Yaro, 24 october 2019
rozkwitasz barwami
płomieni z ogniska
rosa na liściach
w uścisku żyłek
kusisz spojrzeniem
dar wielu uroków
w ogrodzie paw
samotny
jednak wielki
piękno przeminie
dzień wtopiony w noc
chwilowe zauroczenie
serce wierszem pod swetrem
na dłoni liście o zapchu herbaty
Yaro, 20 october 2019
gdybyś tak wiatrem była
wiałabyś biednemu w oczy
poderwane ziarna piasku
w tumany kurzu ciemnoszare
gnałabyś po bezkresnym bezdrożu
dziś opadają liście szelestem
o suche podłoże układają się na dobre
pożółkłe od jesiennych spojrzeń słońca
trawy łamią się jak stary papier
przez palce patrzę widzę ludzi przesiąkniętych obłędem
biegną do przodu nie widząc siebie nawzajem
czym skorupka za młodu
tym starość wypełniona radością lub złości
mądrość się nabywanie dadzą ci jej pieniądze
nikt nie rodzi się bez przyczyny
umieramy za winy umieramy z każdym dniem
wiej wietrze wiej
co dzień nas jest mniej
Yaro, 18 october 2019
są miejsca magiczne
przyciągają
z czasem zanika energia
człowiek szuka człowieka
oszukujemy siebie bo dojrzewa nadzieja
chciałbym cię spotkać w naszych miejscach
zmarnowałem tyle lat by wyjść naprzeciw
samemu sobie i niezdrowej chorobie
winię siebie jako osobę w liczbie mnogiej
patrzyłaś w oczy głęboko smutek cię rozczarował
pożegnałem się z miłością która czekała na mnie
dając ostatnią szansę są takie miejsca
gdzie pełno nas wszędzie
Yaro, 17 october 2019
moje życie perłą na dnie
zagrzebane w piasku
mignęło po czterdziestce
jak po dniu noc przykryta snem
budzisz się
na masce rysy podkreślają blizny
w tabletce świat
odmierzyłem milimetr
esencją miłość
skondensowany odpływam
w przyszłość
Yaro, 16 october 2019
krok po kroku
odchodzi lato
jest co powspominać
zwiedziłem kilka miejsc
jesień się gości
spadają liście zwiędłe
sucha z delikatnym w słowach wiatrem
pozbieram kilka kasztanów
rozrzucone po dębem żołędzie
ucztą dla dzikiej zwierzyny
muchomory jakże piękne nie do zjedzenia
cieszy się źrenica oka
koloru nabiera złota łąka
ptaki odleciały będą głosić światu
nowiny o polskim kraju
gniazdujemy w tym samym miejscu
może wyjechać się uda
do świata marzeń kolorowych snów
złota jesień niesie niezapomniane chwile
zawsze jest różnie nigdy tak samo
pory roku mieszają się jak szczęście w życiu
potrzebuję zmiany
potrzebuję miłości
delikatnych spojrzeń
ust dotyku
spokój dookoła cztery ściany
zamykam się o zmroku
w okno zerka księżyc
jasna otoka pięknej jasnej nocy
szelest liści kroki jesiennej pory
Yaro, 16 october 2019
w kilku słowach
ubrana w barwy
pachnie jesienią
głęboko w oczach niebieskich
niebo nad nami
rozkłada słoneczne zasłony
wiatr przegania chmury
wyczuwam w sobie wolność
jaki spokój
złoty czas
liście mienią kolorami
pod stopami szeleści
biały śnieg przyprószy
zajęcze uszy
przy miedzy ziemię zmrozi
rolnik kosi pożółkłą trawę
z jaką gracją
jakby taki się urodził
małe stopy Zosi na piasku
skrycie czaszi wiatrem zaciera
pachnie lasem grzybami
idziemy razem
obok jakby życie
kieruje życiem los
historia i twarz
na oschłym kwiatku motyl
czeka by usnąć
na drzewie pomiędzy gałązkami
pająk tka pajęczą sieć
babie lato na krzaczkach
rozwieszone piękno nietrwałe
zapisuję kartę w myślach
na oczach powieki jak zasłony
opadły gdy ujrzałem miłość
spokojnie bez obaw
płynę stawem gdy życia braknie
marzeniami w snach usypiam
topię się w nich
wypływam
Yaro, 15 october 2019
w ogrodzie rozkwitły kwiaty
maciejka cztery jasnofioletowe płatki
zapach zniewala
zakochałem się
szalenie bez opanowania
wierzyłem że między nami
nie układają się kłody które burzą uczucie
całymi dniami rozmawiamy
noce nazbyt krótkie nie dla nas
my się kochamy
gdy błądzisz pomiędzy małpoludami
świat materialny przeważa rozsądek
nieważna miłość nic się nie liczy
gdy na forsę świat się przekłada
wszystko umarło w szarym dniu
serce pęka więdnie maciejka
ogród jak rdza co oplata ciernie
nad rzeką fale na grzbietach niosły piosenkę
w eterze słowa że zawsze trzeba mieć nadzieję
bo wiara w człowieka mieszka u Boga
nasza droga jest zbyt krótka
miłość nie więdnie to nie kwiat to wieczność
Yaro, 15 october 2019
nie zadawaj pytania
gdzie będę następnego dnia
to za tysiąc lat
nasza miłość parę zdartych płyt
nie słucham ich
podzieleni murem słów
sztorm myśli w głowie
uspokajam się po alkoholu
mówisz że dobrze nie wierzę słowom
uciekam w cień szarych bram
słońce dla nas nie zaświeci
rzuca cień naszych ciał ku ziemi
wskazuje miejsce skąd i dokąd wędruje serce
w duszy muzyka kładzie pokotem
ciemne strony księżyca
Yaro, 13 october 2019
w jesiennym ognisku pogasło wszystko
ziemniaki zjedzone w żarze kartoflisko
zapadam w zamyślenie było fajnie
śpiew żółte liście wyblakłe trawy
poorane ścierniska poplon kwitnie
zaorują i to co minęło
przed nami droga w nieznane sytuacje
emocje są powiązane na dwoje
patrzysz mi w oczy wysyłam pocałunek głęboki
na polach twoje włosy zmieszane z babim po lecie
biegniemy w zapomnienie
teraźniejsze sprawy ważniejsze
przemijamy
w przestrzeni kosmosu
pędzeni losem
w strony przeznaczenia
jesień zapada w sen przy ognisku
(ognisko zapłonie ponownie tuż po wojnie0
Yaro, 13 october 2019
wyczuwając ból mam wiele do powiedzenia
wyciągam wszystko na powierzchnię
odkrywam dusze serce drżące ręce
nagi staję przed tobą jak na sądzie ostatecznym
co byś chciała wiedzieć o mnie więcej
słowa bolą oko nie cieszy czyny miały miejsce
moje życie nie zawsze opływa dobrem
zaszczuty popychany kocham was bardziej
idę drogą rozglądam się nasłuchuję
spisuję słowa na papierze z worka po cemencie
nocą przy ognisku ogień szczują myśli
dobre bardziej grzeszne rozbieżności
w sercu na dnie małe ziarno
w niebie pachnie jaśmin i dziewanna
dostałem życie tak w jednym słowie
Bóg przychodzi do mnie mówi żyj spokojnie
ja tak żyję słów tych nikt nie ukradnie
trzymam język za zębami