Yaro, 12 june 2015
kilka słów ukoi ból
słońce spada na zachodzie
zawsze tam
czasem okryte chmurami
na balkonie
siedzę wygodnie
mówią pasożyt
a ja odnalazłem miejsce
bratam się z zielonym lasem
śpiew ptaków
dym papierosa uspokaja
z każdym maszkiem lżej
lepiej na kilka sekund
wiersz płynie słowo za słowem
papier blady nabiera wartości
gorzej z formą i te błędy
poeta się zamyśla wzrusza
płacze nad losem innych
nie oszczędza siebie
nigdy nie było dobrze
tylko chwile się liczą
człowiek się rodzi umiera
pozostaje radość
częściej pustka
Yaro, 9 june 2015
gdzie
pędzą myśli
może płyną od krawędzi do brzegu
echo kosmosu nadaje rytm
cumują w portach
gdzie tli się szczypta nadziei
na otwartych morzach wypatrują lądu
naprężone liny jak na szyi żyły
żagle zerwane w nienawiści
może ktoś je rejestruje
zapisuje na papier by mieć podkładkę
chronię myśli nocy nieprzespanych
te ciemne najgorsze pchną kolcami
na skroni czerwienią krwi i potu
wesołe i smutne bezpowrotnie wylane
prosto w ucho ukochanej
śpij moja droga przy tobie pragnę zgasnąć
w myślach zanurzony zakopany
Yaro, 6 june 2015
będzie Irlandia ale bez Donalda
wcześniej być miał mały Kuwejt
lecz nikt nie siał rzepaku
wszystko będzie wizy do Uesej
wszytko będzie tylko wyjedźcie
kokojambo nam gra
pozytywna muzyka
nikt nie słucha bo
uczy się języka
wjedźcie w odpowiednie miejsce
tutaj nic po was
zbudowali autostrady
przejada nimi czołgi
miażdżąc białe czaszki
kokojambo nam gra
pozytywna muzyka
nikt nie słucha bo
uczy się języka
jesteśmy
źdźbłem w oku Belki
wyjadę na Hawaje
wezmę żonę dzieci mamę
mają nas za nieudaczników
wyjeżdżamy do nowej Polski
bez Donalda bez jego Eldorado
Yaro, 6 june 2015
na kolanach przed Tobą
nie znam cię ale wiem że
Ty mnie lepiej znasz niż ja sam
słaniam się każdego dnia
strach puka do okien
każdy dzień to prośba
spokojne chwile
nie omijaj
z uporem osła proszę
wysłuchaj daj chleba
nie ma przebacz
dzieci rosną ja się starzeję
co zrobić
by pamiętały o ojcu
omijam miejsca złe
na kolanach przed Tobą
daj znak
kilka chwil
kilka spraw
na plecach czuję bat
wychwalam imię Twoje
jest wielkie trwa na wieczność
robakiem ja nie zabijaj
tyle piękna tyle szczęścia
nie omijam obojętnie
chwalę Twoje dzieło
łzy w promiennych uśmiech ślę do nieba
łączę się z siłą kosmosu
by być częścią nieskończonego ego
by stać się pustacią
na podobieństwo boską
wierzę
nie usycham
cierpię i kocham
wybacz
ukaraj
nie zabijaj
Yaro, 4 june 2015
skaczesz do mnie
w wodzie zielona żabka
mały kumak kuma wieczorem
napełnia worki powietrzem
w ciepłym swetrze
zawsze ma chęci poskać po żabkach
to jego cel nie zabawa
siła
instynkt
prokreacja
będzie więcej zielonych żab
wesoły staw
jestem za
becikowe dla żab
chrońmy żabki
mają fajową zabawkę
za wyprawkę
Yaro, 3 june 2015
człowiek szedł z drzewa
kamienną siekierą ściął sośniaka
zbudował drabinę do nieba
nie sięgną szczytu
po prostu przegrał z Bogiem
zbudował wieżę Babel
by dosięgnąć szczytu
by pławić się w zaszczytach
dobry Bóg pomieszał języki
człowiek nie zrozumiał z tego za wiele
ciągle mu mało mało
wymyślił wojny i granice
zbudował czołgi i haubice
kałasznikow w dłoni atrybutem pustej głowy
wszystko co się świeci zabierał mordował
niewinnych Indian i braci ciemnoskórych
mordował dzieci i przyjaciół
bo inni wolni i naiwni
nie są bogaci
na wojnach nic nie tracił
bogacił się i szmacił
nowe obszary pustej głowy
wypełniał diamentami
nie zabijaj nie kradnij
żyj biednie i ciesz swoim bogactwem
w duszy radość i odwaga
dookoła tyle piękna
napaś wzrok obrazami malowanymi palcem Boga
słuchaj dźwięków słuchaj ptaków
rzeka płyn pod prąd
Yaro, 3 june 2015
jestem ptakiem który nie ma gniazda
jestem ja tu i teraz na skrawku nieba
i nikogo nie ma bo któż mógłby być
wolności smakuję
nad morza urwiskiem
klify wysokie marszczą czoła
wpatruję się w obłoki topią grzywy
na grzbietach fal
tęczowe brzegi horyzontu
ucieknę bezpowrotnie
nie znajdą mnie wspomnienia
jestem sam tu i teraz
wokół wrzosowiska
ucieknę stąd w korabie
za horyzontem odnajdę dom
długa przede-mną droga
teraz już wiem co to wolność
sen się spełni
przekroczę próg nadziei
w kaloszach od babci Zosi
Yaro, 2 june 2015
z głębokich lasów gdzie szept
grząskich łąk i spękanych pól
gdzie czas kruszy kości
w wypalonej duszy
serce nie bije
nie poruszy
echo nie drga cicho
blade policzki
wyczute wtopione
czujesz chwile
gdy śmierć dotyka spoconych pleców
giniesz
nie czas umierać
strach wypełnia oczodoły
jestem garścią popiołu
rzuconym w wietrzne objęcia
wiersze rozrzucone
po ulicach wielkich miast
poczytaj zrozum treść
która wypełnia przestrzeń
miedzy życiem a śmiercią
Yaro, 1 june 2015
w sercu coraz mniej słodyczy
usta nie smakują wiśnią
słodycz z ciebie (ja to wiem)
inny nikt nie wie o nas całkiem nic
wciągam cię na parkiet
wciągam z sziszy
całkiem niezłe bębny
gitar czysty wiatr
przecina membrany
przytłumiony mówię chodźmy stąd
starzeje się ciało
duch nabiera
pełno w płucach
pełno w brzuchu
dalej pachniesz sianem jak za pierwszym razem
pamiętasz drogę wiodła nas przez las
by skusić nas
zarośnięty jak cap wspominam dni
coraz mniej nas
coraz mniej
nie przeginaj bo pęknie struna
nasz czas
Yaro, 1 june 2015
bez ciebie usycham
brakuje w atmosferze tlenu
jesteś wodą
pragnę pić
nie żegnaj mnie
żółkną trawy
na oczach blade sny
bez ciebie nieważne
słabe dni
bez ciebie płaczę
razem ze mą niebo patrzy zasmucone