dotarłem do domu Piętaszek skonał podczas walki
nie wybaczyłem sobie
teraz w domu wspominam
co straciłem żyję i mam się dobrze






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1